Iwona Szelezińska -
ukończyła filologię indyjską i animację kultury na Uniwersytecie Jagiellońskim.
Od 2007 roku pracuje jako pilotka wycieczek po Turcji, Indiach i Nepalu. Publikowała
m.in. w „Dużym Formacie”, „Magazynie Świątecznym” oraz w kilku magazynach
podróżniczych. W 2011 roku ukończyła Polską Szkołę Reportażu. „Kopnij piłkę ponad chmury. Reportaże z Nepalu” to jej debiut książkowy. Mieszka w Warszawie,
choć znaczną część roku spędza w Azji. Organizuje autorskie wyjazdy do Indii i
Nepalu w ramach własnego biura podróży MIEJSCA.
Czemu właśnie filologia indyjska?
To często zadawane mi pytanie i to nie tylko teraz, przy
okazji książki, tylko głównie w pracy pilota wycieczek przez turystów. W
zasadzie nie potrafię na nie odpowiedzieć. Oczywiście, jako nastolatka byłam
zainteresowana Indiami, ale nie pamiętam, żeby była to jakaś szczególna
fascynacja. Myślę, że podjęłam taką decyzję o wyborze studiów, bo chciałam
skosztować czegoś egzotycznego, co w szarej rzeczywistości Polski lat 90. będzie
kolorowe i inne. Myślałam, że studiowanie o Indiach będzie pełne kadzidlanego dymu
i pikantnych potraw, myliłam się. Indologia to obszerna dziedzina, a studia są
bardzo wymagające i trudne. A przez to, że wyraźnie oddalone od naszej
rzeczywistości, również mocno abstrakcyjne, nienamacalne, wręcz nierzeczywiste.
Wielokrotnie myślałam o ich porzuceniu, ale na szczęście nie zrobiłam tego.
Dopiero wyjazdy do Indii na dobre splotły mnie z tym miejscem, tymi ludźmi, tą
tematyką. Jeżdżę do Indii regularnie od czternastu lat, najczęściej są to
zawodowe wyjazdy, ale nie tylko, po kilka, a nawet kilkanaście razy w roku. Lubię tam być, czuję się w Indiach
bezpiecznie. Przebywając tam, mam poczucie kontaktu z czymś ważnym, pełnym
życia, czymś bardzo moim. Widać, tak miało być. Z biegiem lat coraz bardziej
czuję się w Indiach na właściwym miejscu.
A skąd wziął się Nepal?
Do Nepalu przywiodły mnie Indie. Nepal i Indie są blisko
siebie nie tylko w sensie geograficznym, ale i kulturowym. Łączą je religia,
Himalaje, kulinaria. I choć ogólny klimat może wydawać się podobny, to jednak
są to przestrzenie bardzo od siebie odległe. Nepal, co oczywiste, jest znacznie
mniejszy, przez co przystępniejszy, też
spokojniejszy, wręcz po wizycie w Indiach kojący. Nepalczycy i Indusi mają
całkiem inną mentalność. Mam wielu
znajomych i w Indiach, i w Nepalu, ale właśnie wśród tych drugich odnalazłam
przyjaciół. Mam wrażenie, że pomimo większej biedy, mniejszych perspektyw
rozwojowych, większej izolacji, Nepalczycy są bardziej otwarci, nawet
nowocześni i zdecydowanie bardziej podobni do nas. Łatwiej z nimi nawiązać
kontakt, porozmawiać na każdy temat, nawet wyraźnie intymny. Przynajmniej ja
mam takie doświadczenie. Z Indusami z reguły utyka się na jakimś tabu, co też
jest ciekawe, ale utrudnia zbliżenie się obu stron.
Skoro jesteśmy przy początkach, muszę też zapytać, jak to
się stało, że pilotka wycieczek została reporterką?
Praca pilota wycieczek turystycznych opiera się na kontakcie
z ludźmi, nie tylko tymi, którzy przyjechali na wycieczkę i należy im rzetelnie
przybliżyć realia miejsca, jakie odwiedzają, ale również z całą rzeszą ludzi w
kraju realizacji imprezy turystycznej. Pracując regularnie w tych samym miejscach, spotyka się
tych samych ludzi, przewodników lokalnych, kierowców, pracowników hoteli itd. Gdy
jest się otwartym na te spotkania, można się sporo od nich i o nich dowiedzieć.
Nawiązać relację, stać się dla siebie wzajemnie częścią jakiegoś odcinka życia.
Najbardziej w pracy pilota lubię właśnie te spotkania. Praca reportera polega
natomiast na słuchaniu, też umiejętności rozmowy, a jak ma się z kim spotkać i
kogo wysłuchać , to ma się już wszystko. Jedno spotkanie prowadzi do drugiego,
każda rozmowa do kolejnej, pojawiają się nowe linki i zależności. Najtrudniej
jest wybrać to, co najważniejsze, i trzymać się prawdy. Nie interesuje mnie
gonienie za sensacją, epatowanie czyimś nieszczęściem, nie chcę niczego
generalizować, posługiwać się stereotypami, wskazywać winnych. Lubię zwyczajnie
rozmawiać, nie muszę mieć opinii na każdy temat, a już na pewno nie muszę,
wręcz nie powinnam jej wyrażać w reportażach.
