2
Jeśli ktoś to zrobi,
to Polacy,
czyli
to Polacy,
czyli
z ułańską
fantazją
fantazją
Filozofia jakoś to
będzie nie może się obejść bez ułańskiej fantazji. To trudne do
zdefiniowania, ale typowe dla wielu Polaków połączenie odwagi, nieskrępowanej
wyobraźni i umiłowania wolności. Dzięki niej potrafimy wcielać
w życie nawet najbardziej szalone pomysły.
Pielęgnujemy
ją w sobie od wieków: zarówno w czasach wojen (szczególnie podczas
bitew), jak i pokoju (choćby podczas wystawnych szlacheckich zabaw). Słowo
„ułan” pochodzi z języka polskich Tatarów i miało określać młodych
mężczyzn, którzy tworzyli pułki jazdy tatarskiej i walczyli w obronie
Polski. Częścią stroju ułańskiego była tzw. rogatywka, która do dzisiaj
pozostaje polską czapką narodową. Ale oprócz nakrycia głowy po dawnych ułanach
zostało nam coś jeszcze: energia i gorliwość. Bo ułańska fantazja to
młodzieńcza porywczość, która towarzyszy nam bez względu na wiek. To
zadziorność oraz chęć do działania i poznawania świata. Jedno
z naszych najpopularniejszych powiedzeń – „Polak potrafi” – nie miałoby
racji bytu bez iskry zwanej ułańską fantazją.
Mimo że już nie sypiamy
jak ułani z szablą pod poduszką, to wciąż wyróżnia nas gotowość do
przekraczania granic i odwaga, by w nieszablonowy sposób mierzyć się
z przeciwnościami losu. Na przykład Aleksander Doba, kajakarz, podróżnik
i odkrywca, w wieku 64 lat jako pierwszy samotnie przepłynął kajakiem
Ocean Atlantycki z kontynentu na kontynent wyłącznie dzięki sile mięśni.
O towarzyszącej polskim sportowcom ułańskiej fantazji mówi:
Przypominam
sobie, że w hiszpańskiej prasie krótko przed Letnimi Igrzyskami
Olimpijskimi w Barcelonie w 1992 roku napisano o mnie
i o grupie polskich kajakarzy, z którymi płynąłem przez rzekę:
„szarża ułańska pod Somosierrą”. Każdy ułan potrzebuje konia – moim ułańskim
atrybutem jest kajak. Wydaje mi się, że nieodłącznym składnikiem ułańskiej
fantazji jest spontaniczność, która pozwala dążyć do celu, podejmować ryzyko
i ciągle podnosić sobie poprzeczkę. Chodzi przede wszystkim
o ciekawość świata. Zawsze powtarzam, że rzecz nie w tym, żeby robić
coś za wszelką cenę, ale by poznawać swoje możliwości i czuć się wolnym.
Dzięki
ułańskiej fantazji życie jest ciekawsze, ponieważ wyklucza ona nadmierną
ostrożność – a czasem ostrożność w ogóle. Zachęca do intensywnego
przeżywania i wychodzenia ze strefy komfortu. Nasi sportowcy od lat
pokazują, że można odnosić spektakularne sukcesy w najtrudniejszych
warunkach. Dobrym przykładem są himalaiści, którzy nie tylko zdobywają
najwyższe i najbardziej wymagające szczyty, ale też robią to
w niepowtarzalnym stylu. Jerzy Kukuczka zdobył Koronę Himalajów
i Karakorum jako drugi człowiek na Ziemi i to w niecałe osiem
lat (jego poprzednik potrzebował na to ponad dwa razy
więcej czasu). Wanda Rutkiewicz jako pierwsza kobieta stanęła na wierzchołku K2
i była pierwszą Europejką na Mount Evereście. Andrzej Bargiel – dziś jeden
z najszybszych himalaistów na świecie, rekordzista narciarstwa
wysokogórskiego, który w 2015 roku jako pierwszy zjechał na nartach
z ośmiotysięcznika Broad Peak –chodzi w Himalaje bez butli tlenowej.
To mierzenie się z czymś, co może się wydawać niemożliwe do osiągnięcia, jest
kwintesencją ułańskiej fantazji.
Dlatego chociaż naszym
ulubionym sportem pozostaje piłka nożna oraz mamy świetną kadrę szczypiornistów
i siatkarzy, to największe sukcesy odnosimy w dyscyplinach
indywidualnych. Współcześni ułani zamienili broń i lance na atrybuty sportowe
i dzięki nim ustanawiają nowe rekordy w lekkoatletyce. Na przykład
Władysław Kozakiewicz, tyczkarz i wieloboista, który zasłynął nie tylko
ułańskim skokiem, ale i równie ułańskim, buńczucznym gestem sprzeciwu
wobec wygwizdującej go radzieckiej publiczności podczas Letnich Igrzysk
Olimpijskich w Moskwie w 1980 roku. Albo Robert Korzeniowski –
czterokrotny mistrz olimpijski w chodzie (od Atlanty po Ateny), który dziś
uznawany jest za wzór dyscypliny i wytrwałości w dążeniu do celu.
Uwspółcześniona wersja ułańskiego wierzchowca – samochód wyścigowy –
pozwoliła Robertowi Kubicy zostać rajdowym mistrzem świata. A szybkość,
nieograniczona niczym wolność szybowania w powietrzu, i odwaga Adama
Małysza pozwoliły uczynić z zawodów skoków narciarskich polskie zimowe
święto narodowe, dzięki czemu mistrz dochował się równie nieustraszonych
następców.
Choć
ułańską fantazję w pierwszym odruchu łączymy z energią, a czasem
z porywczością, jest ona równie silnie związana z polską
szlachetnością i pomysłowością. Tego ducha pielęgnowali nasi przodkowie,
szukając nieszablonowego wyjścia z patowych sytuacji i krzewiąc
polskość, gdy naszego kraju nie było na mapach świata. Taką postacią był na
przykład XIX-wieczny podróżnik Stefan Szolc-Rogoziński, badacz afrykańskich
kultur, który wbrew woli ojca wstąpił do Akademii Morskiej w Kronsztadzie
w Zatoce Fińskiej. Jego marzeniem było stworzenie przytułku dla polskich
emigrantów w odległym Kamerunie. By zrealizować swój cel, wykupywał ziemię
od mieszkańców – do 1884 roku zebrał od ziarnka do ziarnka 30 kilometrów kwadratowych.
W jego działaniach wspierali go Bolesław Prus i Henryk Sienkiewicz.
Trudno się dziwić, że to właśnie autor Trylogii był gorącym zwolennikiem
tej ekspedycji. W swojej prozie nieraz dawał upust literackim wariacjom na
temat ułańskiej fantazji. Wystarczy przyjrzeć się jednej
z najbarwniejszych postaci stworzonych w polskiej literaturze –
Andrzejowi Kmicicowi.
Nie trzeba jednak
wypływać na szerokie wody ani zdobywać medali w konkurencjach sportowych,
by poczuć, czym jest ułańska fantazja. To cecha, którą każdy z nas może
pielęgnować i troszczyć się o nią, bo uaktywnia się ona również
w zwyczajnych, codziennych sytuacjach. Olga Drenda, dziennikarka, autorka Duchologii
polskiej, wyjaśnia, czym jest dla niej ułańska fantazja dnia
powszedniego:
Jako
typowa Polka ułańską fantazją wykazuję się zawsze, gdy wieszam pranie lub
firanki, ponieważ mam zwyczaj stawania wtedy na krawędzi wanny albo parapetu.
Oszczędza mi to wysiłku przynoszenia sobie drabiny i wnosi element adrenaliny
w moje spokojne życie, ale że grozi również urazem kręgosłupa, nie jest to
zachowanie szczególnie roztropne. Ułańska fantazja to cecha, która czasami każe
nam rzucać wyzwania losowi, nieraz na granicy brawury. Każe nam ścigać się
z czasem i denerwować na z góry ustalone procedury, nie pozwala
się podporządkowywać cudzemu zdaniu. Mam jednak wrażenie, że ten duch to
szczepionka przeciwko dyktatorskiemu maszerowaniu w równym rządku.
Felix Ormerod, angielski podróżnik, który odwiedził Polskę
w czasie zmian ustrojowych w 1990 roku, stwierdził, że nasz kraj to
takie NRD, w którym ludzie chodzą na skróty przez trawnik. W tym
zdaniu zamyka się dla mnie istota ułańskiej fantazji – to połączenie zamaszystego
gestu, kreatywności i odrobiny anarchii. Oczywiście
cecha ta nie wymaga umiejętności jazdy konnej – można być nią obdarzonym niezależnie
od wieku, płci czy pochodzenia. Ujawnia się ona w bałaganiarskiej urodzie
ogródków działkowych, w jagodowych i pistacjowych elewacjach domów,
w remontach zrobionych „na słowo honoru”, ale za to z pomysłem,
w pojazdach własnej produkcji, w zamiłowaniu do przygody. To chaos,
ale pełen wdzięku.
Ułańskiej fantazji nie
da się jednoznacznie zdefiniować, trudno ją także przetłumaczyć na inne języki,
ponieważ w pojęciu tym mieści się coś więcej, niż można wyrazić
w samych słowach. Duch ułańskiej szarży bulgoce w polskich żyłach,
ale niekoniecznie trzeba się z nim urodzić – można go poczuć, nauczyć go
innych, jest dostępny na wyciągnięcie ręki. Czasem wystarczy przebiec na czerwonym
świetle, iść do pracy dłuższą drogą, pojechać tramwajem jeden przystanek za
daleko czy wsiąść do pociągu byle jakiego, by odnaleźć w sobie
młodzieńczego ducha, który pozwoli pożegnać się z rutyną i sprawi, że
choć będzie odrobinę trudniej, to jakże wyzwalająco!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz