Gdybym nadała tej recenzji tytuł, brzmiałby on „wbrew schematom”,
bowiem książka „Żyć dalej…” wielu schematom się wymyka.
Pierwsze strony publikacji nie
wróżą niczego niesamowitego. Czytając jak autorka powraca do swoich wojennych
wspomnień i opisuje je z perspektywy dziecka, jakim wówczas była, na myśl
przyszedł mi szereg innych tytułów. Przede wszystkim pomyślałam o „Zimie o
poranku. Opowieści dziewczynki z warszawskiego getta”. Janinę Bauman z Ruth
Klüger połączyło w mojej głowie nie tylko przyjęcie dziecięcej perspektywy,
stosowane w przypadku niektórych wspomnień (w książce Bauman znajdziemy także
fragmenty jej dziecięcego pamiętnika), ale również podobieństwo między nimi
samymi – młodziutkimi, inteligentnymi, pilnie się uczącymi żydowskimi
dziewczynkami z (dość) zamożnych rodzin, dla których ważnymi wzorcami byli
ojcowie, i które tych ojców straciły bardzo wcześnie. Kilka kolejnych stron
przyniosło jednak pierwszą jaskółkę zwiastującą, nazwijmy to, „odmienność podejścia”.
Niewątpliwie holokaust wzbudził w
Żydach potrzebę dokumentowania i opisywania tego, co się działo w czasie
Zagłady i przed nią. Dlatego też powstawały wówczas liczne pamiętniki,
dzienniki czy inne świadectwa. Na początku lat 90. nastąpił cały „wysyp”
publikacji zapisków tych, którzy przeżyli obozy. Świadectwa te stały się cennym
źródłem wiedzy, którą, ze względu na tragiczność tematu, trudno porównywać do
wiedzy z jakiejkolwiek innej dziedziny. W efekcie pamięć o Zagładzie przybrała
postać pomnika. Książka Ruth Klüger, jako publikacja zawierająca w sobie
wojenne relacje, mogłaby być jednym ze świadectw-cegiełek ten pomnik
budujących. To, co jej autorka proponuje, bardziej niż budowę (bardziej,
ponieważ budowa też się pojawia) przypomina jednak proces rekonstrukcji – pracę
na gotowym materiale.
Autorka przepracowuje więc temat
Zagłady i robi to na dwóch poziomach: osobistym, oraz bardziej
zuniwersalizowanym. Przepracowaniu temu służy przede wszystkim mnogość pytań,
na które poszukuje odpowiedzi – co odpowiedzieć kuzynowi, jeśli kiedykolwiek
zapytałby o swoją zmarłą w obozie matkę, o której Klüger nie ma nic dobrego do
powiedzenia? Jak zginął jej ojciec? Czy w chwili agonii deptał po umieszczonych
wraz z nim w komorze dzieciach? Czy ten jeden raz w życiu, tuż przed samą
śmiercią, rozpychał się łokciami? Dlaczego matka nie pozwoliła jej wyjechać
wraz z innymi dziećmi do Izraela? Czy nie wiedziała, że wtedy jej życie mogłoby
wyglądać zupełnie inaczej? Wraz z tymi pytaniami o najbliższych pojawiają się
też dotyczące ich opisy i charakterystyki, które nie przypominają tych, jakie
znaleźć możemy w innych poruszających tę samą tematykę książkach. Klüger nie
„wybiela”. Wręcz przeciwnie. Nawet w ocenie tragicznie zmarłych najbliższych
zdaje się zachowywać dystans, czy wręcz surowość. I to jej podejście było
pierwszym zjawiskiem, które w mojej opinii, przełamało pewien schemat.
W swojej książce Klüger pisze m.in.
o rodzinnych kłótniach i złośliwościach, jakie miały miejsce w tamtym
tragicznym czasie, podważając tym samym twierdzenie o oczyszczającej mocy
cierpienia, które nazywa sentymentalną bzdurą. Nie zaskakują jej także
informacje o istnieniu rasizmu wśród Żydów, którzy przeżyli Szoah (chodzi tu o
pojedyncze przypadki, w które nie mogą uwierzyć jej znajomi). Auschwitz to nie
żadna placówka wychowawcza, a już na pewno nie uczono tam humanitaryzmu i
tolerancji – pisze.
Refleksje autorki, poszukiwanie
odpowiedzi na stawiane przez nią pytania, przywoływanie wspomnień, które są
następnie rozkładane na czynniki pierwsze i analizowanie, wyciąganie wniosków –
to wszystko wydaje się być dla niej ważniejsze od suchej relacji. Widzimy to,
gdy przywołując dawne zdarzenie pisze, iż o tym, co miało wówczas miejsce
możemy przeczytać w podręcznikach do historii, a sama, pomijając opis
zdarzenia, skupia się raczej na własnych przemyśleniach. I to właśnie biegowi
przemyśleń zdaje się być podporządkowana narracja.
Refleksje autorki są niezwykle
świeże. Wiele z postawionych przez nią pytań i podniesionych kwestii z
pewnością wymagało odwagi. Autorka zastanawia się między innymi nad sensem
istnienia utworzonych z dawnych obozów muzeów – powinno istnieć słowo
„czasowość”, aby przekazać, czym dane miejsce jest w czasie – w określonym
czasie, nie wcześniej i nie później – pisze, by chwilę dalej przejść do kwestii
dochodów, jakie Polska może czerpać dzięki odwiedzającym, przede wszystkim
Auschwitz, Żydom. Najbardziej zaskakujące dla mnie było jednak podniesienie
kwestii genderowych, m.in. odmiennego statusu kobiet i mężczyzn w religii
żydowskiej (kobiety nie mogą np. odmawiać kadiszu – jednej z najważniejszych
modlitw w judaizmie).
Długo zastanawiałam się nad tym, co sprawiło, że Ruth Klüger zdecydowała się podjąć wszystkie te kwestie, które podjęła (zwłaszcza te nie najradośniejsze „kwestie rodzinne”). Mam nieodparte wrażenie, że wobec faktu tragicznej śmierci członków najbliższej rodziny, dla wielu osób dawne kłótnie, czy nieporozumienia automatycznie przechodzą do przeszłości, stając się nic nieznaczącymi drobnostkami. W drobnostki może przemienić się wszystko to, co nie dotyczy spraw życia i śmierci, a więc także kwestie kobiece. Nie znam odpowiedzi na nurtujące mnie pytanie, ale mam jeszcze jedno nieodparte wrażenie: że dla Ruth Klüger ważne jest dosłownie wszystko. Nawet drobne detale stanowią przecież okruchy życia, które kiedyś wiodła. Zarazem co innego, jeśli nie drobnostki składa się na całokształt współczesności, w tym także na kondycję współczesnej kobiety?
Długo zastanawiałam się nad tym, co sprawiło, że Ruth Klüger zdecydowała się podjąć wszystkie te kwestie, które podjęła (zwłaszcza te nie najradośniejsze „kwestie rodzinne”). Mam nieodparte wrażenie, że wobec faktu tragicznej śmierci członków najbliższej rodziny, dla wielu osób dawne kłótnie, czy nieporozumienia automatycznie przechodzą do przeszłości, stając się nic nieznaczącymi drobnostkami. W drobnostki może przemienić się wszystko to, co nie dotyczy spraw życia i śmierci, a więc także kwestie kobiece. Nie znam odpowiedzi na nurtujące mnie pytanie, ale mam jeszcze jedno nieodparte wrażenie: że dla Ruth Klüger ważne jest dosłownie wszystko. Nawet drobne detale stanowią przecież okruchy życia, które kiedyś wiodła. Zarazem co innego, jeśli nie drobnostki składa się na całokształt współczesności, w tym także na kondycję współczesnej kobiety?
Ruth Klüger „Żyć dalej…”, Ossolineum 2009
Recenzja ukazała się w serwisie Histmag.org
Recenzja ukazała się w serwisie Histmag.org
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz