czerwca 27, 2017

FRAGMENT KSIĄŻKI: "We wspólnym rytmie" Jojo Moyes

FRAGMENT KSIĄŻKI: "We wspólnym rytmie" Jojo Moyes

Sarah poszła spać niemal bez słowa. Milczała przez całą drogę, jakby dopiero teraz dotarło do niej, w jakiej ryzykownej sytuacji się znalazła, a Mac chyba się tego domyślił, bo bardzo starał się żartami dodać jej otuchy. Natasha z trudem rozpoznawała w nim mężczyznę, z którym rozmawiała po raz ostatni jakiś czas temu – był słodki, uważny, łagodny. Bolało, gdy patrzyła, jak swoje najlepsze cechy koncentruje na kimś innym. Było jej łatwiej, gdy myślała tylko o jego wadach.
Niemal się nie odzywała, prowadząc, zaniepokojona sprzecznymi emocjami, które wywołała w niej obecność Maca i dziewczynki. Ta noc stawała się coraz bardziej surrealistyczna. Mac wydawał się taki znajomy, a zarazem po tym krótkim czasie taki obcy. Jakby należał do kogoś innego.
Zapomniała już, jaki bywał miły dla młodych ludzi – głównie dlatego, że poza dziećmi jej siostry rzadko mieli z nimi do czynienia.
– W gościnnym jest pościelone? – zapytał, gdy odsunęła się od drzwi, by wpuścić ich do środka.
– Na łóżku leżą jakieś kartony. – Jego książki. Rzeczy, które posortowała w tych dniach, gdyby była w stanie podjąć się tego zadania. Mac był taki roztrzepany, że bała się, iż je pomiesza.
– Przeniosę je. – Wskazał Sarah gestem. – Może zapytasz, czy chciałaby coś do picia.
– Chcesz gorącą czekoladę? – zapytała. – Coś do jedzenia? – Od razu poczuła się głupio, jak stara ciotka, która nie ma pojęcia, co ci młodzi ludzie teraz lubią.
Sarah pokręciła głową. Zajrzała przez otwarte drzwi do salonu. Mac sortował swój sprzęt fotograficzny – na podłodze leżało mnóstwo kartonów.
– Macie ładny dom.
Natasha nagle spojrzała na to wnętrze oczami obcej osoby: duże, wygodne, gustownie umeblowane. Dowodziło wysokich zarobków i uważnej selekcji przy doborze wyposażenia. Zaczęła się zastanawiać, czy dziewczynka widzi braki, dowody na to, że mężczyzna niedawno odszedł.
– Mogę ci coś zaproponować, zanim udasz się na górę? Może chcesz, żebym… wyprasowała twój mundurek?
– Nie, dziękuję. – Sarah przycisnęła torbę do piersi.
– W takim razie zaprowadzę cię do pokoju – oświadczyła Natasha. – Na piętrze jest łazienka, którą możesz traktować jak swoją.

