lutego 03, 2017

Poranek Marii i inne opowiadania


Nie miałam planu. Nie miałam założeń ideologicznych ani formalnych. Zachciało mi się pisać długimi zdaniami. Budować akapity. Opowiadać. (…) Wyszła mi książka o kobietach: o kobietach, którymi jestem, którymi byłam i którymi mogłabym być. A także o takich, które nie są mną, ale które znam, dobrze lub tylko z widzenia. I nawet o takich, których nie znam wcale – pisała w „Poranek Marii... Instrukcja obsługi” Julia Fiedorczuk. „Instrukcja”, której fragment zacytowałam, jest odautorskim komentarzem do wydanej nakładem Biura Literackiego, książki:„Poranek Marii i inne opowiadania”.

Oceniać książki po okładce nie należy, ale ignorować okładki również nie warto (poza wyjątkami, jak od każdej reguły). Czasem także z tego graficznego „wstępu” do treści można wiele wyczytać. Z okładki prozatorskiego debiutu Fiedorczuk ja wyczytałam: kobiecość, cielesność, ciemność i tajemnicę. Wszystkie te wątki odnalazłam dość wyraźnie wyeksponowane również we wnętrzu książki.

Na „Poranek Marii i inne opowiadania” składa się osiem tekstów: „Mamo, moje ciało chce tańczyć”, „Imago”, „Poranek Marii”, „Medulla”, „Zetka”, „Święto Niepodległości”, „Orgaspace” oraz „Wiersz dla Matyldy”. Choć całość objętościowo prezentuje się dość niepozornie (zaledwie 98 stron), nie daje się „połknąć” zbyt łatwo. Za wiele w niej grudek, chropowatości i dziwności, nad którymi trzeba się na chwilę zatrzymać i zastanowić…"Za wiele" nie oznacza jednak niedoskonałości, wady, czy przesady. Czasem dopiero pewien nadmiar jest w stanie zatrzymać rozpędzoną maszynerię codzienności, która tak niechętnie (z braku czasu, oczywiście) skłania się ku refleksjom i mało pragmatycznej wnikliwości.

W książce "Poranek Marii i inne opowiadania" Julii Fiedorczuk dotyka obszarów zanurzonych w opozycji pomiędzy tym, co większość z nas uznałaby za „normalne” i ludzkie, a tym, co określilibyśmy i określiłybyśmy „nienormalnym” i nieludzkim. W opozycji pomiędzy czymś ucywilizowanym, kulturowo wygładzonym i społecznie akceptowalnym a czymś „dzikim”, nieakceptowanym i, właśnie, „chropowatym”. W głębi tej opozycji, w jej najciemniejszym zakątku, daleko od rozwidlenia, gdzie wszystko wydaje się jasne, dzieją się rzeczy dziwne, przykre, trudne, ambiwalentne… Te „rzeczy” przydarzają się przede wszystkim kobietom.

Doświadczenia kobiet, opisane przez Julię Fiedorczuk są grudkami, które wyłowić możemy z pozornie idealnie gładkiej masy, jaką tworzy nasza kultura, społeczeństwo. Ich chropowatość, to efekt wspomnianej opozycji, w której usytuowane zostają kobiety. Kobiety stają w opozycji do reszty społeczeństwa. