Opowiadania nie są najłatwiejszą formą literacką. Ilość słów
i wątków jakie możemy w nich zmieścić jest mocno ograniczona. Krótko
opowiedzieć historię, która będzie ciekawa/poruszająca/zabawna/mądra… i która zostanie
z nami na dłużej, to prawdziwa sztuka.
Lubię opowiadania refleksyjne i takie właśnie są te Toma
Hanksa. Akcja płynie w nich dość niespiesznie. Może miejscami rzeczywiście są
nieco przegadane, ale przez to przypominają mi teatr (a teatr uwielbiam). Mamy
scenę, bohaterów i historię, o której bohaterowie bardziej mówią niż w niej
uczestniczą (choć są oczywiście wyjątki).
Opowiadania Hanksa są też tęskne. A tęsknota ta odnosi się
do dawnych czasów. Dawną Amerykę symbolizuje w nich maszyna do pisania – element
pojawiający się w kilku historiach. Maszyna do pisania jest przeciwieństwem
nowoczesności z jej smartfonami, mediami społecznościowymi i chwilowością.
Maszyna do pisania symbolizuje stałość.
Poziom opowiadań Hanksa nie jest jednak stały. Teksty są po prostu nierówne. Kilka historii
naprawdę mi się spodobało, ale o większości z nich zapomniałam na drugi dzień
po lekturze.
Nie zapomniałam historii nastolatka, który spędza dzień
surfując z ojcem, a ich wspólny czas odsłania pewne fakty dotyczące ich życia i
rzuca nowe światło na wspólną relację. Podobała mi się opowieść o matce
kilkuletniego chłopca, która po rozwodzie układa sobie życie z nowym mężczyzną.
I na koniec, podobało się mi się opowiadanie pierwsze – o superaktywnej Annie,
organizatorce życia nie zważającej na potrzeby i ograniczenia partnera. Choć to
opowiadanie czytałam z dystansem i wierzę, że zostało napisane z przymrużeniem
oka, jako wyostrzone i humorystyczne. Inaczej, za sposób w jaki Hanks
przedstawił Annę, chyba przestałabym czytać dalej.
Generalnie, Hanks ma problem z kobietami. I o ile całą
książkę uważam za ciekawą i doceniam różne zabiegi, np. powracanie na jej
łamach niektórych bohaterów (powraca m.in. właśnie Anna, ale też Hank Fiset ze
swoimi „Felietonami”), o tyle nieciekawe, płytkie i konwencjonalne
przedstawienia kobiecych bohaterek, były dla mnie zaskoczeniem i moim największym rozczarowaniem
zbiorem. Pewnie łatwiej wyrobić sobie warsztat literacki niż pozbyć się
stereotypowego spojrzenia na płeć.
Tom Hanks, „Kolekcja nietypowych zdarzeń”, czyta Jacek
Rozenek, Wielka Litera 2017
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz