Początek książce „Między falami” Sary Moss dała historia z życia
pisarki. Pewnego ranka, gdy szykowała dzieciom śniadanie do szkoły, dziennikarz
radia BBC połączył się z reporterem w Syrii, gdzie
w nocy zbombardowano dziecięcy szpital. Usłyszała rozpacz w głosie
ojca krzyczącego „Gdzie jest świat? Dlaczego was to nie obchodzi?”. Ją obeszło,
ale nie wiedziała co może z tym zrobić. Wiele godzin później, kiedy dzieci
wróciły ze szkoły, z ekscytacją opowiedziały Sarze o helikopterze, który
wylądował na boisku, ponieważ chłopiec grający w piłkę złamał nogę. „Po jednej
stronie morza helikoptery ratują dzieci ze złamaną nogą; po drugiej służą do
bombardowania szpitali. Nie mogłam sobie z tym poradzić” - powiedziała Sarah
Moss w rozmowie z Natalią Szostak i Justyną Suchecką. Później napisała książkę.
Jest w tej książce kilka wątków, ale najważniejszy należy do
rodziny, która dowiaduje się, że ich ukochana 15 letnia Miriam przestała
oddychać. Po tym jak dziewczyna zemdlała w szkole i została przewieziona do
szpitala, okazało się, że jej serce stanęło. Powieść „Między falami” jest jednak
nie tyle o dramatycznym dla rodziców doświadczeniu choroby dziecka i strachu o
jego życie, co o radzeniu sobie z nim. O życiu po wypadku, walce o dawną codzienność
i odbudowie rodziny. Jest o próbach, jakie podejmujemy by poradzić sobie z
czymś szalenie trudnym. Kiedy mimo przerażenia próbujemy żyć normalnie. Ale
kiedy nikt już nie patrzy, podchodzimy pod drzwi bliskiej osoby, nasłuchujemy
oddechu i upewniamy się, że nadal jest z nami.
Historia opowiadana jest z perspektywy ojca - Adama. Podczas
kiedy jego żona zarabia pieniądze jako lekarka, on opiekuje się domem. To na
jego barkach spoczywa wiele obowiązków tradycyjnie przypisywanych kobietom.
Gotuje, sprząta, pierze, robi zakupy, zmywa, zajmuje się dziećmi – dwiema
córkami. Kiedy jedna ląduje w szpitalu, druga nie bardzo rozumie czemu też nie
może przestać chodzić do szkoły. Adam pracuje na uczelni, ale jego praca jest
czymś dorywczym. Kiedy więc późnym wieczorem żona wraca ze szpitala
wypompowana, może mieć pewność, że kolacja będzie już na nią czekać.
Powierzenie obowiązków domowych mężczyźnie to zabieg, który
Sarah Moss zastosowała z pełną premedytacją. Tak właśnie wyglądał w pewnym
okresie jej dom, do którego to ona przynosiła pieniądze, podczas gdy mąż
wypiekał babeczki. Także wielu jej znajomych podzieliło się obowiązkami w
podobny sposób. Zauważyła, że choć w Wielkiej Brytanii analogiczne układy są
coraz częstsze, a ludzie przestają widzieć w nich cokolwiek niezwykłego, to w kulturze i popkulturze reprezentacji
takich związków wciąż brakuje.
Z wątkiem rodziny pogrążonej w kryzysie, przepleciona jest
także opowieść o ojcu Adama – starszym mężczyźnie, Żydzie, który opuścił Europę
i odnalazł się w hipisowskiej komunie w Stanach Zjednoczonych. Jest też wątek
zniszczonej bombami katedry w Coventry. O niej swoją pracę naukową pisze Adam.
O zniszczeniach wśród zniszczeń. A autorka przypomina, że jeszcze tak niedawno,
to na naszych ziemiach toczyła się wojna.
Sporo w tej książce wątków autobiograficznych. Żydowskie
pochodzenie ojca Adama odpowiada pochodzeniu rodziców jej ojca, którzy jako
żydowscy uchodźcy opuścili Litwę. Coventry, miasto pięknej katedry, to obecnie
miejsce, w którym mieści się dom pisarki. W pewnych aspektach Moss pisała o
tym, co zna. To, czego nie znała, zapragnęła zrozumieć. A wszystko opisała
niezwykle pięknym językiem.
Sarah Moss, „Między
falami”, Wydawnictwo Poznańskie 2018