grudnia 30, 2017

Literacki przegląd tygodnia. Booknet (31)

Literacki przegląd tygodnia. Booknet (31)

1. Zeruya Shalev: Nikt nas nie uczy, jak być dobrą matką, a powinni tego uczyć na studiach
Matka nieustannie opowiadała mi o kłopotach z moim ojcem. Chciałam być tylko dzieckiem, a miałam wrażenie, że zamieniłyśmy się rolami. Z Zeruyą Shalev rozmawia Joanna Mosiej-Sitek.

2. Amos Oz o miłości: Obiecałem żonie, że nie będzie dnia, w którym by się nie śmiała
Miłość nie jest słodka. Łączy skrajne poświęcenie ze skrajnym egoizmem. Zawiera w sobie potrzebę, by poświęcić się dla ukochanej osoby, a także by tę ukochaną osobę posiąść. By dominować i zostać zdominowanym. Rozmowa z Amosem Ozem.

3. Ukazał się pierwszy polski przewodnik po małych, niezależnych księgarniach
Kilka dni temu ukazały się Rezerwaty książek. To pierwszy przewodnik po małych, niezależnych księgarniach z całej Polski, który powstał dzięki dofinansowaniu z programu Partnerstwo dla książki Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

4. Stefan Zweig pośmiertnie uhonorowany najwyższym odznaczeniem w Brazylii
75 lat po samobójczej śmierci austriacki pisarz Stefan Zweig został uhonorowany Orderem Krzyża Południa, najwyższym odznaczeniem państwowym przyznawanym przez Federację Republiki Brazylii.

5. Conrad, Čapek, Balzac i Byron. Wolne Lektury udostępniają nowe tytuły
Joseph Conrad, Karel Čapek, Balzac i Byron. W ciągu kilku ostatnich miesięcy czytelnicy biblioteki cyfrowej WolneLektury.pl uzyskali dostęp do nowych tytułów z klasyki literatury polskiej i światowej.

*****************
Przez cały tydzień śledzę około literackie wydarzenia. Przeglądam prasę i internet. Wyszukuję ciekawe informacje, inspirujące filmiki i ważne rozmowy. Na bieżąco publikuję je na facebookowym fanpage’u. W piątek, zebrane w postaci „Booknetu” lądują na blogu.

Powyżej znajdziecie materiały opublikowane na fb w dniach 23.12-30.12.2017
Chcesz być na bieżąco? Polub bloga na Facebooku!


Zdjęcie: pixabay.com 

grudnia 23, 2017

Booknet (30)

Booknet (30)

1. Archiwum Gabriela Garcíi Márqueza dostępne dla wszystkich online!
Centrum Harry’ego Ransoma przy Uniwersytecie w Texasie, które dwa lata temu kupiło za kwotę 2,2 miliona dolarów archiwum Gabriela Garcíi Márqueza, realizuje bezprecedensowe przedsięwzięcie udostępnienia całej jego zawartości w Internecie. Do sieci trafiło właśnie 27 tysięcy skanów. To mniej więcej połowa przebogatej kolekcji materiałów pozostawionych przez noblistę.

2. Rozesłał anonimowo książkę noblisty do wydawców. Nikt nie był zainteresowany publikacją
O tym, jakie zmiany na niekorzyść zaszły w ostatnich dziesięcioleciach na rynku książki, ma przekonywać eksperyment przeprowadzony we Francji. Pewien pisarz rozesłał do wydawców anonimowo fragment jednej z najsłynniejszych powieści noblisty Claude’a Simona (na zdj.). Nie znalazł się nikt, kto byłby zainteresowany jej publikacją.
3. 15 najlepszych książek roku 2017 według "Wyborczej"
Dziennikarze wybrali po trzy książki, bez których nie wyobrażają sobie mijającego roku. Kolejność przypadkowa.

4. Nie chodzi o to, żeby kobieta się oburzała, że ktoś ją klepie po tyłku, bo jej oburzenie jest oczywiste, ale o to, żeby jej kolega dał drugiemu koledze w pysk
"Afera z Januszem Rudnickim pokazała, że granica nie polegała na tym, kto kogo zna lub nie, tylko przebiegała pokoleniowo. To, co dla Kazimiery Szczuki może ujść jako styl, żart, dla mojej córki jest obciachem. Jak Frasyniuk pozdrawiający szanownych panów i piękne panie". Rozmowa z Zygmuntem Miłoszewskim.

5. Córka Arthura Millera nakręciła film dokumentalny o ojcu
Rebecca Miller, scenarzystka i reżyserka, która ma w dorobku m.in. takie filmy, jak „Ballada o Jacku i Rose” oraz „Plan Maggie”, nakręciła dokument o swoim ojcu. A jej ojcem był nie byle kto, bo nagrodzony Pulitzerem dramaturg i prozaik Arthur Miller.

6. 10 najlepszych komiksów 2017: "Hawkeye", "Totalnie nie nostalgia", "Powstanie. Film narodowy"...
Rok 2017 był dla komiksu niezwykle udany i obfitował w najlepsze od lat premiery rodzime i zagraniczne. Na naszej liście znajdziecie opowieść o dziewczynie zdeterminowanej, by zostać gwiazdą Hollywood, wstrząsającą spowiedź porwanego na Kaukazie Francuza czy portret blokersów, którzy wiedzą, że w życiu nie czeka ich nic dobrego.
Czytaj dalej >> http://wyborcza.pl/7,75517,22807472,10-najlepszych-komiksow-2017.html
Setka, czyli integracja. Springer o książce "Setka. Sklepy alkoholowe" Macieja Rawluka
Maciej Rawluk zrobił typologię fotograficzną sklepów monopolowych w jego rodzinnej Łodzi. A jest ich w tym mieście prawie 1,5 tysiąca. To pięć razy więcej, jak sam zauważa we wstępie, niż w całej Norwegii.
*****************
Przez cały tydzień śledzę około literackie wydarzenia. Przeglądam prasę i internet. Wyszukuję ciekawe informacje, inspirujące filmiki i ważne rozmowy. Na bieżąco publikuję je na facebookowym fanpage’u. W piątek, zebrane w postaci „Booknetu” lądują na blogu.

Powyżej znajdziecie materiały opublikowane na fb w dniach 16-23.12.2017
Chcesz być na bieżąco? Polub bloga na Facebooku!

