„Zapach mężczyzny” jest jak miękka i ciepła kołdra, spod
której nie chcesz wyjść, i za którą tęsknisz, gdy jesteś na zewnątrz. Ma w
sobie coś z rodzinnego domu. Ma historię z jej blaskami i cieniami. I ma w
sobie kobiecość. Mądrą, ale nie nieomylną. Czasem silną, czasem kruchą. Ma w
sobie magię. „Zapach mężczyzny”, to jest książka magiczna. Kolejna
autobiograficzna opowieść Agnety Pleijel.
Szczera, ujmująca formą i treścią. Prawdziwa i poruszająca. Świetna literacko.
W swojej opowieści Agneta Pleijel wraca do czasu
studiów w Göteborgu. Bardzo podoba mi się sposób, w jaki pisze o sobie z
tamtych lat – czasem w pierwszej, czasem w trzeciej osobie. Tamta Agneta bywa
bowiem autorce bardzo bliska i świetnie znana. Ale bywa też przez nią
niezrozumiana. Agneta studentka nie jest w końcu tą samą kobietą co Agneta
powieściopisarka.
Agneta studentka dopiero zaczyna swoje dorosłe życie. Uczy
się siebie i świata. Próbuje zrozumieć swoją rodzinę – w tym ojca, który
odszedł, choć długo nie potrafił zdecydować się na podjęcie decyzji o rozwodzie.
Młoda kobieta próbuje także zrozumieć miłość. Wchodzi w rozmaite relacje. Kocha,
jest kochana, porzuca i jest porzucana. Cierpi. Rozwija się.
Zgodnie z tytułem książki, na jej kartach odnajdziemy
całkiem sporo wspomnień dotyczących mężczyzn. Ale wiele akapitów opowiadać
będzie o miłości do literatury. Mnóstwo tytułów i nazwisk tych, którzy w
młodzieńczych latach byli dla Pleijel inspiracją czy przyczynkiem do refleksji –
w tym tych feministycznych.
Literatura, albo też po prostu szeroko rozumiana kultura,
stanowi świetne tło dla opowieści o codzienności lat młodzieńczych. Do tego rewolucja
obyczajowa lat sześćdziesiątych. I kilka wspomnieć z dzieciństwa. To połączenie
- często bardzo osobistego, wręcz intymnego doświadczenia z narodzinami
nowoczesności i klimatem epoki - rewelacyjne!