stycznia 03, 2017

Lubczyk na poddaszu



Natalkę Śniadanko poznałam w październikowy wieczór 2008 roku. Okazją do spotkania była premiera jej książki „Ahatanhel”. Jedne z najżywszych wspomnień, które zachowałam z tego wieczoru, dotyczą ognistego koloru włosów pisarki oraz ironii, o której mówiła w kontekście tworzonej przez siebie literatury, i którą posługiwała się mówiąc o samej sobie. Wspomnienia te sprawiły, że ta drobna ukraińska pisarka zapisała się w mojej głowie jako osoba ciepła, niepozbawiona dystansu do siebie i do świata oraz ciekawa. To wystarczyło by z niecierpliwością wyczekiwać każdej z jej kolejnych wydawanych w Polsce książek. I by do nich po latach wracać.


Książkę "Lubczyk na poddaszu" czytałam po powrocie z Palestyny, oraz z jeszcze wcześniejszych, mniejszych podróży do Włoszech i Hiszpanii. Czytałam ją nad jeziorem na dawno nieodwiedzanych przeze mnie Mazurach.  W przerwie między lekturą na nowo odkrywałam zapomnianą już radość płynącą z siedzenia przy ognisku, zapachu świeżego powietrza, smaku upieczonego nad ogniem chleba, widoku jeziora, dotyku słońca na zmarzniętym policzku i odgłosów trzaskającego w ogniu drewna. Ta książka pomogła mi zwolnić, by docenić przyjemności znacznie prostsze od kąpania się w Morzu Martwym, zwiedzania Suków, czy spożywania paelli. Prostsze, ale w żadnym razie nie gorsze.

I tak, z ponownego, choć tym razem jedynie literackiego, spotkania z Natalką Śniadanko znów coś sobie zapamiętałam. Podobnie jak bohaterowie książki zrozumiałam, że w wyniku codziennej gonitwy łatwo jest się pogubić. Rozdrobnić miłość i pasje. Zapomnieć pragnienia, wystudzić podniecenie. Poniekąd to właśnie spotkało bohaterów Śniadanko.

Wraz z Saroną i Saronem po raz kolejny doceniłam wartość obserwacji – siebie, swoich wyborów, działań oraz relacji, które tworzę. Już pamiętam, że pewność trzeba weryfikować. A z rutyną walczyć. I bohaterowie książki także już to wiedzą. Wcześniej jednak musieli na nowo się spotkać. Nie w realnym życiu, bo to praktycznie całe i tak spędzili razem. Musieli spotkać się w listach i na nowo, wzajemnie się sobie przedstawić. Na nowo się poznać.

Dzięki listom małżonkowie wspólnie przebywają drogę, którą warto przejść z nimi. Przeczytać słowa, które do siebie piszą. Wysłuchać wspomnień. Poczuć przywołaną z drobiazgów rzeczywistość. Doświadczyć tej rzeczywistości.


Natalka Śniadanko „Lubczyk na poddaszu”, Biuro Literackie, Wrocław 2014

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Projekt: książki , Blogger