Kto oszczędził/a w lipcu w księgarniach niech się przesadnie
nie cieszy, bo w sierpniu jest naprawdę sporo ciekawych nowości. Ja, mocno się
ograniczając, wybrałam dla siebie 6 - Zadie Smith, Rebeccę Solnit,
polskie reportaże, opowieść o Meksyku oraz „Historię przemocy” Édouarda Louisa.
1. „Historia przemocy”, Édouard Louis, Wydawnictwo Pauza
Opis wydawcy: Młody paryżanin wraca do domu w wigilijną noc
po udanej kolacji z przyjaciółmi. Jest czwarta nad ranem i ulice są puste.
Nieopodal domu zaczepia go nieznajomy. Decyzja o tym, czy zaprosi go do środka,
czy nie, na zawsze zmieni życie głównego bohatera. Édouard Louis, młoda gwiazda
literatury, nazywany francuskim Faulknerem, snuje fascynującą opowieść o tym,
co dzieje się z człowiekiem, który doświadcza przemocy.
2. „Widzi mi się”, Zadie Smith, Wydawnictwo Znak
Opis wydawcy: Widzi mi się powstawało osiem lat. Przez
ten czas świat zmienił swoje oblicze, a Zadie Smith z cenionej i nagradzanej
brytyjskiej autorki stała się również osobą publiczną, wypowiadającą się w
sprawach najistotniejszych, budzących emocje po obu stronach Atlantyku. Głos
autorki Białych zębów, dzielącej swoje życie między Londyn i Nowy Jork,
jest ostry i autentyczny, a obok jej zdecydowanych poglądów nie sposób przejść
obojętnie. Światopogląd pisarki poznajemy dzięki tekstom pisanym czasem z
kpiną, czasem z oburzeniem, ale zawsze szczerze i poruszająco. Jej przenikliwe,
świeże i ożywcze spojrzenie jest kluczem do zrozumienia współczesności.
„Pożaru niepodobna gasić powietrzem. Ale nie sposób też walczyć o wolność, co do której zapomniało się, jak ją rozpoznawać. Eseje te ofiarowuję czytelnikom wciąż zaciekawionym tą wolnością – niech je wykorzystują, przerabiają, demontują, destruują albo ignorują – wedle własnego widzimisię!”
„Pożaru niepodobna gasić powietrzem. Ale nie sposób też walczyć o wolność, co do której zapomniało się, jak ją rozpoznawać. Eseje te ofiarowuję czytelnikom wciąż zaciekawionym tą wolnością – niech je wykorzystują, przerabiają, demontują, destruują albo ignorują – wedle własnego widzimisię!”
3. „Aleja włókniarek”, Marta
Madejska, Wydawnictwo Czarne
Opis wydawcy: „Gdyby Pan Bóg dzisiaj wygnał Ewę z raju,
rzuciłby na nią przekleństwo: Będziesz dzieci rodziła jako prządka!”. Te słowa
pochodzą z artykułu Marii Przedborskiej Robotnica łódzka
w świetle faktów i wspomnień zamieszczonego w „Głosie Porannym”
z 1938 roku, ale przekleństwo to unosi się nad wszystkimi bohaterkami tej
książki i wszystkimi kobietami, które pracowały w łódzkich fabrykach.
Szły do pracy, kiedy miały po kilkanaście lat,
i od tego momentu rytm ich życia wyznaczał tykający zegarek, w takt
którego prządka musiała chodzić „jak koń w kieracie”, a całość żywota
dzieliła się na trzy etapy: fabrykę, szpital, cmentarz. Nisko opłacane,
wykorzystywane przez majstrów i właścicieli, przedwcześnie postarzałe.
Dola łódzkich włókniarek stała się jednak siłą napędową zmian. Praca kobiet
spowodowała przewrót, wymuszając wprowadzanie nowych przepisów i wywołując
rewolucję obyczajową.
Do tej pory jednak nikt nie próbował dowiedzieć się, kim
były, skąd przybywały i dlaczego zostawały w mieście, w którym
wcale nie odnajdywały szczęścia. Marta Madejska próbuje zrozumieć nie tylko
swoje bohaterki, ale także „miasto bez historii”. Z pytań
o przeszłość zrodziła się opowieść o „fabrycznych dziewczynach”, bez
których nie byłoby wielkich fortun, okazałych łódzkich pałaców ani odbudowanego
łódzkiego przemysłu po II wojnie światowej. Zmieniali się właściciele fabryk,
zmieniał się klimat polityczny, zmieniały się dekoracje, ale jedno pozostawało
bez zmian – nadludzki wysiłek tysięcy kobiet.
Opis wydawcy: Spacer, przechadzka, marsz, pielgrzymka,
wędrówka, włóczęga – to tylko niektóre z form pieszego obcowania
z miastem i z naturą. Kto i dlaczego miał do nich prawo,
a komu tego prawa odmawiano? Rebecca Solnit przekonuje, że przemierzanie
przestrzeni rzadko bywa niewinne, często ma charakter aktu estetycznego,
filozoficznego lub politycznego. Przyglądając się historii wędrowania oraz
współistnieniu chodzenia i myślenia, autorka opowiada o dziejach
zachodniej kultury, a jej opowieść swobodnie meandruje od perypatetyków do
Rousseau, od Baudelaire’a do marszy antyglobalistów i ekologów.
Gdy przechadzamy się ścieżkami przemierzonymi kiedyś przez
naszych przodków bądź staramy się wskrzesić jakieś wydarzenie z dawnych
dziejów a nawet z naszego własnego życia, próbując prześledzić na
powrót jego szlak, przeszłość łączy się z teraźniejszością. A każda
przechadzka pokonuje przestrzeń niczym wątek biegnący w tkaninie,
splatając z sobą kolejne, póki nie utworzą ciągłego przeżycia –
w przeciwieństwie do podróży samolotem, a nawet samochodem czy
pociągiem, która rozczłonkowuje czas i przestrzeń. Ciągłość jest właśnie
jedną z tych rzeczy, które, jak mi się zdaje, utraciliśmy w epoce
przemysłowej, ale wciąż możemy starać się ją odzyskać, co niektórym się udaje.
Pola i ulice czekają na nas
5. Patrick
Deville, „Viva”, Noir sur Blanc
Opis wydawcy: W krótkich rozdziałach pełnych anegdot, faktów
historycznych, spotkań i zbiegów okoliczności, Patrick Deville tworzy panoramę
wyjątkowego wrzenia rewolucyjnego, które miało miejsce w Meksyku - przede
wszystkim w kilku jego miastach (w stolicy, ale również w Tampico czy
Cuernavace) – w latach trzydziestych XX w.
Dwie najważniejsze postacie tej opowieści to Trocki,
dla którego Meksyk był kolejnym etapem jego wygnania i który w odpowiedzi na
procesy moskiewskie zorganizował IV Międzynarodówkę, oraz Malcolm Lowry,
którego oszałamiające Pod wulkanem wstrząsnęło światem
literackim. Drugi podziwiał pierwszego: światowa rewolucja robiła na nim
wrażenie. Ale Trocki był również wielkim pisarzem, który mógłby odmienić
historię literatury, gdyby jego szeroko zakrojona misja nie została zahamowana.
W tej opowieści krzyżują się drogi Fridy Kahlo, Diego
Rivery, Tina Modotti, zagadkowego B. Travena o niezliczonych wcieleniach, André
Bretona czy Antonina Artaud tropiącego ślady plemienia Tarahumara. To
rodzaj zachwycającego danse macabre, w którym duch prowadzi każdego do
jego grobu. To dużo lepsze od rezygnowania ze swoich marzeń.
6. „Żeby umarło przede mną. Opowieści matek niepełnosprawnych
dzieci”, Jacek Hołub, Wydawnictwo Czarne
Od autora: „W latach 2008–2017 za niepełnosprawne
uznano 218 tysięcy dzieci. Część z nich, tych najciężej chorych
i głęboko niepełnosprawnych intelektualnie, pozostanie dziećmi do końca
życia. Aż do śmierci będą potrzebowały pomocy przy wykonywaniu najprostszych
czynności: myciu, jedzeniu, załatwianiu potrzeb fizjologicznych.
Napisałem tę książkę, by pokazać, co ich matki przeżywają na
co dzień. Bardzo rzadko słyszymy ich głos. Nikt nie jest w stanie
opowiedzieć, co czuje żona porzucona przez męża z powodu wady genetycznej
ich córki. Matka próbująca opanować atak szału niepełnosprawnego intelektualnie
dwudziestopięciolatka. Kobieta patrząca na wijące się z bólu kilkumiesięczne
niemowlę. Żegnająca dziecko w szpitalnej kostnicy. Nikt oprócz nich
samych.
Ta książka to opowieści pięciu kobiet. Spisywałem je przez
rok. Z pewnością by nie powstała, gdyby nie moje osobiste doświadczenie”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz