lipca 08, 2017

Duszny kraj



Dylan jest nieprzetłumaczalny. Przynajmniej na polski. Tak twierdzi jego tłumacz. Nie pozostaje nam więc chyba nic innego, jak uwierzyć. Kto jak kto, ale Łobodziński, który Dylana tłumaczy już prawie 40 lat, musi wiedzieć co mówi. Rzeczywiście, Dylan nie jest zwykłym poetą (o ile w ogóle istnieją poeci zwykli). Obok słów mamy w końcu u niego muzykę.

Jak pisze Łobodziński, aby odtworzyć utwory Dylana w innym języku, należy wskrzesić tradycję, z której czerpie. Odtworzyć muzykę, która współbuduje te utwory. Trzeba wreszcie odzwierciedlić frazę, którą Dylan posługuje się na prawach kolejnego piętra twórczości, akcentując pewne sylaby lub wydłużając znacząco niektóre samogłoski. Pełna postać utworu Dylana to słowo i melodia (…) oraz sposób ich przekazania.

W słowie od tłumacza Łobodziński pisze nieco o warsztacie swojej pracy. Na przykładzie utworu „It’s Alright, Ma (I’m Only Bleeding)” tłumaczy, ile trzeba wiedzieć, by właściwie przełożyć pieśń. Otóż, trzeba zrekonstruować stan umysłu młodego Amerykanina w roku 1964, świadomego opresji, jakiej doświadczają społeczeństwo  ze strony polityki, mediów, rewolucji i kontrrewolucji obyczajowej, a także ze strony własnej, czyli tegoż społeczeństwa. Trzeba wzbudzić echa Arthura Rimbauda, Allena Ginsberga i Thomasa Stearnsa Eliota. A to jeszcze nie wszystko. Według Łobodzińskiego, należy również wywołać duchy pieśni czarnego Południa USA oraz podobną lawinę słów, zdań, skojarzeń i obrazów. Trzeba wreszcie umieć naśladować niemal skandowany styl śpiewu, w którym rytm, nerw i sens współbrzmią w jednym tańcu. Czy to w ogóle możliwe? Łobodziński przyznaje, że tego nie potrafi. Nie jest rdzennym słuchaczem Dylana i zjawisk, do których odwołuje się artysta nie ma we krwi.

A jednak Łobodziński zdecydował się przełożyć ponad sto trzydzieści tekstów piosenek, które Bob Dylan napisał w latach 1962-2012. A przetłumaczył je w sposób absolutnie nieoczywisty, często zaskakujący, brawurowy, a może nawet kontrowersyjny? Już po tytułach utworów widać, że Łobodziński unika kliszy. I tak, "Like a Rolling Stone” przetłumaczone zostało  jako „Jak błądzący łach", a tytułowy „Duszny kraj” to w oryginale po prostu „Mississippi”.

Poza tłumaczeniami tekstów w książce znajdziemy także krótkie komentarze tłumacza. W przypadku piosenki „Mississippi” Łobodziński pisze o tytule „Duszny kraj” jako o opisowej atrapie. Dla polskiego odbiorcy jest ona przydatna, ze względu na niemożliwość stworzenia duchowego ekwiwalentu dla  stanu kojarzonego z „pasem biblijnym”, światem tradycyjnych wartości, bolesną historią społeczną i kopalnią muzycznych skarbów.

Zebranie, przetłumaczenie i opatrzenie komentarzami tak dużej ilości dylanowskich utworów zdecydowanie pozwala lepiej poznać i zrozumieć twórczość noblisty. Choć żaden z tekstów nie poruszył mnie tak bardzo, jak słuchane w oryginale piosenki, dopiero dzięki książce zwróciłam uwagę na niektóre symbole i nawiązania.

Podróż przez teksty Dylana, to podróż przez życie mężczyzny. Mężczyzna ten był kiedyś młody. Kochał, porzucał i był porzucany. Teraz jego życie dobiega końca, a on próbuje się z nim rozliczyć. Rozmyśla o przemijaniu, miłości, samotności, wierze i zwątpieniu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Projekt: książki , Blogger