– Mam nadzieję, że się nie pogniewasz – powiedział Mac, gdy powoli zeszła na dół. – Pościeliłem sobie w gabinecie.
W sumie się tego spodziewała. Nie mogłaby go przecież wyrzucić o tej porze, nie po wszystkim, co dla niej zrobił. Mimo to perspektywa spania pod jednym dachem dziwnie wytrącała ją z równowagi.
– Masz ochotę na kieliszek wina? – zapytała. – Ja muszę się napić.
Westchnął przeciągle.
– O tak.
Nalała dwa kieliszki i podała mu jeden. Usiadł na sofie, a ona zdjęła buty, po czym usiadła w fotelu i podwinęła nogi. Dochodziła druga.
– Będziesz musiał to wszystko rano załatwić, Mac – oświadczyła. – Ja idę do sądu.
– Powiedz mi, co mam zrobić.
Mimowolnie zauważyła, że chyba nie musi iść rano do pracy, skoro się nie sprzeciwił.
– Zapisz, do kogo powinienem zadzwonić albo dokąd ją podrzucić. Chyba pozwolę jej pospać… Ma za sobą ciężką noc.
– Jak my wszyscy.
– To był dla niej paskudny szok – kontynuował. – Nawet dorosłemu byłoby trudno.
– Całkiem nieźle sobie poradziła.
– Tak należało postąpić. – Pomachał ręką na schody. – To byłoby… złe, zostawić ją tam. Z tym wszystkim.
– Tak.
W milczeniu popijali wino.
– No to co u ciebie słychać? – zapytała w końcu, kiedy cisza stała się zbyt przytłaczająca.
– W porządku. Dobrze wyglądasz.
Uniosła brwi.
– No dobra, jesteś zmęczona, ale wyglądasz dobrze. Ładnie ci w tej fryzurze.
Zwalczyła pokusę, by dotknąć włosów. Mac zawsze tak na nią działał.
– Nad czym teraz pracujesz? – zapytała, by zmienić temat.
– Trzy dni w tygodniu uczę, przez resztę czasu zajmuję się komercją. Głównie portrety. Trochę fotografii podróżniczej. Szczerze mówiąc, niewiele tego.
– Uczysz? – Musiała się bardzo postarać, by ukryć niedowierzanie w głosie. – Myślałam, że się przesłyszałam.
– Nawet to lubię. Wystarcza mi na rachunki.
Natasha przez chwilę się z tym oswajała. Mac przez lata odmawiał pójścia na kompromis. Gdy skończyła się praca w reklamie, wyśmiał jej pomysł, żeby uczyć. Nie chciał się przywiązywać do jednego miejsca, zobowiązać w sposób, który uniemożliwiłby mu przyjęcie innego zlecenia z dnia na dzień. Nawet jeśli oznaczało to, że jego finanse wahały się od ucztowania do głodowania, przy czym przeważało to ostatnie.
Teraz miała przed sobą dojrzałego Maca, Maca zmotywowanego. Poczuła się oszukana.
– Tak. Trochę pozbyłem się złudzeń co do całej tej sceny komercyjnej. Uczenie nie jest takie złe, jak myślałem. Studenci chyba mnie lubią.
Co za niespodzianka, zadrwiła w duchu Natasha.
– Będę to dalej robił, dopóki nie określę, dokąd zmierzam. Płaca nie jest szczególnie zadowalająca.
Zesztywniała, przygotowując się na cios.
– I…
– I na pewnym etapie, Tash, będziemy musieli uporządkować sprawę domu.
Wiedziała, co to oznacza. Permanentna ugoda finansowa.
– Co masz na myśli?
– Nie wiem. Ale nie mogę wiecznie żyć na walizkach. Minął już prawie rok.
Przez długi czas wpatrywała się w swój kieliszek. A więc to koniec, pomyślała, ale gdy na niego spojrzała, upewniła się, że jej twarz nie wyraża żadnych uczuć.
– Dobrze się czujesz?
Dopiła wino.
– Tash?
– Nie mogę teraz o tym myśleć – odparła szorstko. – Jestem zbyt zmęczona.
– Jasne. Może jutro.
– Od rana jestem w sądzie. Mówiłam ci.
– Wiem. Po prostu kiedy będziesz…
– Nie możesz tak po prostu wpaść i nagle oświadczyć mi, że chcesz sprzedać mój dom – syknęła.
– Nasz dom – poprawił ją. – A ty nie możesz udawać, że to dla ciebie niespodzianka.
– Przez ostatnie pół roku nie wiedziałam nawet, w jakim kraju się znajdujesz.
– Mogłaś zadzwonić do mojej siostry, jeśli chciałaś się ze mną skontaktować. Ale ty wolałaś siedzieć tutaj i czekać, aż kurz opadnie.
– Aż kurz opadnie? – powtórzyła.
Westchnął.
– Nie chcę się z tobą kłócić, Tash. Po prostu próbuję coś z tobą ustalić. To ty zawsze mi powtarzałaś, że powinienem się zorganizować.
– Mam tego świadomość. Ale jestem zmęczona. Mam przed sobą ważny dzień, więc jeśli ci to nie przeszkadza, chciałabym przeprowadzić podział majątku innym razem.
– Dobrze. Ale równie dobrze mogę ci od razu powiedzieć, że od teraz muszę być w Londynie i potrzebuję jakiegoś lokum. Jeśli nie podasz mi naprawdę dobrego powodu przemawiającego przeciw, zajmę wolny pokój, dopóki wszystkiego nie ustalimy.
Znieruchomiała, próbując się upewnić, że dobrze go usłyszała.
– Zamieszkasz tutaj?
– Tak.
– Żartujesz?
Uśmiechnął się blado.
– Mieszkanie ze mną było takie złe, co?
– Przecież już nie jesteśmy razem.
– Nie. Ale połowa tej nieruchomości należy do mnie, a potrzebuję dachu nad głową.
– Mac, to niemożliwe.
– Ja sobie poradzę, nie wiem, jak ty. To tylko parę tygodni, Tash. Przykro mi, że stawiam cię przed faktem dokonanym, ale jeśli to ci się nie podoba, możesz sobie coś wynająć. Jeśli o mnie chodzi, przez większą część roku dawałem ci wyłączny dostęp do domu. Teraz coś mi się za to należy. – Wzruszył ramionami. – Daj spokój. To duży dom. Zrobi się z tego koszmar tylko, jeśli będziemy chcieli.
Był niepokojąco zrelaksowany. Wręcz szczęśliwy.
Miała ochotę obrzucić go przekleństwami.
Miała ochotę walnąć go czymś w głowę.
Miała ochotę trzasnąć drzwiami i zameldować się w hotelu. Ale w jej domu nocowała obca czternastolatka, za którą właśnie zgodziła się wziąć wspólną odpowiedzialność.
Bez słowa weszła po schodach do sypialni, w której nagle przestała się czuć u siebie, zastanawiając się, jak trudno byłoby agentowi nieruchomości sprzedać dom, w którym eksplodowała głowa poprzedniego właściciela.


Copyright © 2016 Projekt: książki , Blogger