stycznia 10, 2017

Od Astrid do Lindgren



„Od Astrid do Lindgren” Vladimira Oravsky’ego, Kurta Petera Larsena i autora anonimowego to super-wciągająca książka, wydana przez wydawnictwo Czarne w serii Lilith. Historię wielkiej bajarki, autorki m.in. „Pippi Langstrumpf” i „Dzieci z Bullerbyn”, zabrałam w podróż autobusem. Przegapiłam przystanek i „obudziłam się” dopiero na pętli. To się nazywa lektura absorbująca!



„Od Astrid do Lindgren” rozpoczyna się w momencie, gdy osiemnastoletnia bohaterka opuszcza rodzinny dom w Vimmerby i wyjeżdża do Sztokholmu. Zanim jednak wyjedzie dowiadujemy się, że jej ojciec był wielkim gawędziarzem i osobą religijną, o bardzo tradycyjnych poglądach, a matka dobrą, wyrozumiałą i ciepłą kobietą, która umiała stawać w obronie swojej najstarszej córki. Ta umiejętność przydaje się, gdy tuż przed samym wyjazdem na jaw wychodzi trzymana w sekrecie przed Samuelem Augustem tajemnica. Astrid jest w ciąży.

Po opuszczeniu rodzinnych stron (w atmosferze dalekiej od oczekiwań) Astrid zaczyna uczęszczać do szkoły stenografii i stenotypii w Bar-Lock w Sztokholmie, gdzie poznaje swoją przyszłą współlokatorkę i przyjaciółkę Zarę. Przed dziewczynami wiele ciężkich chwil – humory ponurych, niemal wyjętych z koszmarów sennych gospodyń, problemy finansowe, zimno i głód. Do tego dochodzi jeszcze ogromna tęsknota za synkiem, którego Astrid urodziła i pozostawiła w Kopenhadze. A jednak, mino coraz to nowych perypetii, obie bohaterki nie tracą nadziei i potrafią znaleźć wyjście z każdej niemal sytuacji. To sprawia, że książka wręcz iskrzy pozytywną energią i ciepłem.

Nie pozwalając porwać się całkowicie tej pozytywnej fali, można by zastanawiać się nad tym, jakim cudem między tymi dwiema głodnymi, zmęczonymi i co krok drażnionymi przez kolejne gospodynie dziewczynami ani razu nie dochodzi do spięcia. Zamiast spięć mamy za to niemal dziecięce przekomarzania, które właściwie zawsze kończą się śmiechem lub nawet śpiewem. Tu pojawia się bardzo ważna kwestia – książka Oravsky’ego, Larsena i autora anonimowego to historia wystylizowana na powieść samej bohaterki. W „Od Astrid do Lindgren”, dzięki nadbudowaniu biografii pomysłowością jej autorów, tytułowa bohaterka-pisarka momentami zamienia się w stworzoną przez samą siebie nieobyczajową i wywrotną Pippi Langstrumpf (za nieobyczajowość i wywrotność książkę o Pippi odrzucił pierwszy wydawca).

Portret słynnej Szwedki, jaki wyłania się z tej biografii jest budujący i niosący nadzieję. Tak jak wspominałam, mimo opisanych w książce problemów jej ogólny wydźwięk jest bardzo pozytywny – najważniejsze przecież, że wszystko dobrze się kończy. Dlatego nigdy nie można tracić nadziei, niezależnie od tego jak fatalnie na dzień dzisiejszy wygląda rzeczywistość – mogłaby w postscriptum wyznać sama Astrid.

W książce nie spodobała mi się jedna rzecz – odstająca od konwencji książki figura matki. Astrid, która nie może być ze swoim dzieckiem zadręcza się myślą, jaka to jest beznadziejna.  Dlaczego w przypadku innych problemów autorom udało się zachować humor? Czyżby zgubiło ich zbyt stereotypowe spojrzenie na macierzyństwo? Szkoda, bo matki (także te przebywające z dala od swoich dzieci) również zasługują na radość i otuchę. Także więcej optymizmu panowie autorzy!


Vladimir Oravsky, Kurt Peter Larsen, Autor anonimowy, “Od Astrid do Lindgren”, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Projekt: książki , Blogger