Do tej pory Marcina Kąckiego
mogliśmy poznać przede wszystkim dzięki świetnym reportażom, zarówno prasowym jak
i książkowym, społecznym i historycznym. W 2007 roku Kącki otrzymał nagrodę Grand
Press w kategorii dziennikarstwo śledcze. W 2016, za książkę „Białystok. Biała
siła, czarna pamięć” był nominowany do Nagrody Literackiej „Nike”. W
tym roku postanowił wydać swoją pierwszą powieść.
„Fak maj lajf” to literacka fikcja, z pomocą której, Kącki opisuje zjawiska jak najbardziej rzeczywiste. Przede wszystkim bezwzględny świat mediów pokroju „Faktu” czy „Super expresu”, które dla lepszej sprzedaży i zysków są w stanie zniszczyć człowieka. To świat paparazzi i wymyślających „historie z życia wzięte” dziennikarzy. To także świat ludzi, którzy wchodzą z mediami w różnego rodzaju układy. - Ty nie wydrukujesz mojego zdjęcia toples, ja dam ci się sfotografować gdy wstrzykują mi botoks - tak mogłaby zabrzmieć propozycja jakiejś celebrytki. Bo z jednej strony media potrafią zniszczyć życie, ale z drugiej strony śmierć medialna też przeraża.
Mamy więc powieść o tabloidach,
celebrytach i politykach. Opowieść o hipokryzji
i fasadowości. O wielkim kłamstwie, w którym wszyscy bierzemy udział. Nie tylko
chodzący na „ustawki” aktorzy seriali, czy gospodarze teleturniejów, ale także
wszyscy ci, którzy udają, że są kimś innym, niż są w rzeczywistości. A udają, bo
wstydzą się swojego pochodzenia, zbyt małego biustu, czy braku pieniędzy. Co
ciekawe, nikt nie wstydzi się dorobienia majątku na cudzej krzywdzie.
W powieści Kąckiego spotykają się pracownicy
mediów, celebryci, czytelnicy kolorowych pisemek, aspirujący do bycia kim
„lepszym”, przestępcy, kombinatorzy, politycy i ofiary wszystkich tych grup.
Momentami niemal trudno nie pogubić się w wątkach. A co wątek, to ciekawsza
historia. Jeszcze większy przekręt. Jeszcze większy dramat. Widać, że lata
pracy w reportażu pozwoliły Kąckiemu poznać ten kraj naprawdę dobrze.
Nieco poboczny, ale ważny wątek książki
Kąckiego dotyczy rodziny. Co ciekawe, inny reporter, który również zdecydował
się wydać w tym roku powieść, na marginesie narracji o współczesnych mediach i
ciągłej pogoni za sensacją, również pokazał rodzinę. Zarówno Kącki w „Fak maj
lajf”, jak i Olszewski w książce „#upał”, sportretowali nowoczesne rodziny, w
których realizujący się zawodowo rodzice nie potrafią znaleźć spokoju w domu. Szukają
więc bodźców poza nim. Zdradzają, kłamią, tworzą fasadę. Myślę, że obaj
reporterzy mówią nam poprzez swoje powieści o czymś, co być może nie jest
tematem na reportaż. O rozpadzie prawdziwych relacji.
Marcin Kącki „Fak maj lajf”, Znak,
Kraków 2017
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz