sierpnia 09, 2018

5 pytań do reporterki: Joanna Szyndler


Joanna Szyndler - od 2012 roku redaktor naczelna miesięcznika „Podróże”. Związana z fundacją Strefa WolnoSłowa, absolwentka Polskiej Szkoły Reportażu. Autorka książki „Kuba - Miami. Ucieczki i powroty”.

Czego o reportażu nauczyła Cię praca redaktor naczelnej miesięcznika „Podróże”?
Nie wiem, czy teksty, które publikujemy w „Podróżach”, można nazwać reportażami. Czasem się nad tym zastanawiam. Naszymi bohaterami stają się miejsca, czy to będzie Paryż, czy Borne Sulinowo, czy Mũi Né w Wietnamie. Ale dawno temu odeszliśmy od krajoznawczej, suchej opowieści o zabytkach. Piszemy o świecie przez pryzmat ludzi stamtąd, szukamy konkretnych tematów, szczegółów, historii. Dzięki „Podróżom” i podróżom wciąż przypominam sobie, że świat jest także piękny. I że pozytywne historie mogą być równie ważne. Czytając klasyczne reportaże, można czasem o tym zapomnieć.

Czy masz jakieś rady dla tych, którzy dopiero zaczynają pisać o podróżach?
Może żeby za bardzo nie skupiali się na sobie. Bo z tekstami podróżniczymi jest trochę jak ze zdjęciami z wakacji. To, co zjedliśmy na śniadanie, zainteresuje mamę i ciocię, ale nieznajomego już niekoniecznie. Aby usiąść do pisania tekstu podróżniczego, też trzeba mieć temat, obmyślić strukturę, znaleźć rozmówców. Lepiej nie zaczynać tym, że wysiadło się z samolotu. Choć oczywiście emocje i własne przeżycia też są ważne. 

O czym jest Twoja książka?
Książka „Kuba - Miami. Ucieczki i powroty” opowiada o ludziach, którzy uciekli z Kuby lub o tym marzyli. O tych, którzy zbudowali w Miami drugą ojczyznę.  O narastającej przez lata nienawiści między Kubańczykami do końca wierzącymi w Rewolucję, i tymi, którzy codziennie przeklinają Fidela Castro. Piszę też o wyspie po śmierci Komendanta, o nadziei na nową przyszłość albo wręcz przeciwnie - strachu przed nią. 

Dlaczego Kuba i skąd taki właśnie temat?
Mój mąż jest Kubańczykiem, jeżdżę na wyspę od lat. Poznawałam historię osób z rodziny, sąsiadów. Ciągle ktoś opowiadał o znajomych z Miami. Zaczęłam pytać, szukać informacji o wielkich falach emigracji. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego np. w latach 60. wysłano do Stanów z Kuby 14 tysięcy dzieci, zupełnie samych. Czemu ich rodzice zdecydowali się na taki krok, na wieloletnią rozłąkę? Odkryłam, że kubańska emigracja to temat szczególny. Szperałam w historii, ale zawsze w odniesieniu do teraźniejszości, do dzisiejszego życia na wyspie i w Miami. 

Masz ulubione książki o Kubie?
Może to dziwne, ale nie mam. Za to chętnie polecę filmy. Jeden z najlepszych dokumentów, jakie kiedykolwiek widziałam, to „Balseros”. Hiszpańscy filmowcy towarzyszą Kubańczykom podczas wielkiego kryzysu migracyjnego w 1994 roku, gdy tysiące ludzi wypływają na Florydę na tratwach, dętkach, na byle czym. Po latach twórcy wracają do swoich bohaterów, sprawdzają, jak potoczyły się ich losy. Bardzo lubię też jedyny kubański film nominowany do Oscara - „Truskawki i czekolada”. O miłości, niezrozumieniu, nadziei.


1 komentarz:

Copyright © 2016 Projekt: książki , Blogger