Nie wierzę w obiektywizm i staram się na niego nie silić.
Zamiast więc typowego zestawienia top 10, czyli najlepszych książek roku,
chciałabym przedstawić Wam te, które w minionym roku najbardziej mnie
poruszyły. To chyba najbardziej subiektywne z moich zestawień.
Wanda Hagedorn, Jacek Frąś, „Totalnie nie nostalgia.
Memuar”, Wydawnictwo Komiksowe 2017
Wspaniała, poruszająca, odważna i szczera autobiograficzna
opowieść o dzieciństwie w czasach komunizmu oraz dojrzewaniu w cieniu ojca
tyrana. Dla mnie zdecydowanie, jedna z najlepszych książek 2017 roku, i jeden z
najlepszych komiksów, jakie przeczytałam w życiu.
Wśród wielu ważnych wątków, które wzruszyły mnie podczas
lektury książki, dorastanie w osamotnieniu poruszyło mnie chyba najbardziej.
Dojrzewanie w domu styranizowanym przez narcystycznego i przemocowego ojca,
jest szczególnie trudne przy braku wsparcia. Matka, z jednej strony sama jest
ofiarą przemocy, z drugiej strony po prostu nie umie okazać córce ciepła,
którego ta potrzebuje. Poza domownikami nikt nie zna prawdy o rodzinie, która
na zewnątrz wydaje się idealna. Jedynym oparciem mogą być więc siostry. Ta
solidarność ofiar, te sceny, w których dzieci próbują się wzajemnie chronić i
podnosić na duchu, wzruszają, ale też wywołują złość. Nie tak przecież
powinno to wszystko wyglądać…
Marcin Wicha, „Rzeczy, których nie wyrzuciłem”, Karakter,
Kraków 2017
Choć matka Wichy umarła, autor nawet nie próbuje cokolwiek
rozplątywać, sumować i przedstawiać prostych wyników. Jego książka nie jest
oczywista. Tak jak oczywisty nie jest pomysł, by o ukochanej osobie mówić w
kontekście rzeczy, które po niej pozostały.
Ta książka nie jest różową laurką. Nie jest słodkim
obrazkiem relacji matki z synem. Ani sentymentalną podróżą do czasów
beztroskiego dzieciństwa. Nie ma też happy endu, o czym od początku świetnie
wiemy. Jest prawda o odchodzeniu i przemijaniu. Jest świetna literatura –
poruszająca, choć często oszczędna w słowa.
Mikołaj Grynberg, „Rejwach”, Wydawnictwo Nisza, Warszawa
2017
Czy można jeszcze napisać o Zagładzie coś nowego? Przywołać
pamięć cierpienia inaczej, niż robiono to do tej pory? Można. Mikołaj Grynberg
dla najtrudniejszych doświadczeń znajduje nową formę. Balansując na granicy
faktów i literatury opowiada historie tych, którzy wciąż boją się ujawnić swoją
żydowską tożsamość. W trzydziestu jeden prozatorskich miniaturach o Żydach,
żyjących we współczesnej Polsce, autor opowiada też o sobie. Opowiada zwięźle,
rzeczowo, mocno. Pomija zbędne szczegóły i opisy. Czytelnikom serwuje samą
esencję. Strach.
Rejwach” to cieniutka, ale niezwykle mocna książka. Krótkie
relacje drugiego i trzeciego pokolenia Ocalonych poruszają, budzą niepokój, a
często też szokują. Okazuje się bowiem, że pewnych demonów niemal nie sposób
wypędzić. Po pewnych doświadczeniach życie już nie wraca do normy. Że
przeszłość babć i dziadków jest też naszą przeszłością, z którą wcale nie tak
łatwo sobie poradzić.
„Tam”, Natasza
Goerke, Wydawnictwo Czarne 2017
Poetycki reportaż, niecodzienny przewodnik, dziennik pełen
czułości wobec miejsca i po prostu mądra opowieść o ludziach. O Nepalczykach,
Europejczykach, turystach, podróżnikach, o nas. Prawdziwa, piękna, poruszająca
i dająca do myślenia.
Jednym z najważniejszych wątków książki jest moim zdaniem
temat turystów. Tych, dla których bieda jest malownicza, Nepalczyk jest
bardziej przedmiotem niż podmiotem, a nepalska sztuka powinna być przede
wszystkim tania (najlepiej tańsza od chińskich suwenirów, bo inaczej po co w
ogóle się nią interesować?). „Ćwiczenia z wyobrazi”, które proponuje Goerke,
każą nam zastanowić się nad sposobem, w jaki uprawiamy dziś turystykę. Czy
jesteśmy świadomymi podróżnikami? Albo prościej – czy jesteśmy ludźmi
odpowiedzialnymi?
Dodatkowo (bo nie tyle mnie poruszyła, co zafascynowała):
„Foucault w Warszawie”, Remigiusz Ryziński, Dowody na
istnienie 2017
Zachwycający, podziemny, wielobarwny, różnorodny, gejowski
świat! Ze swoimi restauracjami, klubami i kawiarniami. Z małą, turecką
Alhambrą w Alejach Jerozolimskich i lustrami w Amatorskiej, gdzie można było
udawać, że się czyta a w rzeczywistości obserwować wchodzących do środka
mężczyzn. Ze slangiem zrozumiałym tylko dla „koleżanek”. Z grzybkami, w których
dochodziło do bardzo bezpośrednich kontaktów niezależnych od klasy
społecznej. Z barwnymi sprzedawcami, którzy w centrum miasta prowadzili sklepy
z modą dla panów. I z sauną Diana.
Opowieść Ryzińskiego to także opowieść o Służbie
Bezpieczeństwa. O masowej inwigilacji środowiska homoseksualnego. To opowieść,
o tych którzy z tą służbą współpracowali, o metodach prac tych służb,
zastawianych przez nie pułapkach i wreszcie, o przyczynie, dla której Foucault
musiał opuścić Polskę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz