lipca 06, 2017

FRAGMENT KSIĄŻKI: "Jakoś to będzie. Szczęście po polsku"

FRAGMENT KSIĄŻKI: "Jakoś to będzie. Szczęście po polsku"

2
Jeśli ktoś to zrobi,
to Polacy,
czyli
z ułańską
fantazją

Filozofia jakoś to będzie nie może się obejść bez ułańskiej fantazji. To trudne do zdefiniowania, ale typowe dla wielu Polaków połączenie odwagi, nieskrępowanej wyobraźni i umiłowania wolności. Dzięki niej potrafimy wcielać w życie nawet najbardziej szalone pomysły.

Pielęgnujemy ją w sobie od wieków: zarówno w czasach wojen (szczególnie podczas bitew), jak i pokoju (choćby podczas wystawnych szlacheckich zabaw). Słowo „ułan” pochodzi z języka polskich Tatarów i miało określać młodych mężczyzn, którzy tworzyli pułki jazdy tatarskiej i walczyli w obronie Polski. Częścią stroju ułańskiego była tzw. rogatywka, która do dzisiaj pozostaje polską czapką narodową. Ale oprócz nakrycia głowy po dawnych ułanach zostało nam coś jeszcze: energia i gorliwość. Bo ułańska fantazja to młodzieńcza porywczość, która towarzyszy nam bez względu na wiek. To zadziorność oraz chęć do działania i poznawania świata. Jedno z naszych najpopularniejszych powiedzeń – „Polak potrafi” – nie miałoby racji bytu bez iskry zwanej ułańską fantazją.

Mimo że już nie sypiamy jak ułani z szablą pod poduszką, to wciąż wyróżnia nas gotowość do przekraczania granic i odwaga, by w nieszablonowy sposób mierzyć się z przeciwnościami losu. Na przykład Aleksander Doba, kajakarz, podróżnik i odkrywca, w wieku 64 lat jako pierwszy samotnie przepłynął kajakiem Ocean Atlantycki z kontynentu na kontynent wyłącznie dzięki sile mięśni. O towarzyszącej polskim sportowcom ułańskiej fantazji mówi:
Przypominam sobie, że w hiszpańskiej prasie krótko przed Letnimi Igrzyskami Olimpijskimi w Barcelonie w 1992 roku napisano o mnie i o grupie polskich kajakarzy, z którymi płynąłem przez rzekę: „szarża ułańska pod Somosierrą”. Każdy ułan potrzebuje konia – moim ułańskim atrybutem jest kajak. Wydaje mi się, że nieodłącznym składnikiem ułańskiej fantazji jest spontaniczność, która pozwala dążyć do celu, podejmować ryzyko i ciągle podnosić sobie poprzeczkę. Chodzi przede wszystkim o ciekawość świata. Zawsze powtarzam, że rzecz nie w tym, żeby robić coś za wszelką cenę, ale by poznawać swoje możliwości i czuć się wolnym.

Dzięki ułańskiej fantazji życie jest ciekawsze, ponieważ wyklucza ona nadmierną ostrożność – a czasem ostrożność w ogóle. Zachęca do intensywnego przeżywania i wychodzenia ze strefy komfortu. Nasi sportowcy od lat pokazują, że można odnosić spektakularne sukcesy w najtrudniejszych warunkach. Dobrym przykładem są himalaiści, którzy nie tylko zdobywają najwyższe i najbardziej wymagające szczyty, ale też robią to w niepowtarzalnym stylu. Jerzy Kukuczka zdobył Koronę Himalajów i Karakorum jako drugi człowiek na Ziemi i to w niecałe osiem lat (jego poprzednik potrzebował na to ponad dwa razy więcej czasu). Wanda Rutkiewicz jako pierwsza kobieta stanęła na wierzchołku K2 i była pierwszą Europejką na Mount Evereście. Andrzej Bargiel – dziś jeden z najszybszych himalaistów na świecie, rekordzista narciarstwa wysokogórskiego, który w 2015 roku jako pierwszy zjechał na nartach z ośmiotysięcznika Broad Peak –chodzi w Himalaje bez butli tlenowej. To mierzenie się z czymś, co może się wydawać niemożliwe do osiągnięcia, jest kwintesencją ułańskiej fantazji.

Dlatego chociaż naszym ulubionym sportem pozostaje piłka nożna oraz mamy świetną kadrę szczypiornistów i siatkarzy, to największe sukcesy odnosimy w dyscyplinach indywidualnych. Współcześni ułani zamienili broń i lance na atrybuty sportowe i dzięki nim ustanawiają nowe rekordy w lekkoatletyce. Na przykład Władysław Kozakiewicz, tyczkarz i wieloboista, który zasłynął nie tylko ułańskim skokiem, ale i równie ułańskim, buńczucznym gestem sprzeciwu wobec wygwizdującej go radzieckiej publiczności podczas Letnich Igrzysk Olimpijskich w Moskwie w 1980 roku. Albo Robert Korzeniowski – czterokrotny mistrz olimpijski w chodzie (od Atlanty po Ateny), który dziś uznawany jest za wzór dyscypliny i wytrwałości w dążeniu do celu. Uwspółcześniona wersja ułańskiego wierzchowca – samochód wyścigowy – pozwoliła Robertowi Kubicy zostać rajdowym mistrzem świata. A szybkość, nieograniczona niczym wolność szybowania w powietrzu, i odwaga Adama Małysza pozwoliły uczynić z zawodów skoków narciarskich polskie zimowe święto narodowe, dzięki czemu mistrz dochował się równie nieustraszonych następców.

Choć ułańską fantazję w pierwszym odruchu łączymy z energią, a czasem z porywczością, jest ona równie silnie związana z polską szlachetnością i pomysłowością. Tego ducha pielęgnowali nasi przodkowie, szukając nieszablonowego wyjścia z patowych sytuacji i krzewiąc polskość, gdy naszego kraju nie było na mapach świata. Taką postacią był na przykład XIX-wieczny podróżnik Stefan Szolc-Rogoziński, badacz afrykańskich kultur, który wbrew woli ojca wstąpił do Akademii Morskiej w Kronsztadzie w Zatoce Fińskiej. Jego marzeniem było stworzenie przytułku dla polskich emigrantów w odległym Kamerunie. By zrealizować swój cel, wykupywał ziemię od mieszkańców – do 1884 roku zebrał od ziarnka do ziarnka 30 kilometrów kwadratowych. W jego działaniach wspierali go Bolesław Prus i Henryk Sienkiewicz. Trudno się dziwić, że to właśnie autor Trylogii był gorącym zwolennikiem tej ekspedycji. W swojej prozie nieraz dawał upust literackim wariacjom na temat ułańskiej fantazji. Wystarczy przyjrzeć się jednej z najbarwniejszych postaci stworzonych w polskiej literaturze – Andrzejowi Kmicicowi.

Nie trzeba jednak wypływać na szerokie wody ani zdobywać medali w konkurencjach sportowych, by poczuć, czym jest ułańska fantazja. To cecha, którą każdy z nas może pielęgnować i troszczyć się o nią, bo uaktywnia się ona również w zwyczajnych, codziennych sytuacjach. Olga Drenda, dziennikarka, autorka Duchologii polskiej, wyjaśnia, czym jest dla niej ułańska fantazja dnia powszedniego:
Jako typowa Polka ułańską fantazją wykazuję się zawsze, gdy wieszam pranie lub firanki, ponieważ mam zwyczaj stawania wtedy na krawędzi wanny albo parapetu. Oszczędza mi to wysiłku przynoszenia sobie drabiny i wnosi element adrenaliny w moje spokojne życie, ale że grozi również urazem kręgosłupa, nie jest to zachowanie szczególnie roztropne. Ułańska fantazja to cecha, która czasami każe nam rzucać wyzwania losowi, nieraz na granicy brawury. Każe nam ścigać się z czasem i denerwować na z góry ustalone procedury, nie pozwala się podporządkowywać cudzemu zdaniu. Mam jednak wrażenie, że ten duch to szczepionka przeciwko dyktatorskiemu maszerowaniu w równym rządku.

Felix Ormerod, angielski podróżnik, który odwiedził Polskę w czasie zmian ustrojowych w 1990 roku, stwierdził, że nasz kraj to takie NRD, w którym ludzie chodzą na skróty przez trawnik. W tym zdaniu zamyka się dla mnie istota ułańskiej fantazji – to połączenie zamaszystego gestu, kreatywności i odrobiny anarchii. Oczywiście cecha ta nie wymaga umiejętności jazdy konnej – można być nią obdarzonym niezależnie od wieku, płci czy pochodzenia. Ujawnia się ona w bałaganiarskiej urodzie ogródków działkowych, w jagodowych i pistacjowych elewacjach domów, w remontach zrobionych „na słowo honoru”, ale za to z pomysłem, w pojazdach własnej produkcji, w zamiłowaniu do przygody. To chaos, ale pełen wdzięku.

Ułańskiej fantazji nie da się jednoznacznie zdefiniować, trudno ją także przetłumaczyć na inne języki, ponieważ w pojęciu tym mieści się coś więcej, niż można wyrazić w samych słowach. Duch ułańskiej szarży bulgoce w polskich żyłach, ale niekoniecznie trzeba się z nim urodzić – można go poczuć, nauczyć go innych, jest dostępny na wyciągnięcie ręki. Czasem wystarczy przebiec na czerwonym świetle, iść do pracy dłuższą drogą, pojechać tramwajem jeden przystanek za daleko czy wsiąść do pociągu byle jakiego, by odnaleźć w sobie młodzieńczego ducha, który pozwoli pożegnać się z rutyną i sprawi, że choć będzie odrobinę trudniej, to jakże wyzwalająco!
Copyright © 2016 Projekt: książki , Blogger