Zdjęcie: pixabay.com 

grudnia 19, 2017

Fragment książki: Smaki miłości

Fragment książki: Smaki miłości
Hollywood, Kalifornia
1934

Dała do zrozumienia, że przyjdzie na kolację z mężem. Zrobiła to z premedytacją, a zjawiła się sama, odgrywając rolę rozczarowanej żony, wzruszyła ramionami, udała poirytowanie. W wyobraźni przygotowywała się na ten moment, odkąd  dowiedziała się, że Gigi wyjeżdża z miasta. Zaplanowała wieczór tak, by skupić na sobie całą uwagę Tima.        
– Przypominałam o tym Alowi już tydzień temu – tłumaczyła się. – A jeszcze raz dziś rano. Doprawdy, nie wiem, gdzie on ma głowę.
Tim, w eleganckim czarnym garniturze, otoczony dymem papierosowym i aurą nonszalancji, nachylił się i pocałował ją w policzek. Od niepamiętnych czasów był siwy.         
– No cóż – powiedział. – Może później do nas dołączy.               
– Kto wie. Poszedł na jakieś ważne spotkanie.
Wygładziła dłońmi fałdy naelektryzowanej spódnicy, a potem, by zsunąć sweter z ramion, położyła torebkę na stolik. Z przyzwyczajenia przyniosła w niej złożony na pół maszynopis. Potrafiła przekonująco zagrać pilną uczennicę. Wiedziała, w jakich okolicznościach Tim poznał swoją żonę.
Tego wieczoru Gigi wraz z innymi gwiazdkami ze swojej wytwórni odbywała jeszcze tournée po centralnych stanach. Określenie gwiazdka pasowało do niej jak ulał – dopiero niedawno rozbłysła
i zaczęła jaśnieć. Jako szesnastolatka wyszła za Tima, który zakochał się w niej kilka lat wcześniej, kiedy jeszcze była dzieckiem. Mary Frances zazdrościła im intymnej relacji i wzajemnego oddania, wyobrażała sobie, że prowadzą wspaniałe życie, do którego nikt nie ma dostępu.
Jej też marzył się taki związek. Niekiedy przesiadywali z Alem do późna sam na sam, ale od jego powrotu do Kalifornii z każdym dniem w Mary Frances narastało poczucie osamotnienia
i rozdrażnienie, zaczęła się martwić, że to okazuje. W czasie podwieczorku dla żon pracowników wydziału jakaś kobieta w niebieskiej bluzce z szerokimi rękawami, z których jeden spływał na trzymany przez nią talerzyk, delikatnie zasugerowała, że Mary Frances i Al powinni założyć rodzinę. Powiedziała to takim tonem, jakby czytała z podręcznika, a Mary Frances wyobraziła sobie, że najbliższe czterdzieści lat spędzi, uczestnicząc w takich herbatkach. Teraz na samo wspomnienie tamtej sytuacji oblała się rumieńcem.
– Dobry Boże. – Tim spojrzał na nią znad menu. – Czerwienisz się. Denerwujesz się?
– Nigdy się nie czerwienię.        
– Nie zwróciłbym na to uwagi, gdybym nie był zaskoczony.      
– Daję wyraz nabytej we Francji otwartości – powiedziała.       
– Okazuję typowo kontynentalną swobodę obyczajową.          
– Tak czy inaczej, do twarzy ci z rumieńcami.    
– Nie prowokuj mnie, bo ani się obejrzysz, jak zacznę opowiadać historie o dziwkach z place d’Armes częstujących klientów ciastem i winiakiem.     
– Powinny mnie oburzyć dziwki czy to, że częstują ciastem?     
– To, że celebrują obiady. Ustawieni w kolejce chłopcy z wybałuszonymi oczami czekają, aż one zjedzą deser. Nie mogła uwierzyć, że się czerwieni.        
– Tęsknisz za Francją? – zapytał.             
– Och, tak.         
– To kraj, gdzie ludzie w trakcie posiłku koncentrują się wyłącznie na jedzeniu.
Powiedział to cicho i wrócił do czytania menu, a przecież i ona od wielu dni myślała o tym, jak intensywne życie prowadzą tutaj, w Kalifornii, gdzie każdy dzień zdawał się przepełniony po brzegi
i chronicznie brakowało czasu. Tim wiedział sporo i znał wszystkich. Znowu przeszedł ją znajomy dźwięczny dreszcz, ścisnęła serwetkę, by ukryć drżenie rąk.
Kelner podszedł, a Tim złożył zamówienie.
Przyniesiono im z baru dwa gibsony w szerokich kieliszkach z delikatnego szkła. Gin na kruszonym lodzie był zimny. Podano im ozdobione falbaną z ogórka trzęsące się pagórki galarety, poddające się naciskowi łyżek, i następną kolejkę mocnego ginu, otaczał ich aromat mięsa z rusztu
i brzęk srebra uderzającego o talerze, odległe odgłosy kuchennej krzątaniny, coraz bardziej uporczywe i chropawe, jak odgłosy żywego organizmu.
Głęboko zaczerpnęła powietrza i wreszcie oznajmiła, że ukazał się jej artykuł o Lagunie.
– Słońce i piasek. Właściwie to kolonia artystyczna. Trochę koloryzowałam, ale bądź co bądź to esej
z trzema ilustracjami, podpisany moim nazwiskiem. Tim uniósł kieliszek.           
– Za Mary Frances Fisher i jej pierwszą publikację.        
– M.F.K. Fisher. Piszę jako M.F.K. Fisher.           
– Naprawdę?   
– Moja matka podpisuje czeki samymi inicjałami. Niewiele myśląc, wysłałam tekst opatrzony trzema literami i nazwiskiem. Później redaktor o nazwisku Hanna poprosił listownie o spotkanie z panem Fisherem. W pierwszej chwili myślałam, że chodzi mu o Ala.             
– Coś podobnego.         
– Zaprosili na rozmowę pana Fishera.   
– Trudno mi uwierzyć, że na podstawie twoich tekstów wzięto cię za mężczyznę.
Zaśmiała się. Była kobietą o oszałamiającej, klasycznej urodzie: oczy o ciężkich powiekach, usta czerwone jak u lalki i regularne, wyraziste rysy twarzy. Śmiech tylko dodawał jej uroku, a bardzo łatwo było ją rozbawić.    
– Dobrze jest coś skończyć albo przynajmniej mieć takie poczucie – dodała. – I dostać zapłatę. Al tak się namęczył, by zdobyć posadę w Occidental, tak trudno dzisiaj o pracę, a jego poemat…
– Ach, ten jego poemat – przerwał jej Tim z westchnieniem.   
– Tak. No właśnie.         
– Wiecznie nie napisany poemat. Zaśmiała się znowu i nachyliła w jego stronę, a jemu spodobało się to, że ona nie owija w bawełnę. Lubiła się śmiać. Lubiła jeść i pić. Często myślał o tym, że musi lubić
i inne rzeczy. Choć Al był jego najbliższym przyjacielem, to towarzystwo Mary Frances sprawiało mu dziką przyjemność.               
– A co Al sądzi o M.F.K. Fisher? – zapytał.          
– Och, jeszcze o niczym nie wie. Przynajmniej na razie. Najpierw chciałam ci podziękować za pomoc.
Poczuł się tak, jakby wyciągnęła dłonie nad stolikiem i objęła jego twarz. Zorientował się, że nie wspomniała mężowi o tej kolacji.
Tim wpatrywał się w talerz, ostatni kęs leżał obok łyżki. Jego myśli podążały jedna za drugą.
Jak to możliwe, że osoba tak rozmowna zachowywała jednocześnie taki dystans? Zadała sobie tyle trudu, by spotkać się z nim w cztery oczy. Przyglądał się jej twarzy, a w jej spojrzenie na ułamek sekundy wkradła się niepewność. Tyle decyzji musiała jeszcze podjąć, tak wiele jeszcze przed nim skrywała.
– Masz ogromny talent – pochwalił ją. – Już to mówiłem.
Uniosła głowę, odsłaniając wspaniale zarysowaną, białą szyję.               
– Och, komplementów nigdy dość.
Nie zdziwiło go wcale, że dziękuje jemu, a nie ze swojemu mężowi, on sam zaczął pisać
i malować pod wpływem kuzyna, a nie ojca czy nauczyciela. Nigdy nie wiadomo, kto skrzesze w nas pierwszą iskrę. Al zawsze uważał, że pisanie to tylko kolejne obok rysowania, gotowania, rzeźbienia
i dziergania hobby Mary Frances, bo nie chciał, by żona z nim rywalizowała i – prawdę powiedziawszy – trudno było mieć mu to za złe.
Tim jeszcze raz pochwalił jej talent, dyscyplinę, warsztat literacki i spojrzenie na świat, dodając, że są do siebie bardzo podobni. Al, wykładowca akademicki, też ma swoje muzy i inspiracje, a Gigi gra w filmach, ale Tim i Mary Frances – dotknął jej dłoni – są zupełnie inni. Ona pracuje nad książką jedyną w swoim rodzaju. Zorientował się, jak banalnie to zabrzmiało, ale właśnie tak uważał. Powtarzał to
w myślach tysiące razy, kiedy przypatrywał jej się, jak ślęczała nad zeszytem, opowiadała mu jedną ze swoich historii albo pochylona nad kartką czytała mu na głos. Tego wieczoru oczekiwała, że okaże jej swój podziw, i właśnie tak się stało.
Czuł, jak z jej dłoni promieniuje energia, kiedy jej dotykał, stawiała mu delikatny opór – nagle zobaczył ją w zupełnie innym świetle i zaczął zastanawiać się, czy uprawia sport, gra na jakimś instrumencie, obgryza paznokcie, ssie kciuk, dotyka się czy używa perfum. Jego uważne spojrzenie taksowało jej ciało, nieustannie ją komplementował, ale jedyne, o czym mógł myśleć, to linia jej pleców, perfekcyjnie wkomponowana łopatka, miejsce, gdzie zaczynał się rękaw jej zielonej sukienki. Poruszyła nogami pod stolikiem, a on poczuł, jak jej uda elektryzują się w zetknięciu z tkaniną. Dostrzegł wszystkie szczegóły, przejrzał ją na wylot, ze wszystkich stron – na tym polegał jego talent. Już czas,
by to on ją zaskoczył.   
– Nie powiedziałbym tego, gdyby siedział z nami Al, mimo że to prawda, a on dobrze o tym wie. Jednak w jego obecności bym się powstrzymał.  
– A przy Gigi? – zapytała.           
– Och – westchnął, rozluźniając się i odchylając w tył.  
– Mówię jej o wszystkim.

Kelner podał jej pstrąga pod szklaną pokrywką. Oddzielił różowe mięso od ości, pokroił je na spore, nieregularne płaty, choć Mary Frances potrafiła przecież posługiwać się sztućcami. W restauracji takiej jak ta kelner miał obowiązek nadskakiwać damom, a one mu na to pozwalały. Tim podparł brodę koniuszkami palców. Rozbawiło go to, a może nawet rozśmieszyło, nie potrafiła go rozgryźć, miał słodkie błękitne oczy, niewinne jak u niemowlaka. Po rybie podano przepiórkę en papillote,
z pękniętego pergaminu wydobywał się intensywny aromat siana, usta Mary Frances zalśniły od tłuszczu i wina. Zapomniała o Alu, Gigi, komentarzach, jakie wywoła później ten wieczór, i zajęła się wyłącznie jedzeniem.
To prawda, znała się na sztuce, potrafiła pisać, była piękna, inteligentna i kłębiły się w niej inne, wciąż kształtujące się talenty, ale właśnie w tym była naprawdę dobra. Jadła powoli, po chwili odsunęła się od talerza, na jej twarzy pojawił się wyraz rozkoszy. Zawsze miała ochotę skosztować czegoś jeszcze.