W książce "Kopnij piłkę ponad chmury. Reportaże z Nepalu" widzimy Nepal u
progu zmian. Jak wygląda to „nowe”?
Nowe, które ja chciałam pokazać w książce, dotyczy odbudowy
Nepalu po trzęsieniu ziemi w 2015 roku. Miałam okazję obserwować Nepalczyków w
pierwszych miesiącach po tej wielkiej
katastrofie i muszę przyznać, że wszystko, co w tym czasie w Nepalu
widziałam, totalnie mnie zaskoczyło. Nie było łez, żalu, oskarżania siebie
nawzajem, załamywania rąk. Wręcz przeciwnie. Nepalczycy pokazali swoją siłę,
aktywnie zabrali się do działania, sprzątania, burzenia, budowania od nowa,
wspierali się wzajemnie, byli razem. Bardzo mi ich postawa zaimponowała.
Nowe, które chce w książce zasygnalizować, dotyczy gotowości
młodych Nepalczyków do funkcjonowania w nowoczesnym świecie. A nawet nie
gotowości, tylko przynależności do tego świata, bo według mnie oni już w nim
funkcjonują. Są wykształceni, ambitni, otwarci na inne światy, znają języki
obce, mają żywy, regularny kontakt z ludźmi z zagranicy. Równolegle żyją w
bardzo tradycyjnym świecie, którego nie chcą przekreślić czy zlekceważyć. Mają
szacunek do tradycji, do osób starszych, są bardzo rodzinni. Ta sytuacja
wymusza ulokowanie się gdzieś pomiędzy, stanie w tzw. rozkroku. Pokolenie ludzi
w moim wieku bardzo różni się od pokolenia ich rodziców, ich światy są
diametralnie od siebie odmienne. Dzięki temu, że stykają się z tą innością
nawet w zaciszu własnego domu, są znacznie bardziej tolerancyjni niż my, co
jeszcze bardziej otwiera ich na świat.
Ta książka jest także m.in. o patriarchacie czy też, miejmy
nadzieję, o jego zmierzchu. Na czym polega siła rodząca się w nepalskich kobietach?
Siła rodzi się nie tylko w nepalskich kobietach, ale i w
mężczyznach, którzy potrafią wspierać swoje kobiety. Zmienia się też atmosfera
i sposób społecznego funkcjonowania, modernizuje się również lokalne prawo.
Kobieta nie jest już ograniczona do przestrzeni domu i wyłącznie wciskana w role
wygodne dla mężczyzny. Wszystkie Nepalki, z którymi się przyjaźnię, w moim
odczuciu mają takie same możliwości jak ja, są pewne siebie, aktywne zawodowo,
twórcze. Inaczej sytuacja wygląda w niewykształconych wielodzietnych rodzinach,
żyjących na wsi, gdzieś na rubieżach Nepalu.
Ale myślę, że tak jest nie tylko w Nepalu, ale wszędzie indziej, również
w Polsce. Myślę, że nie ma społeczności, która byłaby całkowicie wolna od
patriarchatu, od dominacji mężczyzny.
Moja książka nie mogłaby powstać, gdyby kobiety w Nepalu
były faktycznie całkiem pozbawione głosu. Przez te lata pracy nad książką
wsłuchiwałam się głównie w narracje kobiet, każda z nich miała w sobie siłę,
żeby opowiedzieć swoją historię, co więcej, miała poczucie, że jej historia ma
znaczenie, że jest istotna. Rozmawiały ze mną odważnie, bez przymusy, bez
pruderii, bezinteresownie. A to znaczy, że mogły sobie na to pozwolić.
Tematy, jakie poruszam w książce, głównie dotyczą kobiet,
ale nie wszystkie skupiają się na ich krzywdzie. Za to wszystkie bez wyjątku
prezentują ich siłę. Nie patrzę na Nepal z perspektywy dyskryminacji kobiet,
nie odbieram go w ten sposób. To bardzo złożone społeczeństwo, nie daję sobie
prawa do opisywania go, korzystając z wytartych sloganów, bez chociażby
spróbowania zgłębienia problemu. Nie odpowiada mi ślizganie się po powierzchni,
rzucanie mocnymi słowami, tylko po to, żeby jaskrawiej coś opisać czy przyciągnąć
więcej czytelników. Widzę w Nepalczykach
ludzi godnych i właśnie tę ich cechę starałam się w książce zaakcentować. Mam
nadzieję, że mi się to udało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz