To rzeczywiście nie jest książka a księga. Reporterska biblia
marcowych historii.
Mikołaj Grynberg zebrał w „Księdze wyjścia” historie tych,
którzy po Marcu opuścili Polskę, ale też tych, którzy w niej zostali. Tych,
którzy znaleźli nowy dom, i tych, którzy po wyjeździe z Polski domu już nigdy
nie mieli. „Super-Polaków” pochodzenia żydowskiego, którzy przyjęli wszystkie
sakramenty i byli ekspertami od polskości i polskiej literatury. Ale także tych,
którzy w sukienkę komunijną koleżanki założyli jedynie do zdjęcia, by nim w
odpowiednim momencie zamachać. Grynberg zebrał historie różne.
Rozmówcy Grynberga mówią o antysemityzmie, o rodzicach
bojących się pogromu, ale czasem także o marcowych, wzruszających aktach
solidarności ze strony katolików. „Księga wyjścia”, choć na okładce
dwukolorowa, na poziomie faktów zdecydowanie nie czarno-biała. To lektura
często mocna i trudna, ale też niezwykle ciekawa.
Historie bohaterów nie zaczynają się w marcu. Zaczynają się
dużo wcześniej. Często wraz z dzieciństwem i historią rodziców.
Kobiety i mężczyźni, samotnie i u boku małżonka, anonimowo,
jedynie pod imieniem, czy pod imieniem i nazwiskiem, opowiadają o koloniach
żydowskich, TSKŻecie i szkole – czasem żydowskiej, czasem nie. Mówią o pozycji
jaką zajmowali w domu, w którym się wychowali. Czasem byli niczym ryby, które
nie mają głosu. Ale czasem byli tymi, z
którymi liczono się najbardziej.
W końcu, mówią także o Marcu. O decyzjach, zakupach, wielkich skrzyniach, pakowaniu się, likwidacji mieszkań i pożegnaniach. Przyznają, że czasem ich wywożono, ale czasem to oni decydowali o wyjeździe całej rodziny.
„Mnie stąd wywieźli.
Ja nie chciałam wyjeżdżać… [Mama] nie mogła pozwolić, żebyśmy się rozdzielili,
bo w czasie wojny wysłała do rodziny list, w którym napisała, żeby nie
przyjeżdżali. I oni nie przyjechali… już nigdy. Tym razem musiała zabrać ze
sobą wszystkich”.
Wielu dzieli się wrażeniami z przyjazdu na nowe. Opowiada o
zakładaniu nowych rodzin i budowaniu nowego życia. Kiedy poczuli się u siebie?
Nie wszystkim w ogóle się to udało.
„Straciłam kraj, a
żaden następny już nigdy nie był moim”
Czym teraz jest dla nich Polska? Ma bardzo różne znaczenie.
Pierwszy powrót do kraju bywał bardzo wzruszający, ale bywał też koszmarem zakończonym ulgą z powodu
wyjazdu.
Wśród bohaterów Mikołaja Grynberga jest bohater szczególny.
Jego ojciec. Rozmową z nim przeplecione zostały pozostałe historie. Henryk
Grynberg jest tym, który został.