Rukiew z cytryną, kawałek ciasta, gorzka kawa i resztka wina. Kiedy wychodzili, było już późno, ale
w restauracji wciąż siedziało mnóstwo rozpromienionych gości, jakby znaleźli się w miejscu, gdzie czas płynie innym rytmem. Mary Frances zakręciło się w głowie. Ich spotkanie kilkakrotnie dobiegało już końca, nadarzyło się już tyle okazji, by dalszą część planu odłożyć na kiedy indziej albo się wycofać. Teraz musieli wracać, zdążyła przekazać Timowi dobre wieści i mu podziękować, ale potem wieczór utkwił w martwym punkcie. Na co jeszcze czekała?
Tim pomógł jej włożyć sweter i wygładził go na ramionach, niechętnie odrywał palce od karku i ciemnego splotu jej włosów. Parkingowy podjechał jej chryslerem i wysiadł, podając im kluczyki. Kiedy wzięła Tima pod ramię, ich dłonie się spotkały.
Znowu przypomniała sobie o popołudniowej herbatce, eleganckim saloniku i gospodyni
w białych rękawiczkach. Jedna z żon grała na wiolonczeli, inna opowiadała o rocznym pobycie
w Chinach, kolejna rozprawiała o zamiłowaniu do brydża, zachęcając pozostałe, by się zebrały i założyły klub. Żadnej z nich nie obchodziło, czym zajmuje się Mary Frances, a nawet gdyby ją zapytały, skłamałaby.
Tim nachylił się, by pocałować ją w policzek.
– Odwiozę cię do domu – zaproponował. Mary Frances przywarła do jego ramienia.
– A co potem? Kto ciebie odwiezie?     
– Szkoda, że nie mieszkamy tak blisko, żebym mógł wrócić piechotą.   
– A wtedy co byśmy zrobili? Wciąż czuł ciepło na policzku dotkniętym lekko przez jej usta.       
– Mary Frances – powiedział. – Wspaniale, że Al musiał pracować dziś do późna.          
– Tak, myślę, że pracował.         
– Możesz mu przekazać, moja droga, że wszyscy dziś długo pracowaliśmy.
Otworzył przed nią drzwi chryslera i pomógł jej usiąść za kierownicą, fałdy zielonej sukienki musnęły nogawkę jego spodni. Podniósł rąbek materiału zwisający do samej ziemi i potarł go między palcami.
– Tim? – powiedziała.
On życzył jej dobrej nocy, a może tylko mu się wydawało. Sporo wypili, tyle rozmawiali. Jej twarz zwrócona ku niemu w oknie samochodu teraz straciła kontury opromieniona światłem
z otwartych drzwi restauracji, Mary Frances wyglądała tak, jakby płynęła w płytkiej wodzie unoszącej jej szmaragdową sukienkę.
Tim zwrócił uwagę na parkingowego dopiero wtedy, kiedy ten dotknął jego łokcia, pytając:
– Proszę pana, przyprowadzić pański samochód? Był chłopcem, nawet jeszcze się nie golił, na mankiecie marynarki miał tłustą plamę.
Tim poklepał go po plecach, czując przypływ energii. Uwielbiał kobiety. Uwielbiał i swoją żonę, i Mary Frances w intensywnie zielonej sukience, jej lśniące usta i płynące z nich inteligentne słowa. Kochał Gigi, ale teraz cieszył się, że wróci do pustego domu. Chciał tam pobiec.  
– Sam po niego pójdę.
 Wzdłuż Wilshire szedł na parking przeznaczony dla gości restauracji. Przez chwilę próbował nadążyć za tylnym, kremowym zderzakiem chryslera.

W Hollywood zapadała noc, ale światła wytwórni Paramount chwytały ją i odpychały ku niebu, Tim pędził wzdłuż Mulholland, a miasto wznosiło się i opadało niczym wielkie połyskujące morze,
aż wreszcie zanurzył się w Laurel Canyon, gdzie domki tuliły się do pogrążonego w ciemności zbocza. Ten należał do kochanki producenta, następny do tancerki z zespołu baletowego, włączone lub wyłączone światło na ganku i pojedynczy sygnał telefonu świadczyły o konszachtach mężczyzn z ich kochankami, o ich ciemnych sprawkach, w Hollywood bowiem nigdy nie zapadała noc dość głęboka, by stanąć na przeszkodzie wielkim planom i występkom urągającym moralności.
Mieszkał tu tylko ze względu na Gigi.
Obiecał jej, że w Kalifornii zostanie gwiazdą filmową i – Bóg mu świadkiem – zagra sekretarkę Barrymore’a w jego kolejnym filmie. Jej gwiazda miała wznosić się na firmamencie, a Gigi dostawać coraz lepsze role, zagrać żonę, dziewczynę, matkę dzieciom. Idąc podjazdem do ich białego, przysadzistego domu, czuł się tak, jakby wkraczał na plan filmowy, gdzie niewidoczny sztab ludzi haruje w pocie czoła, by dekoracje nabrały pozoru trwałości i realności.
Zostawił kluczyki na stoliku w holu obok wazonu z bukietem tulipanów, które od wyjazdu Gigi przywiędły i zmizerniały. Obok rzucił marynarkę, krawat i spodnie, a koszulę zdjął przez głowę. Mógł uprzątnąć ten bałagan rano albo zdać się na pokojówkę. Póki był tu sam, nie miało to żadnego znaczenia.

Obudziło go podwójne stuknięcie w próg sypialni – to był odgłos kobiecych butów upuszczonych
na podłogę, jeden po drugim.
– Nie śpij, bo cię okradną – szepnęła. Zapalił światło.   
– Mary Frances? Wszystko w porządku?            
– Drzwi były otwarte. Weszłam bez pukania.
Jego ciało o wydatnych żebrach, pełne zagłębień, szczupłe, ale nie wiotkie, tonęło
w poduszkach. Wprawdzie jako uczestnik dwóch wojen nauczył się, że należy bezustannie zachowywać czujność, ale jej widok go zaskoczył. A ona zaskoczyła samą siebie.
Kładąc torebkę na komodzie, uświadomiła sobie, jakie to niedorzeczne, że wciąż ma przy sobie złożony na pół maszynopis. Nie przychodziło jej do głowy żadne sensowne wyjaśnienie: przecież mieszkała daleko stąd, na wzgórzach, tam czekał na nią mąż. Nareszcie wieczór osiągnął punkt kulminacyjny. Przyjechała tu tylko z jednego powodu.
Zdjęła zegarek i odłożyła go na komodę.
Tim nie spuszczał jej z oczu.
– Masz rację – przyznał. – Nigdy się nie czerwienisz.    
– Przecież mówiłam.    
– Moja droga, która to godzina? Wyglądasz jak dziewczynka, która już dawno temu powinna spać.
A więc rzucił jej wyzwanie.        
– Mary – wyszeptał. – Nie.
Odwróciła się, jej palce odnalazły zamek sukienki i zaczęły go rozsuwać ząbek po ząbku. Miała nadzieję, że nie wygląda tak idiotycznie, jak się czuje, ale wiedziała, że nie ma innego wyjścia. Musiała się przekonać, czy on jej naprawdę nie chce, jeśli cokolwiek miało się między nimi wydarzyć, to właśnie teraz, a gdyby wszystko zrujnowała, to, do cholery, mówi się trudno.
Poczuła, jak za jej plecami łóżko ugina się pod ciężarem Tima, a potem między udami poczuła muśnięcie opuszków jego palców.
Zniknął w jej ustach.

Nikomu o tym nie powiedzą. Rano, u progu nowego tygodnia, Tim z bukietem wyjdzie po Gigi na Union Station. Obładowany jej bagażami będzie przedzierał się przez gromadkę dziewcząt o farbowanych, falowanych włosach – każda jak orchidea o mięsistych, jaskrawych płatkach, z objuczonym mężczyzną u boku. Zabierze Gigi do domu. Ona usiądzie przy fortepianie, krzyżując kostki, i zapyta go, co grywał, kiedy jej nie było.
Ten moment stanie mu przed oczami: tęsknił za nią, zawsze ją kochał, ale czasem przez przypadek popełniamy głupstwo. Wyzna, że pod jej nieobecność zdarzyło się coś dziwnego, i wyobrazi ją sobie skąpaną w świetle na zdjęciu z Eddiem Cantorem, w ciężkiej blond peruce, która skrywa jej ciało przed obiektywem kamery – niewolnica z haremu, z odchyloną głową, z twarzą zatrzymaną
w kadrze, wyniosła jak rumak, Gigi należąca tylko do niego, od kiedy skończyła trzynaście lat. Opowie jej o przedziwnym wydarzeniu, jakie miało miejsce pod jej nieobecność – ich przyjaciółka Mary Frances w środku nocy zjawiła się w jego łóżku – a kiedy tylko to z siebie wyrzuci, nad ich głowami coś pęknie
i zaleje ich fala gorącego światła.
Ona położy drobną, alabastrową dłoń na jego ręce, zapewniając go, że nic takiego się nie stało. Wtedy on zauważy, że nawet nie zdjęła kapelusza, ale ściągnęła obrączkę ze szczupłego, jasnego palca, a bukiet lilii o pudrowym zapachu coraz bardziej jej ciąży. Zabraknie mu słów.
Teraz jednak wydawało mu się, że to Mary Frances spija słowa z jego ust. Po tym, jak zjadła wszystko do ostatniego kawałeczka, syta, pijana i wilgotna szepcze mu do ucha, co i jak chciałaby z nim zrobić, mocno do niego przywiera, on odczuwa siłę jej nóg, ich mocny uścisk, choć ona nie milknie, on nie pojmuje ani słowa, ale coś w nim pęka. Jej halka ślizga się po jego skórze, a on wreszcie rozbiera Mary Frances i oboje są nadzy.
Niewiele rzeczy Mary Frances uważa za tak naturalne jak nagość, ale teraz patrzy w dół,
w przestrzeń pomiędzy nimi, nie starcza jej śmiałości, by spojrzeć mu w twarz, dlatego próbuje odnaleźć sens w jego ciele, jej wzrok szuka miejsc, w których poszczególne elementy do siebie przylegają, układając się w funkcjonalną całość, przypomina jej się ryba filetowana przez kelnera, czyż to nie cud, że można zajrzeć do wnętrza? Właśnie tak chce patrzeć na Tima. Boi się kolejnego pragnienia.
Strach maluje się chyba na jej twarzy, bo Tim z niepokojem pyta: „Co?”, nic więcej nie chce mu przejść przez gardło, nie potrafi dokończyć: „Coś nie tak?”, „Co się dzieje?”, wszystkie te pytania wydają się nie na miejscu, chciałby je zadać, ale się waha, nic do niej nie dociera, nic nie może wypełnić przestrzeni, która teraz się rozrasta, rozpycha między nimi. Och, niech to szlag – myśli ona. – Niech
to szlag. Mimowolnie wydobywa z siebie głos, ale zanim zdąży wyznać mu miłość, jego usta spadają na jej wargi, zakrywają je, opatrzność nad nią czuwa, przecież nie dlatego zapragnęła Tima, że go kocha, to nie miłość kazała jej zawrócić na ciemnej autostradzie i przywiodła ją ku tej chwili, tylko nieposkromiony apetyt, bezwzględny, nieznoszący sprzeciwu, równie rzeczywisty jak miłość, ale znacznie niebezpieczniejszy.
Teraz ona myśli tylko o jednym: Nie przestawaj, nie przestawaj. Nie przestawaj.

Wyszła, kiedy on jeszcze spał, maszynopis wyjęła z torebki i zostawiła obok jego marynarki w holu. Sprowadziła auto z podjazdu na luzie i dopiero potem zapaliła silnik, a światła włączyła, kiedy zbliżyła się do głównej drogi, pędem przejechała przez kanion do należącego do jej rodziny letniego domku
w Lagunie, gdzie – jak poinformowała Ala – zamierzała spędzić całą noc. Dziwne – wszystko potoczyło się tak naturalnie. Kiedy otworzyła drzwi i okna, zapach eukaliptusów i zeszłorocznych popiołów uderzył ją jak pięść.
Na regale na poddaszu leżała kartonowa teczka z bez mała pięćdziesięcioma sonetami, tyle razy je czytała, kartki pomięły się i pozaginały, bo nie rozstawała się z nimi przez całą zimę przed zaręczynami, kiedy Al był daleko, uczył angielskiego w szkole z internatem w Wyoming. Wyznał jej,
że pisał do niej długimi, mroźnymi nocami, póki nie wypaliły się świece, a atrament nie zamarzł
w kałamarzu. Sonety nie były o niej, tylko dla niej. Przez papier wyczuwała emocje piszącego, nawet jeśli nie potrafiła ich nazwać. Pragnęła, by i ją przepełniły.
Była leniwą studentką, kiedy się poznali, uczyła się w szkole letniej na Uniwersytecie Kalifornijskim, ale jej listy były tak żarliwe, że kiedy Al przyjechał do niej w czasie przerwy bożonarodzeniowej, natychmiast chciał się żenić, a potem zabrać Mary Frances z Kalifornii do Francji, do Dijon, gdzie dostał trzyletnie stypendium. Kiedy po raz pierwszy się pocałowali, ona wpadła w jego ramiona, podłoga zakołysała się pod nią jak pokład statku. Miała dwadzieścia jeden lat.
Francja to była bajka, przygoda, przedłużony miesiąc miodowy. Al studiował, więc mieli tylko tyle, ile przysyłali im jej rodzice, Rex i Edith. Alowi nie starczało czasu na własną twórczość, choć uczył się po to, by zostać pisarzem. Może dlatego, zamiast poświęcać czas na naukę profesji, lepiej od razu się nią zająć. Mamy tak niewiele czasu.
To właśnie do domku letniego w Lagunie wrócili z Alem z Dijon i tam spotkali Tima i Gigi.
Zaczęło się od niewielkiego trzęsienia ziemi. Kiedy minęło, na wysypanej żwirem drodze zobaczyli Gigi w letniej, kraciastej sukience z powiewającymi na wietrze wstążeczkami, które oplatały jej szyję. Za jej plecami na przechylonym słupie wysokiego napięcia z kabla wystrzeliły z sykiem iskry,
a nadchodząca Gigi wyglądała tak, jakby wyładowanie elektryczne obudziło ją do życia. Mary Frances zauważyła, że Al wypina pierś. Ona wyprężyła się jeszcze bardziej.         
– Dobry Boże, oto i cała Kalifornia – przywitała ich Gigi. Wypuściła z rąk na ziemię resztki porcelanowego pieska.          
– Dillwyn i Gigi Parrishowie. Dillwyna nie było. Cała trójka spojrzała na ganek z ozdobną balustradą.
– Timmy! – zawołała.
Od tamtej chwili nie rozstawali się z Parrishami, którzy wynajmowali sąsiedni dom, podczas gdy Tim remontował inne, jeden w Lagunie, a drugi w Laurel Canyon. Był starszy od nich, zajmował się sztuką, wcześniej prowadził restaurację, a przed wielu laty opublikował powieść i ilustrował kilka poczytnych książeczek dla dzieci napisanych przez swoją siostrę. Miał koneksje w Nowym Jorku
i Hollywood. Zlecił Alowi malowanie ogrodzeń i wtedy razem wpadli na pomysł scenariusza. Mary Frances pamiętała wieczory, kiedy gadali nad butelką wina, przy zapalonym kominku, za oknami świstał wiatr, a Gigi wisiała nad nimi niczym kryształowy żyrandol. Mary Frances często wydawało się, że zaczęła pisać tylko po to, żeby nie dać o sobie zapomnieć.
Dobrze wiedziała, że Al po wykonaniu zlecenia z ulgą wrócił do życia uczelnianego, jesienią dostał bowiem pracę w Occidental College. Po raz ostatni widzieli się Parrishami kilka miesięcy wcześniej, pod koniec lata, tuż przed przeprowadzką do Eagle Rock.
Mary Frances tęskniła za tym domem. Wychowała się, niemal dosłownie, przy długim stole stojącym nad brzegiem morza. Salony i kucharki, herbatki i przyjęcia w mieście równoważyło lato spędzane na myszkowaniu wśród nadmorskich skał z siostrami Norah i Anne – miały stopy czarne od szlamu i brzuchy pełne ryb złowionych w sieci przez ich brata Davida. Laguna Kennedych. Przyjechała tu z nadzieją, że rodzinne miejsce podpowie jej, jak odnaleźć drogę w labiryncie.
Z wysmaganego wiatrem ganku przeszła ścieżką porośniętą szałwią na skalisty brzeg oceanu. Było jeszcze chłodno, łukowata plaża wydawała się całkiem opustoszała, a szeroki neon hotelowy na wybrzeżu raz po raz zapalał się i gasł. Usiadła na najniższym stopniu, ze stopami w piasku i wpatrywała się w fale uderzające o brzeg.
Słysząc odgłos kroków za plecami, odwróciła się i zobaczyła inną parę, którą widywali tamtego lata. Każdego popołudnia na kocu przesiadywał mężczyzna w obcisłym stroju plażowym, a kobieta ubrana jak pielęgniarka wcierała olejek w masywne opalone plecy swojego towarzysza. Teraz, mijając Mary Frances przycupniętą u dołu schodów, przerwali rozmowę i podjęli ją, dopiero kiedy się oddalili.
Latem mężczyzna obserwował ją, jak wychodziła z oceanu, siedział, obejmując rękami kolana
i mrużył oczy, kiedy raziło go słońce. Codziennie, idąc w stronę schodów, przechodziła obok nich
w mokrym kostiumie kąpielowym, prawie naga, a nieznajomy uporczywie się w nią wpatrywał. Pewnego dnia się odwróciła, popatrzyła mu prosto w oczy, wytrzymała ciężar jego spojrzenia. Wtedy zza niego wychynęła kobieta, wbiła zęby w jego pulchną dłoń jak suka przywołująca do porządku niesfornego szczeniaka, a on się zaśmiał, odwrócił się do niej, uśmiechnął i zaczęli rozmawiać. Mary Frances zgasła jak światło w oddali.
Teraz mężczyzna szedł wzdłuż krawędzi wody, tak by krople go nie dosięgły, jego towarzyszka pół kroku za nim, w szarym płaszczu na guziki, z założonymi rękami. Po chwili strzepnęła pyłek z rękawa jego swetra. Mary Frances już nie przechodziła obok ich koca, nastała zima i zapanował chłód, ale oni pomimo innej pory roku byli tacy jak zawsze.
Wkrótce Mary Frances miała wspiąć się po schodach na klif, a potem zasnąć na wąskim łóżku na poddaszu, następnego dnia zamierzała wrócić do Ala, a on nie zauważyłby niczego niepokojącego w jej wypoczętej twarzy, opalonej przez poranny wiatr. Na kolację przygotowałaby danie tak skromne jak posiłki, które jadali zazwyczaj we Francji, a potem przy kominku wypiliby resztkę dobrego koniaku. Al otworzyłby książkę, którą wspólnie czytali, Moby Dicka, a wielki biały wieloryb zabrałby ich
z powrotem na pełne morze.
Z całym zdecydowaniem, z butami w ręku domagała się tylko jednej jedynej nocy. Wydawało jej się, że po powrocie do Eagle Rock jej życie wskoczy na właściwy tor, że rozmyją się kontury, a ona sama już nie będzie wiedziała, czy wydarzenia tamtej nocy były jej dziełem czy może tylko z bardzo bliska obserwowała ich bieg.

