Są takie książki, które oddziałują
na nas na poziomie daleko głębszym niż tylko rozumienie słów. Nie trzeba zresztą
całej książki. Jedno opowiadanie, wiersz, czasem jeden reportaż przenika nas
pozostawiając w naszym wnętrzu niewygodne „coś”. Drobinę, która uwiera. Nie
daje o sobie zapomnieć niczym ziarenko piasku w bucie. Nawet jeśli już nie chce
się o niej myśleć, po prostu nie można. Jest zbyt niewygodnie. W końcu trzeba
się nią zająć. Zatrzymać się i zlokalizować nieproszonego gościa. Gdzie
dokładnie uwiera? Dlaczego uwiera właśnie tu? Co mogę zrobić, żeby nie bolało?
Czasem, po lekturze tekstu trzeba naprawdę sporo czasu, zanim pójdzie się dalej.