Grażyna Latos: O książce, która podpowiada, co możemy
zrobić, żeby nasz dom był bardziej ekologiczny, pisaliśmy ostatnio. Dziś coś
zupełnie innego - komiks o ekologicznej katastrofie w Czarnobylu.
Grzegorz Lepianka: W kontekście książek naukowych lub
przejmujących reportaży o wydarzeniach okołoczarnobylskich, komiks „Czarnobyl –
strefa” to zaledwie opowiastka, mówiąca o tej chyba najbardziej znanej w
dziejach katastrofie nuklearnej w sposób jedynie przyczynkowy i ogólnikowy, ale
nawet jako taka jest przejmującym wołaniem o ekologiczną świadomość i
opamiętanie się w ryzyku związanym z nieodpowiedzialnym i niebezpiecznym
igraniem z siłą atomu.
Grażyna: „Czarnobyl – strefa” to historia trzypokoleniowej
rodziny, którą katastrofa dotknęła bezpośrednio. Zanim jednak poznamy jej losy,
autorzy komiksu wprowadzają nas w temat ówczesnych wydarzeń. Przypominają, że
przyczyny eksplozji IV reaktora, która miała miejsce 26 kwietnia 1986 roku, do
tej pory nie są znane. Wersji wydarzeń jest wiele. Co jednak najważniejsze to
skutki. „Pięćdziesiąt ton materiałów radioaktywnych uwolnionych do atmosfery,
skażenie okolicy na pięć tysięcy lat, tysiące dzieci chorych na raka” – pisze
we wstępie Alvaro Colomer. Śmierć poniosło także wiele osób, które próbowały zmniejszyć
ogrom tragedii. Strażacy, którzy jako pierwsi przybyli do kompleksu, umierali w
męczarniach. Ich narządy wewnętrzne rozpadały się. Podobny los spotkał część
„likwidatorów”, czyli tych, którzy walczyli ze skutkami katastrofy. W sumie
było ich osiemset tysięcy. Ci, którzy przeżyli, często tracili nie tylko
ogólnie pojmowane zdrowie, ale też kończyny.
Obok chorych i tragicznie zmarłych ważnym elementem
katastrofy było kłamstwo ówczesnych władz. Mieszkańcy położonej trzy kilometry
od Czarnobyla Prypeci zostali zapewnieni, że za 3 dni wrócą do swoich mieszkań.
W ramach ewakuacji mieli zabrać tylko najważniejsze rzeczy. Ich domowi pupile
mieli czekać. Nigdy nie pozwolono im wrócić.
Po tym, jak odkryto tzw. czerwony las, a więc wtedy, gdy
władze zrozumiały, że radioaktywność może zmieniać kod genetyczny organizmów,
ewakuowano także ludzi z pobliskich wiosek. Część domów zburzono, a skażony
obszar ogrodzono. Mimo zakazów wiele starszych osób wróciło do swoich
gospodarstw. Do dziś żyje tam około trzystu ludzi, głównie starszych kobiet.
Jedną z par staruszków decydujących się na powrót do domu są
nasi bohaterowie. Leonid i Galia. Wolą umrzeć we własnym łóżku niż w mieście. Wracają
do uprawy ziemi. I choć wszystko wskazuje na to, że do przeszłości już nie ma
powrotu, oni starają się żyć, jak gdyby nic się nie stało. Katastrofa zmienia też życie ich córki Anny, która z wraz z
synem zostaje ewakuowana. Nie wie, co się dzieje z pracującym w elektrowni
mężem, ale do końca ma nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Po latach o
strasznych wydarzeniach woli zapomnieć. Rodzinną historię chce jednak poznać
jej syn.
Napisana przez Francisco Sancheza i zilustrowana przez
Natachę Bustos historia Czarnobyla jest oszczędna zarówno w słowa, jak i
kolory. Czerń i biel przepleciona z lękiem, smutkiem i dezorientacją bohaterów,
stanowią mieszankę porażającą i poruszającą. To bardzo dobra powieść graficzna.
Grzegorz: Czytelniczy rok zakończyłem komiksem, który
wpisuje się w moje najbardziej wstrząsające, hipnotyzujące, a jednocześnie
pobudzające do refleksji podróżnicze wydarzenie z tego roku, a właściwie całego
mojego życia, czyli wizytę w Czarnobylu, Prypeci i ogólnie rzecz nazywając
„strefie wykluczenia”. Zamkniętą strefę czarnobylską, a w zasadzie ludzi,
którzy brali udział w likwidacji szkód zaraz po katastrofie, przejmująco
opisała Swietłana Aleksijewicz w swoim pokaźnych rozmiarów reportażu „Czarnobylska
modlitwa”. Autorka opisywała szczegółowo skutki i wymiar ludzki awarii. Naukowo
do tematu katastrofy czarnobylskiej podeszła Kate Brown w świetnie
udokumentowanej książce „Czarnobyl. Instrukcje przetrwania”, a jako kontekst
Czarnobyl pojawia się w jej innym reportażu historycznym „Plutopia. Atomowe
miasta i nieznane katastrofy nuklearne”, gdzie Brown zajmuje się dwoma
atomowymi miastami – Richland w USA i Oziorskiem w ZSRR – w których
wielokrotnie dochodziło do poważnych zanieczyszczeń środowiska oraz szeregu
nadużyć związanych z zakłamywaniem i pomniejszaniem ich wpływu na ekosystem
oraz zdrowie i życie ludzi. Autorzy komiksu nie mają miejsca na takie detaliczne
przyglądanie się różnym losom ludzkim jak w powyżej wspomnianych publikacjach i
siłą rzeczy operują skrótami i symbolami, hasłowo przywołując horror
katastrofy. Nie epatują dramatyzmem, ale w sugestywny i liryczny sposób
przekazują prawdę o skażonym rejonie, do którego jedni przyjeżdżają zobaczyć
skutki nieodpowiedzialnych działań i zaniedbań, a inni - jak samosioły
(mieszkańcy, którzy nielegalnie osiedlili się w strefie) - wracają na swoją
czarnobylską ziemię, mając poczucie, że właśnie tam jest ich miejsce. W
kontekście naukowych prac komiks Bustos i Sancheza nie prezentuje niczego
odkrywczego, ale na pewno jako powieść graficzna zasługuje na uwagę i
docenienie, zwłaszcza że graficzne odwzorowanie Prypeci i jej okolic
przedstawionych w komiksie jest sugestywne i zachowujące podobieństwo do autentycznych
widoków, jakich można uświadczyć w strefie wykluczenia.
Natacha Bustos,
Francisco Sánchez, „Czarnobyl – strefa”, Centrala, Poznań 2015