Zacznę nietypowo, bo od wyznania. Jestem
jedną z tych, które patrząc na sztukę współczesną zastanawiają się nieraz, czym
dane dzieło różni się od rysunku dziecka. Swoich wątpliwości nie artykułuję jednak
głośno. W ogóle, jeśli chodzi o sztukę pytam niewiele. Czasem po prostu boję
się być posądzoną o ignorancję. I właśnie dlatego książka Susie Hodge,
praktycznie zbudowana z pytań, od razu do mnie przemówiła. Mimo, że dedykowana
jest dzieciom.
„Dlaczego sztuka pełna jest
golasów?” to napisane przystępnym językiem wprowadzenie do sztuki dla jej najmłodszych
odbiorców. Książka ta przygotowuje do odbioru zarówno starożytnych rzeźb, kubistycznych i impresjonistycznych obrazów, abstrakcji, martwej natury, pejzaży, jak i performance'ów,
rozmaitych kreacji artystycznych i współczesnych instalacji. Jest świetna nie
tylko ze względu na zamieszczone w niej informacje, ale przede wszystkim ze
względu na pochwałę zadawania pytań. Niby wiemy, że „kto pyta nie błądzi” a
jednak tak trudno czasem przyznać, że nie zna się drogi. W konsekwencji,
próbując ocalić źle pojmowaną dumę, tracimy dostęp do wiedzy. Doceniam, że autorka postanowiła uchronić
przed powtarzaniem podobnego schematu dzieci. Niech pytają o wszystko! Nie ma
głupich pytań.
Choć książka powstała z myślą o
młodych pokoleniach, myślę, że także starsi znajdą w niej coś dla siebie.
Zwłaszcza ci, którzy choć wielokrotnie mieli w głowach wiele wątpliwości, nigdy
nie zdecydowali się wypowiedzieć ich na głos. Dlatego wszystkim ciociom, wujkom, mamom i tatom, którzy zdecydują się sprezentować tę książkę
pociechom, proponuję zajrzeć do niej, zanim zostanie owinięta w elegancki
papier. Jej lektura nie zajmie wiele czasu, a może przynieść odpowiedź na pytanie,
które nurtowało lata temu.
W swojej książce Susie Hodge nie
tylko odpowiada na bezpośrednio postawione pytania, takie jak tytułowe pytanie o golasów. Przybliża także rozmaite
nurty i terminy, pokazuje interesujące dzieła, ale także ciekawy, świeży i niedogmatyczny
sposób, w jaki można patrzeć na sztukę. Zastanawia się nad sekretem dzieła
przerażającego, celowością malowania kształtów, autoportretów i owoców. Tłumaczy,
jak wynalazki wpłynęły na sposób tworzenia. Na przykład wynalazek tubki z
farbą, dzięki któremu malowanie w plenerze stało się proste. Albo wynalezienie
fotografii, dzięki czemu artyści zaczęli chętniej eksperymentować z
niedokładnością.
Objaśniając sztukę autorka w
przyjemny, anegdotyczny, ale i merytoryczny sposób przytacza fakty z historii.
Jeden z ciekawszych wątków dotyczy moim zdaniem dzieł niedokończonych, w tym
portretu Jerzego Waszyngtona. Jego autor Gilbert Stuart nie chciał by prezydent
odebrał obraz, a tymczasem pozbawił go dzieła. Postanowił więc go nie kończyć. Mimo,
że niedokończony, obraz doczekał się sławy. Jest od ponad stu lat drukowany na
amerykańskich jednodolarówkach.
Bardzo podoba mi się pomysł umieszczenia
w książce glosariusza, indeksu i spisu ilustracji, właściwie niespotykanych w
książkach dla dzieci. Zachwyca mnie to docenienie najmłodszych i uznanie ich
potrzeby wiedzy.
Susie
Hodge, „Dlaczego sztuka pełna jest golasów?”, Wydawnictwo Naukowe PWN 2017
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz