W 1958 roku do szarej i smutnej Warszawy przyjeżdża młody Michel
Foucault. Początkowo zamieszkuje w Bristolu. Szybko jednak przenosi się do dwupokojowego
mieszkania przy Rutkowskiego, czyli dzisiejszej Chmielnej. W dzień pracuje jako
dyrektor Ośrodka Studiów Francuskich. Wieczorami lubi się zrelaksować – dobrze zjeść,
zabawić. Czasem zaprasza mężczyzn do siebie, czasem wychodzi na miasto. W świetle
kolorowych neonów spotyka tych, którzy potrafią pić wódkę do samego rana.
Foucault miał łatwość nawiązywania kontaktów. Jako cudzoziemiec,
i to nie byle jaki, bo z Francji, mógł fascynować. Do tego był młody,
inteligentny i z dostępem do takich dóbr jak alkohol. No i z pieniędzmi, które
musiał wydawać, bo tych zarobionych w Polsce nie mógł wywieźć za granicę.
Tak naprawdę o pobycie Foucault w Warszawie wiemy niewiele. Kim
byli ci, z którymi spędzał czas wolny? Ilu z nich składało na niego raporty? Co
razem robili, gdzie chodzili? I w końcu, dlaczego mężczyzna musiał opuścić miasto?
Już na początku książki Remigiusz Ryziński pisze o tym, jak
niewiele informacji na temat pobytu filozofa w stolicy się zachowało. I jak
trudno było dotrzeć do tego, co jeszcze istnieje. Praca Ryzińskiego przypomina
więc śledztwo. Reporter niczym detektyw podąża tropami. Przekopuje się przez
archiwa, czyta teczki, szuka śladów i świadków. Rozmawia z uczestnikami
wydarzeń, wysłuchuje wspomnień. A wspomnienia te układają się nie tyle w opowieść o samym Michelu, co o życiu homoseksualistów w
komunistycznej Warszawie.
Zachwycający jest ten podziemny, wielobarwny, różnorodny, gejowski świat! Ze swoimi restauracjami, klubami i kawiarniami. Z małą, turecką Alhambrą w Alejach Jerozolimskich i lustrami w Amatorskiej, gdzie można było udawać, że się czyta a w rzeczywistości obserwować wchodzących do środka mężczyzn. Ze slangiem zrozumiałym tylko dla „koleżanek”. Z grzybkami, w których dochodziło do bardzo bezpośrednich kontaktów niezależnych od klasy społecznej. Z barwnymi sprzedawcami, którzy w centrum miasta prowadzili sklepy z modą dla panów. I z sauną Diana.
Zachwycający jest ten podziemny, wielobarwny, różnorodny, gejowski świat! Ze swoimi restauracjami, klubami i kawiarniami. Z małą, turecką Alhambrą w Alejach Jerozolimskich i lustrami w Amatorskiej, gdzie można było udawać, że się czyta a w rzeczywistości obserwować wchodzących do środka mężczyzn. Ze slangiem zrozumiałym tylko dla „koleżanek”. Z grzybkami, w których dochodziło do bardzo bezpośrednich kontaktów niezależnych od klasy społecznej. Z barwnymi sprzedawcami, którzy w centrum miasta prowadzili sklepy z modą dla panów. I z sauną Diana.
Opowieść Ryzińskiego to także opowieść o Służbie
Bezpieczeństwa. O masowej inwigilacji środowiska homoseksualnego. To opowieść,
o tych którzy z tą służbą współpracowali, o metodach prac tych służb,
zastawianych przez nie pułapkach i wreszcie, o przyczynie, dla której Foucault
musiał opuścić Polskę.
Samego Foulcault jest w książce mało. Filozof jest właściwie
jedynie pretekstem do opowiedzenia o czymś zupełnie innym. Ale to absolutnie
nie szkodzi! Opowieść Ryzińskiego jest bowiem naprawdę fascynująca. Jest też
ważna, polityczna. Gorąco polecam.
„Foucault w Warszawie”, Remigiusz Ryziński, Dowody na
istnienie 2017
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz