Wielka literatura, mimo maleńkości w tytule. Pięknie
napisane, wciągające, poruszające i tragiczne dzieje członków pewnej
naznaczonej przez los rodziny. Historia straconego dzieciństwa, zakazanej
miłości, społecznych uwikłań, samotności i więzów krwi, które zamiast łączyć,
dzielą. Opowieść, która jest jak ćma rozkładająca skrzydła na sercu jednej z
bohaterek. Budzi niepokój i zabiera lekkość oddechu.
„Bóg rzeczy małych” to debiut Arundhati Roy, która oprócz
tworzenia literatury zajmuje się działalnością na rzecz praw człowieka i
środowiska. Choć powieść dotyka ważnych społecznie kwestii, przede wszystkim
nierówności, niesprawiedliwości i przemocy ze strony władzy, to w żadnym razie
nie jest ona aktywistycznym manifestem. Jest literaturą przez wielkie „L”. O
stylu porównywanym do realizmu magicznego Gabriela Garcii Márqueza. Napisana
ponad dwadzieścia lat temu nadal porusza i nie daje o sobie zapomnieć.
Pisarka, która wychowała się w tradycyjnej społeczności
syryjskich chrześcijan na wybrzeżu stanu Kerala, jako 17-latka uciekła z domu i
zamieszkała z chłopakiem w slumsie w Delhi. Jej rodzice rozwiedli się, skazując
młodą Roy na wykluczenie. W swojej książce, pisanej w tajemnicy przez cztery
lata, Induska zamieściła przynajmniej kilka ważnych elementów
autobiograficznych. Jej główni bohaterowie również wychowują się w Kerali, w
podobnej do Roy rodzinie. Ich matka jest rozwódką i kocha pomimo społecznych
zakazów. W pewnym momencie dzieci decydują się na ucieczkę. Choć Roy odniosła
sukces, nad jej bohaterami niemal od pierwszych stron powieści wisi
nieszczęście.
Dzieci są bliźniętami. Estha i Rahel czują się zrośnięci
duszami. Wystarczy, żeby jedno stanęło pod drzwiami, a drugie nie potrzebuje
nawet pukania. Wie, że ma te drzwi otworzyć. Choć wydają się nierozerwalni,
nieszczęśliwy splot wydarzeń rozetnie ich drogę na dwie, idące w zupełnie
innych kierunkach ścieżki. Na całe lata każe im żyć z dala od siebie. Wiemy jednak,
że w końcu się spotkają. Co im się przydarzyło po drodze? Czemu jedno zostało
„oddane”? Jaką rolę w tym wszystkim odegrała ich matka Ammu?
Na szczęście, żeby poznać odpowiedzi na wszystkie pytania,
trzeba książkę przeczytać do końca. Autorka co rusz podrzuca nam różne tropy,
wraca do historii rodziny, przywołuje wspomnienia dorosłej Rahel. Niezwykle
umiejętnie pobudza ciekawość czytelników i czytelniczek. Ta książka jest nie
tylko napisana kunsztownie, ale też strategicznie. Konstrukcja fabuły jest prawdziwym
majstersztykiem.
"Bóg rzeczy małych", Arundhati Roy, Zysk i S-ka,
2017.