Kiedy wróciła do Eagle Rock, Al zajmował się tym, co tak absorbowało go od początku ich małżeństwa, czyli pisaniem. Rano wychodził na zajęcia, wpadał na lunch, przynosił butelkę mleka, zjadał jajko sadzone na żytnim chlebie, całował ją w policzek przed powrotem na uczelnię i tyle go widziała do kolacji.
Jego maszyna do pisania dyktowała rytm domowego życia. Mary Frances myła naczynia, wieszała pranie, brała kąpiel, a jednostajne, mechaniczne staccato dobiegające od jego biurka
w sąsiednim pokoju wprawiało w drżenie szprosowe okna. Bała się tego, co mogłoby wypełnić jej głowę zamiast dźwięcznego stukotu klawiszy i odgłosu wkręcania kartki między wałki.
W Dijon Al bujał w obłokach, nawet po ślubie nie potrafiła odgadnąć jego myśli. Niekiedy zamierał na kilka minut, podkurczał szczupłe nogi pod krzesłem i wyglądał przez to samo okno, przy którym siedziała i ona. Czarna kawa, fajka, nieruchome klawisze maszyny do pisania, on wpatrzony
w omszałe dachy miasta, zupełnie jej nie dostrzegał. Nie lubiła, kiedy pracował w domu, bo wtedy wydawało jej się, że pomimo pozornej bliskości jej mąż przebywa bardzo, bardzo daleko. Wolała wyobrażać go sobie, jak przesiaduje w kawiarni na placu, nie zwracając uwagi na otaczających go ludzi, nawet na śliczne dziewczyny.
Zdejmowała aksamitne domowe pantofle i zakładała nogę na nogę, próbując ściągnąć na siebie jego uwagę. Koniuszkiem pióra postukiwała o zęby, mąciła ciszę cichymi cmoknięciami. Zwracała twarz ku słońcu, odchylała się na oparcie krzesła, zamykała oczy, ale w głowie krzyczała wściekle, wzywając go, by się do niej odwrócił. Wreszcie zrywała się z krzesła, a książka, którą trzymała otwartą na kolanach, spadała z trzaskiem na podłogę.
Dopiero wtedy Al reagował.     
– Kochanie – mówił, sięgając do kieszeni. – Dziś czwartek, prawda?
Wkładał jej w dłoń jakiś drobiazg kupiony na targu, dwa guziczki z kości słoniowej, woreczek
z lawendą albo szylkretowy grzebień do upinania włosów. Co czwartek dawał jej jakiś prezent na pamiątkę ich spotkania, a ona, obracając w dłoni byle świecidełko, czuła się tak, jakby sama je sobie zrobiła, kiedy wytężając całą siłę woli, wyrwała go z wzniosłego zamyślenia.
On się do niej uśmiechał, głaskał ją palcami po policzku i znowu wszystko było w porządku.
Teraz płoszył ją dzwoniący telefon, niepokoiło pukanie listonosza. Snuła się w korytarzu pod jego gabinetem – krzesło Ala, czarna maszyna do pisania Ala, poemat Ala, resztki wątłego światła padające na biurko – czekając, na aż on pozwoli jej wejść.          
– Kochanie – odezwał się – zrobiło się już tak późno?
Gestem przywołał ją do siebie. Oboje spojrzeli na bałagan na biurku: karteluszki z zapiskami, pełna popielniczka, rosnąca sterta rękopisów, o których pokazanie nie miała już zamiaru więcej go prosić. Mogłaby zakryć to wszystko kawałem płótna, spakować walizki i wyjechać na południe – do Meksyku albo z powrotem do Francji – i wrócić tu na wiosnę. Pewien chłodny świąteczny dzień spędzili na planowaniu wyjazdu do Algierii, choć dobrze wiedzieli, że to czyste mrzonki. Teraz też potrzebowała takiego planu, całej serii planów, takich, jakie niegdyś snuli wspólnie z Alem.    
– Kolacja? – zaproponowała.
Westchnął. Ze zmierzwionymi blond lokami wyglądał tak uroczo.          
– Oczywiście.
Zajął swoje miejsce przy kuchennym stole, a ona zapałką zapaliła stojącą obok niego świeczkę. Kiedy się krzątała, wydawała mu się równie odległa jak latawiec, który odfrunął za daleko, by go złapać. Niekiedy, odrywając się od biurka, nie potrafił sobie przypomnieć, czego ona od niego oczekuje, jak należy zagrać rolę męża.
Z szafki wyciągnęła mały kieliszek i butelkę sherry i postawiła je przy jego łokciu.          
– Co ja bym bez ciebie zrobił? – powiedział, ale ona nawet się nie odwróciła.
Zasłonił oczy dłońmi. Lubił wsłuchiwać się w kuchenną krzątaninę, skrobanie noża o deskę
i głuchy odgłos krojenia warzyw. Ten rytuał zainicjowali w ostatnich tygodniach we Francji, w ich mieszkanku panował taki ziąb, że Mary Frances gotowała kolację w płaszczu, oboje wtedy milczeli. Dopiero później, kiedy wtuleni w siebie przed piecem węglowym siedzieli nad wspólnie czytaną książką, zaczynali rozmawiać. Odkąd jednak Al spędzał całe dnie przy biurku, obecność Mary Frances zaczęła go przytłaczać.
Jego rodzice nie okazywali sobie zażyłości. Ojciec nigdy nie przyglądał się matce, jak gotowała ziemniaki i wielkie kawały mięsa, nie potrafił usiedzieć bezczynnie: czytał gazetę, słuchał radia, jadł,
a potem zabierał się do jakiegoś innego zajęcia. Al i jego brat Herbert nie pozwalali matce próżnować, potrzebowali jedzenia jak paliwa. Ojca absorbowały sprawy kościoła, codziennie odwiedzały ich grupki parafian. Wspólnota. Wspólnotę rodzice przedkładali nad wszystko.
A teraz Al czuł się wykorzeniony, został sam z Mary Frances i jej rodziną.          
– Wiesz – powiedział. – Larry twierdzi, że synek Fay mniej daje w kość, od kiedy zaczął mówić. Więcej słów, mniej krzyku. Może moglibyśmy kiedyś ich zaprosić.
Mary Frances się zaśmiała. Z Larrym znali się od niepamiętnych czasów.            
– Fay też?          
– Przecież ją uwielbiasz.             
– Uwielbiam Larry’ego. Ją zaledwie lubię.
Mary Frances usuwała błonki spomiędzy cząstek pomarańczy, gromadząc sok w misce. Jej nadgarstek zginał się miarowo. Kuchnię wypełnił cytrusowy aromat.              
– Wątpię, by zdecydowali się na kolejne dziecko – oznajmił Al.
Ostrze noża zatrzymało się na ułamek sekundy, ale po chwili wróciło do rytmicznej pracy.
– Och, czy nie dość jest dzieci na świecie? Najwyraźniej Fay ma już pełne ręce roboty.
Al nic nie odpowiedział. Odwróciła się.
– Najwyraźniej – powtórzył. Zakołysał kieliszkiem z sherry.
Dzień wcześniej z listu od matki dowiedział się, że napromienianie nie zmniejszyło cierpienia ojca, a nowotwór się nie wycofuje. Leczenie przez krwiobieg jest o wiele skuteczniejsze. Herbert wciąż jest w Chinach. Nic nie wskazuje na to, by planował ożenek i powrót do domu.
Za kuchennym oknem przemykał wieczór, świece podświetlały od dołu twarz Mary Frances, uwydatniając zarys jej szczęki. Zamarła, kiedy wspomniał o dzieciach, choć napomknienie było zawoalowane, a może źle odczytał jej reakcję. Doszedł do wniosku, że to on powinien poruszyć ten temat.
Wstał, wyciągając koszulę ze spodni.    
– Pójdę się umyć – oznajmił i wyszedł do łazienki.
Tłuszcz na patelni się spalił i sczerniał. Mary Frances doskoczyła do naczynia i chwyciła je przez ścierkę, wytarła kawałkiem gazety i zaczęła gotowanie od nowa, tym razem nie spuszczając kuchenki
z oczu. Podsmażyła cebulę i czosnek na złoto i posiekała kilka bladych listków estragonu rosnącego
w doniczce na parapecie. Intensywny świeży zapach przywodził na myśl wiosnę.
Wiosną w Dijon, podczas wspólnej górskiej wyprawy pod auspicjami Klubu Alpejskiego, starsze panie bez przerwy beształy ją za niepewne stawianie kroków i raczkującą francuszczyznę: la petite violette, violette américaine. Z irytacją spoglądała na Ala, a on się śmiał. Daleko jej było do delikatnego kwiatuszka. Gdy zatrzymywali się na posiłek, zamawiała suflet albo móżdżek cielęcy, potrawy
z wątróbki albo szpiku i tyle mocnego wina, że wzbudzała powszechne rozbawienie. W drodze do domu ich towarzyszki dały jej spokój.
Gdyby teraz przyszła jej ochota na móżdżek cielęcy, to nie wiedziałaby nawet, gdzie i za co go kupić. Żywili się wyłącznie warzywami, książkami, tytoniem i ciszą. Zblanszowała i posiekała pęczek szpinaku. Ubiła jajka z estragonem i jeszcze raz rozgrzała patelnię. Przyrządziła sałatkę z awokado
i pomarańczy. Podała butelkę piwa i chleb. Na dzisiaj tyle powinno wystarczyć.
Jej matka zawsze mogła liczyć na kucharzy oraz obfite spiżarnie i lodówki, ale we Francji nie było miejsca na przechowywanie zapasów i Mary Frances nauczyła się wykorzystywać to, co akurat miała pod ręką. Al też wyniósł z tego lekcję, nie oczekiwał, że ona otoczy go troską, poda mu codziennie mięso z ziemniakami, ciasto i kawę, zrozumiał raczej, że bycie razem polega na dawaniu i braniu. Rozmowie. Chwyciła patelnię przez ścierkę i wsunęła pod ruszt. Od jakiegoś czasu właśnie takie rozmowy z Alem wydawały jej się najbezpieczniejsze.
On wrócił do kuchni i zapytał, czy ma ochotę na drinka u Parrishów. Mary Frances oparła się
o kuchenkę. On trzymał zaproszenie.  
– Gigi nie wyjechała? – zapytała.            
– Na pewno już wróciła. Przyjęcie powitalne? – Al uderzył zaproszeniem o dłoń. – Za długo ich nie widzieliśmy.
– Tak – odparła. – To prawda.
Jak mogła być taka naiwna. Oczywiście wciąż będą wspólne drinki, kolacje, wyjścia do kina czy karty z Parrishami, ale czymkolwiek był ten gwałtowny rozbłysk, który pojawiał się, kiedy ich oczy spotykały się nad stołem, więcej go nie zobaczy, ponieważ nie był dla niej wystarczający. Nie potrafiła zadowolić się namiastką ani zrezygnować.

Momentalnie jej myśli zwróciły się ku przeszłości, poczuła pod palcami skórę Tima, jakby jej naprawdę dotykała, choć jej dłonie szukały właśnie ostatniego noża w pełnym wody zlewie. Podstawowe odruchy ją zawodziły. Wyciągnęła frittatę z piekarnika, ukroiła sobie i Alowi trójkątne kawałki, polała sosem sałatkę, otworzyła piwo i nakryła do stołu. Al podziękował skinieniem głowy. Cóż im pozostało? Nachylili się nad posiłkiem i jedli.

grudnia 15, 2017

Literacki przegląd tygodnia. Booknet (29)

Literacki przegląd tygodnia. Booknet (29)

1. Fragment książki Sylwii Chutnik "Kobiety, które walczą".
Joanna Piotrowska: Większość kobiet po treningach WenDo nie doświadcza już agresji. Ich postawa się zmienia, inaczej mówią, chodzą

2. W 2018 roku mają ruszyć zdjęcia do ekranizacji „Złego” Tyrmanda. Szykuje się jedna z najdroższych polskich produkcji filmowych
PMPG Polskie Media, Water Color Studio i Matthew Tyrmand podpisali list intencyjny o współpracy przy ekranizacji powieści Leopolda Tyrmanda „Zły”. Zdjęcia do filmu mają ruszyć w 2018 roku, premiera planowana jest na przełom roku 2019 i 2020 roku, w przededniu 65. rocznicy wydania kultowej powieści.

3. Max – kot, któremu zabroniono wchodzenia do biblioteki, zyskał sławę w prasie i w Internecie
Max jest kotem, ma trzy lata i bardzo lubi chodzić do uniwersyteckiej biblioteki. Zabroniono mu tam jednak wstępu. I co? Stał się gwiazdą Internetu oraz gazet. Ma nawet powstać o nim książka dla dzieci.

4. Osiem książek najczęściej nagradzanych w 2017 roku
Jeżeli uznamy, że nagrody mogą być wyznacznikiem wartości literatury, to najlepszą książką 2016 roku była powieść Anny Cieplak "Ma być czysto". W najlepszej ósemce znalazły się m.in. takie książki jak "Fałszerze Pieprzu" Sznajderman, "Dwanaście srok za ogon" Łubieńskiego i tom poezji "Skok w dal" Kronholda.


*****************
Przez cały tydzień śledzę około literackie wydarzenia. Przeglądam prasę i internet. Wyszukuję ciekawe informacje, inspirujące filmiki i ważne rozmowy. Na bieżąco publikuję je na facebookowym fanpage’u. W piątek, zebrane w postaci „Booknetu” lądują na blogu.

Powyżej znajdziecie materiały opublikowane na fb w dniach 08.12 - 15.12.2017
Chcesz być na bieżąco? Polub bloga na Facebooku!

Zdjęcie: pixabay.com 

grudnia 08, 2017

Literacki przegląd tygodnia. Booknet (28)

Literacki przegląd tygodnia. Booknet (28)

1. Prezent na święta? Najciekawsze nowe kryminały poleca Jacek Szczerba. Simenon, Camilleri, Black, Horowitz...
 Literacka gra w Agathę Christie, zbrodnia z dzieciństwa, którą trzeba odpokutować, śledztwo Jules'a Maigret w Nicei i Lozannie, a może przesądy i olśnienia komisarza Montalbano?

2. Siedem faktów z życia Josepha Conrada, bez których można żyć. Ale nie warto!
Sylwetka jednego z najwybitniejszych polskich pisarzy tworzących w języku angielskim - w 7 faktach z życia

3. Colson Whitehead w "Wyborczej": Wpuściliśmy Trumpa do Białego Domu. Nie potrafimy zabić białej supremacji
Colson Whitehead w Warszawie mówił o "Kolei podziemnej", o tym, jak o niewolnictwie uczy się w USA, o Trumpie i białym suprematyzmie i o tym, dlaczego woli "Django" od "Zniewolonego".

4. Paszporty Polityki
Znamy już nominowanych do tegorocznych Paszportów Polityki! W Kategorii literatura są to Anna Cieplak, Marcin Wicha i Paweł Sołtys.

5. Prezent na święta? Polecamy najlepsze książki dla dzieci i młodzieży z 2017 roku
Wyborcza poleca książki na Mikołajki dla dzieci i młodzieży, a na liście znajdziemy m.in. memuar "Totalnie nie nostalgia". Hmmmm... Czy chodzi o to, że jak komiks, to musi być dla młodych?

6. Czym obdarować miłośnika książek? Torbą z Witkacym, etui z Conradem... Trwa gadżetyzacja książek i pisarzy
Marcin Wicha, bardzo ciekawie o procesie gadżetyzacji autorów i książek. "Żaden Instagram tego nie zmieni. Prawdziwe książki to kurz, kłopot i niewygoda".


*****************
Przez cały tydzień śledzę około literackie wydarzenia. Przeglądam prasę i internet. Wyszukuję ciekawe informacje, inspirujące filmiki i ważne rozmowy. Na bieżąco publikuję je na facebookowym fanpage’u. W piątek, zebrane w postaci „Booknetu” lądują na blogu.

Powyżej znajdziecie materiały opublikowane na fb w dniach 2.12.-8.12.2017
Chcesz być na bieżąco? Polub bloga na Facebooku!


Zdjęcie: pixabay.com 

grudnia 05, 2017

3 książki dotyczące zdrowego odżywiana. W tym jedna fatalna

3 książki dotyczące zdrowego odżywiana. W tym jedna fatalna
Uwielbiam powieści, kocham reportaże. Coraz częściej sięgam po komiksy. Z zaciekawieniem przyglądam się literaturze dziecięcej. Czasem kupuję nawet książki kulinarne!

W tym roku książek dotyczących zdrowego odżywiania przeczytałam kilka. Trzy z nich zrobiły na mnie największe wrażenie. Niekoniecznie pozytywne. 

1. Eliana Liotta, „Dieta smartfood”, Muza SA 2017
Książka powstała we współpracy z naukowcami z Instytutu Onkologicznego w Mediolanie, w tym specjalistów w dziedzinie żywienia.  Z jednej strony jest to po prostu kolejna książka, która (w oparciu o wyniki najnowszych badań) mówi nam co jest zdrowe i jak należy się odżywiać. Część rzeczy jest myślę powszechnie znana, np. że warzywa i owoce powinny stanowić połowę posiłku. Z drugiej strony, znalazłam w niej jednak ciekawostki, o których wcześniej nie słyszałam. Jedna z nowych dla mnie informacji dotyczy restrykcji kalorycznych. Chodzi o to, że restrykcja kaloryczna przedłuża życie wszystkich gatunków, na których ją testowano. Jak mówi autorka książki, eksperymenty dowiodły, że dieta uboga kalorycznie uaktywnia geny długowieczności i wycisza geny starzenia (tak jak w procesie ewolucji, przy braku pokarmu). Dieta smartfood w dużej mierze opiera się właśnie na wpływie na genu długowieczności, ale bez ograniczania kalorii. Zamiast rzeczywistego postu proponuje nam produkty, które naśladują post. Oprócz nich autorka zaleca także produkty, które zawierają witaminy, minerały i dobre tłuszcze.
Na koniec ciekawostka: łyżka suszonej bazylii lub majeranku (10g) zawiera tyle samo wapnia co szklanka mleka (200ml).
Dla mnie to była ciekawa lektura i zdecydowanie polecam.


2. Zbigniew T. Nowak, „Zielony detoks. Jak rośliny lecznicze wymiatają z organizmu wolne rodniki i gwarantują długie życie”, Eureka 2017
Bardzo praktyczna książka przedstawiająca 25 roślin leczniczych. Znajdziemy w niej zarówno rośliny egzotyczne, np. bakopę  jak i te bardzo pospolite, jak czosnek i cebula. Po tradycyjnym spisie treści w książce zamieszczono indeks, za pomocą którego treść książki można przeglądać ze względu na dolegliwości, z którymi walczymy np. cukrzycę, nerwicę, otyłość, czy żylaki. Autor przedstawia właściwości roślin, różne ciekawostki na ich temat, informacje dotyczące tego, jak najlepiej je stosować oraz na co uważać. Nie zabrakło także przepisów, choć zdecydowanie mogłoby być ich więcej. Ciekawa a jednocześnie czytelna jest szata graficzna książki. Szkoda jednak, że pisząc o właściwościach dla zdrowia oraz badaniach autor nie powołuje się na żadne konkretne wyniki. Szkoda również, że poza informacjami o poszczególnych roślinach, nie ma ogólnych informacji o zdrowej diecie, zwłaszcza o zasadach detoksykacji organizmu. Nie mniej jednak całość warta przeczytania.

3. Lina Nertby Aurell i Mia Clase, „Food Pharmacy. Opowieść o jelitach i dobrych bakteriach”, Wydawnictwo Otwarte 2017
Pięknie wydana książka. Strona wizualna naprawdę może zachwycić. W przeciwieństwie do tego, co znajdziemy w środku.
Mój główny zarzut wobec tej książki to styl, w jakim została napisana. Niestety bardzo infantylny. Już na samym początku lektury autorki zaskoczyły mnie nie chcąc mi po prostu opowiedzieć o tym, jak ich zdaniem wygląda idealny talerz. Ich zdaniem najpierw muszą opowiedzieć mi o Platonie i ideach. Nie muszą. Podobnie jak nie muszą dodawać innych, „humorystycznych” elementów. Wtrąceń typu: my jak my – Lina ci opowie. Mia skorzysta z okazji i będzie malować paznokcie.
Lub dialogi, które mają coś ilustrować. Np. gdy piszą o wieczornym głodzie jednej z nich, „dopełniają” swoją opowieść taką oto scenką:
Policja: Dobry wieczór! Czy mogą państwo trochę przyciszyć muzykę?
Mia: Ech, to tylko mój brzuch.
Sięgnęłam po „Food Pharmacy”, ponieważ byłam bardzo zainteresowana tematem. Gdybym nie była nim zainteresowana aż tak bardzo, jestem pewna, że nie doczytałabym książki do końca.
Moja determinacja pozwoliła mi jednak  wziąć sobie z tej książki coś dobrego. Zapisałam sobie kilka przepisów, np. przeciwzapalne smoothie profesora Stiga, pieczywo chrupkie, pesto z makaronem z marchwi oraz przeciwzapalne złote mleko. Znalazłam też w książce kilka ciekawych informacji i rekomendacji, w tym pochwałę postu oraz całą listę zdrowych produktów, które są szczególnie polecane przez autorki książki.
Z ciekawostek dość kontrowersyjnych, autorki rekomendują nie jedzenie śniadań. Do tego zalecają wyeliminowanie z diety bardzo wielu produktów. Nie tylko słodyczy, ale także np. wszelkich makaronów (nawet razowych), wszelkiego pieczywa i ryżu.
Cena okładkowa tej książki to 44,90zł. Moim zdaniem, po bardzo uważnym zapoznaniem się z treścią książki, jest zdecydowanie za wysoka. Rozumiem jednak, że piękne opakowanie nie może być tanie.
Tej książki nie polecam. Wiem jednak, że powstała druga część z przepisami, co prawdopodobnie oznacza tyle, że wielu się podobała.

grudnia 02, 2017

10 książek dla dzieci, które będą idealnym prezentem na święta

10 książek dla dzieci, które będą idealnym prezentem na święta

Jaki jest najlepszy prezent na święta? Oczywiście książka! Dla małych i dużych, chłopców i dziewczynek… Jeśli zastanawiacie się nad konkretnymi pozycjami, to polecam Wam 3 wydawnictwa: Debit, Dwie siostry i Hokus Pokus. Nie tylko nowości. A już tak bardzo konkretnie to…

1. "Opowieści na dobranoc dla młodych buntowniczek"
Opis wydawcy: Historie stu bohaterskich kobiet od Elżbiety I po Serenę Williams, to nowe wersje bajek stworzone, by zainspirować wszystkie dziewczynki. Książka, zilustrowana przez sześćdziesiąt artystek ze wszystkich zakątków świata, to najhojniej finansowana oryginalna publikacja w dziejach crowdfundingu. Wsparli ją czytelnicy z ponad siedemdziesięciu pięciu krajów świata. Prawa do tytułu sprzedano do dwudziestu ośmiu krajów i liczba ta stale rośnie!
Wszystkie historie są utrzymane w konwencji bajki i każda składa się z jednostronicowego tekstu oraz portretu. „Każda z tych stu historii dowodzi, że wierząc w coś całym sercem, zyskujemy siłę, by zmieniać świat” – czytamy w przedmowie. Ten zbiór zainspiruje nie tylko najmłodszych, ale i nieco starszych do tego, by wierzyli we własne siły, marzyli odważnie i pielęgnowali w sobie wewnętrzną siłę.

2. Zagadki detektywistyczne
Opis wydawcy: W tej niezwykłej książce czeka na rozwiązanie 25 zagadek o różnym stopniu trudności. Jedne wymagają logicznego myślenia, inne zachęcają do ruszenia wyobraźnią, a wszystkie gwarantują dobrą zabawę i gimnastykę szarych komórek nie tylko dla młodego czytelnika. Każda zagadka to osobna historyjka z kilkorgiem bohaterów i interesującą tajemnicą. Która z postaci okaże się winowajcą? Jak to wykryć?
Można kolejne zadania przechodzić samemu, a można też zaprosić do zabawy znajomych lub całą rodzinę. W książce podpowiedziano, jak urządzić detektywistyczny konkurs – ze sprawiedliwą punktacją.
Smaczku przydają zagadkom komiksowe sytuacje, zabawne rysunki i akcja osadzona w najróżniejszych miejscach: czy to na dworze angielskiego lorda, czy na rybackim statku, w więzieniu albo wśród włoskich mafiosów…


1. "W głębinach oceanu"
Opis wydawcy: Imponujący pop-up o pięknie podmorskiej przyrody
Wejdź na pokład jachtu Oceano i wyrusz z nami w wielki rejs dookoła świata. Pożeglujemy przez bezkresny błękit i lodowatą arktyczną biel, zmierzymy się z szalejącym sztormem i odwiedzimy zaciszne tropikalne laguny. Ale to, co najwspanialsze, czeka na nas… pod wodą!
Zanurz się w tej niezwykłej książce, by zachwycić się niesamowitym światem podmorskiej natury. Czy wiesz, co kryje się pod powierzchnią oceanu? Czy zdołasz wypatrzyć wszystkie ryby i zwierzęta żyjące w głębinach?

2. "Cześć, wilki"
Opis wydawcy: Błyskotliwa, mądra i pełna subtelnego ciepła opowieść o chłopcu, który przekonuje się, że wyobraźnia ma wielką moc. Nowe wydanie z ilustracjami Agaty Dudek. 
Za osiedlem Cztery Wiatry rozciąga się kraina Dalej i Dalej. To tam jedenastoletni Filip śmiga na rowerze, gdy chce wyrwać się z domu i uciec od wakacyjnej nudy. Bo w Dalej i Dalej między drzewami przemykają wilki, a w starej willi z ogrodem mieszka ciocia Agnieszka, pisarka. Tylko ona zna sekret Filipa. 

