
Zacznę nietypowo, bo od wyznania. Jestem
jedną z tych, które patrząc na sztukę współczesną zastanawiają się nieraz, czym
dane dzieło różni się od rysunku dziecka. Swoich wątpliwości nie artykułuję jednak
głośno. W ogóle, jeśli chodzi o sztukę pytam niewiele. Czasem po prostu boję
się być posądzoną o ignorancję. I właśnie dlatego książka Susie Hodge,
praktycznie zbudowana z pytań, od razu do...