3. "Hedwiga"
Opis wydawcy: Skrząca się łobuzerskim dowcipem opowieść o rezolutnej dziewczynce i jej pierwszym roku w szkole.
Hedwiga ma 7 lat. Mieszka w małym czerwonym domku z rodzicami, psem, dwoma kotami i tysiącem pająków, które siedzą w piwnicy i tylko czekają, żeby wejść jej pod koszulkę. W sąsiedztwie nie ma żadnych dzieci, więc często się nudzi.
Wszystko się zmienia, kiedy zaczyna chodzić do szkoły. Czekała na nią całą wieczność!
Już pierwszego dnia zaczynają się przygody. Hedwiga zaprzyjaźnia się z Lindą, która ma z przodu krzywy ząb, biały jak kostka cukru. Razem wywołują duchy w toalecie, próbują zemścić się na pani ze stołówki za wątróbkę i o mało nie zabijają Rickarda mydłem w płynie… Ich pomysły często doprowadzają do katastrofy (albo prawie) – ale nigdy nie jest nudno!

4. "Różowe środy"
Opis wydawcy: Napisana z wielką wrażliwością i poczuciem humoru opowieść o tym, że normalność to rzecz względna.  
Sara uwielbia środy, bo wtedy zawsze odwiedza ciotkę Huldę. A to najweselsza, najzabawniejsza i najmilsza osoba na świecie. Co z tego, że upośledzona umysłowo? Dla Sary to nie problem. Ale dla jej rodziców – tak. Kiedy matka Sary postanawia, że ciotka musi się przeprowadzić na wieś, do ośrodka, gdzie będzie miała ściślejszą opiekę, dziewczynka widzi tylko jedno rozwiązanie: ona i ciotka Hulda muszą uciec. Wsiadają do pociągu – i tak zaczyna się ich mała-wielka podróż...

5. "Dziwolągi"
Opis wydawcy: Co byście zrobili, gdyby wasz dom nagle zniknął? Książka obrazkowa o tym, co dzieje się ze zwierzętami, gdy ludzie wycinają las.
Bal w lesie? Tego jeszcze nie było! Nic dziwnego, że wybierają się na niego wszystkie zwierzęta. Tańczą, objadają się ciastem i świetnie bawią, ale po powrocie nie mogą uwierzyć własnym oczom: ich domy zniknęły! Po drzewach, które dawały im schronienie i pożywienie, zostały tylko szczątki! Gdy okazuje się, że sprawcami tej kradzieży są dziwolągi zwane ludźmi, zwierzęta wymyślają sprytny plan…  

6. "Oto jest Wenecja"
Opis wydawcy: Szósty tom kultowej serii albumów dla dzieci o miastach świata.
Niezliczone wysepki, kanały i mosty. Romantyczne przejażdżki gondolą. Koronkowe pałace nad Canale Grande, setki gołębi na placu Świętego Marka i… konie w słomkowych kapeluszach.
Oto jest Wenecja!
Odwiedź Wenecję sprzed lat i poczuj jej niepowtarzalny klimat. Przeniosą cię tam czarujące ilustracje Miroslava Šaška, które podbiły świat w latach 60. i do dziś niezmiennie zachwycają elegancją, humorem i polotem.


1. "1989. Dziesięć opowiadań o burzeniu murów"
Opis wydawcy: Próba uczczenia rocznicy upadku muru berlińskiego, przypomnienia absurdu jego istnienia.
Współcześni pisarze – Elia Barceló, Andrea Camilleri, Didier Daeninckx, Jiří Kratochvil, Ludmiła Pietruszewska, Ingo Schulze, Olga Tokarczuk, Miklós Vámos, znani ze swej twórczości dla dorosłych, zostali poproszeni o skierowanie przesłania do czytelników pokolenia, które nie miało bezpośrednich doświadczeń z murem berlińskim, czytelników urodzonych po 1989 roku. Ponadto do antologii zostały wybrane dwa opowiadania nieżyjących wybitnych pisarzy - Maxa Frischa i Heinricha Bölla.
Odczytanie przesłania dziesięciu opowiadań ułatwią młodym odbiorcom ilustracje jednego z najbardziej innowacyjnych niemieckich ilustratorów Henninga Wagenbretha i słowo podsumowujące redaktora antologii Michaela Reynoldsa.
Antologia  jest projektem międzynarodowym, zainicjowanym przez włoskie wydawnictwo Orecchio Acerbo, do którego dołączyli wydawcy z  Hiszpanii, Portugalii, Francji, Niemiec, Rosji i Polski.
W Polsce do projektu włączyły się dwa małe wydawnictwa, konsekwentnie idące pod prąd masowym gustom – Hokus-Pokus i Wytwórnia. Dzięki połączeniu ich sił antologia 1989. Dziesięć opowiadań o burzeniu murów ukaże się na rynku polskim 1 października 2009 roku. 
2. "Nikt nas nie upomni"
Opis wydawcy: Wszystkie nasze wydawnicze książki są trochę dziwne, zakręcone, nieoczywiste. Ale ta najbardziej. Może dlatego, że opowiada o dzieciństwie, a ono jest czasem szalonych eksperymentów na materii świata. I również dlatego, że to językowa jazda bez trzymanki, anarchia słów i skojarzeń, wywrotowa bajka dla dzieci i dorosłych.
Bohaterowie? Proszę bardzo. Adelka, dziewczynka, która gubiła się w imionach, sukienkach, przebraniach i zwykle miała koło siebie mnóstwo kasztanów, kapsli, dużych koni. Niepokorna, niesforna, z wyobraźnią jak kosmos. Franek, chłopiec marzyciel, który grał z wiatrem w różne gry na planecie Ijo Ijo i potrafił zatrzymać świat w dowolnym momencie jednym dotknięciem palca. I Julek, miłośnik przygód, który czasem pluł w kałuże, pisał z błędami i lubił, kiedy przed snem przychodził do niego tata gruby jak trąba, przytulał i pozwalał spać na Księżycu... Kiedy ta trójka spotka jesień, tę złą wiedźmę, co to wszystkim chce zabrać wolność, dobry nastrój i jeszcze lepszą zabawę, wtedy dopiero zacznie się dziać...
Wiemy jedno, po przeczytaniu tej książki nikt nie upomni Agnieszki Wolny-Hamkało, by ujarzmiła swoją wyobraźnię. Jej dzikie historie sieją ferment, niepokoją, rozbudzają literacki apetyt. Pieprzu i czarciego ognia dodają tekstowi mroczne grafiki Ilony Błaut. 
Wchodzimy w to i niech nam się śni po nocach!

grudnia 01, 2017

Literacki przegląd tygodnia. Booknet (27)

Literacki przegląd tygodnia. Booknet (27)

1. Dziedzictwo
Kinga Dunin czyta „A co ja mam z tym wspólnego?” Sachy Batthyany'ego, drugi tom „Patricka Melrose'a” Edwarda St Aubyna i „Drwali” Annie Proulx

2. "Misja: Księgarnia" odwiedza Mysłowice! 

3. Poznaj nominowanych do nagrody Bad Sex Award 2017 dla najgorzej opisanej sceny seksu
Magazyn „Literary Review” ogłosił nominowanych do Bad Sex in Fiction Award przyznawanej za najgorzej opisaną scenę seksu w powieści. W tym roku o niechlubną nagrodę rywalizują między innymi Wilbur Smith i Laurent Binet.

4. Sport na prowincji dawał młodym nadzieję, że można zawojować Polskę. O książce "Stadion na peryferiach"
Paweł Smoleński o jednej z książek nominowanych do nagrody historycznej Moczarskiego.

5. Książkowy gigant na krakowskim rynku
Na Rynku Głównym w Krakowie stanęła najprawdopodobniej największa książka, jaką kiedykolwiek widziano w Polsce. Olbrzymia instalacja w charakterystycznym żółtym kolorze to kolejna inicjatywa promująca akcję Czytaj PL.

6. Nurt wiejski we współczesnej prozie
W temacie mody na prowincje przypominamy, że problemy społeczne polskiej wsi mają bogatą tradycję piśmienniczą. Szczególnie widoczne były w erze pozytywizmu, za sprawą nowel Henryka Sienkiewicza, Bolesława Prusa, Marii Konopnickiej, oraz powieści – z "Nad Niemnem" Elizy Orzeszkowej na czele. Proza ta była żyznym podglebiem pod cztery tomy "Chłopów" Władysława Reymonta, uhonorowane literackim Noblem.

*****************
Przez cały tydzień śledzę około literackie wydarzenia. Przeglądam prasę i internet. Wyszukuję ciekawe informacje, inspirujące filmiki i ważne rozmowy. Na bieżąco publikuję je na facebookowym fanpage’u. W piątek, zebrane w postaci „Booknetu” lądują na blogu.

Powyżej znajdziecie materiały opublikowane na fb w dniach 24.11.-01.12.2017
Chcesz być na bieżąco? Polub bloga na Facebooku!


Zdjęcie: pixabay.com 
Copyright © 2016 Projekt: książki , Blogger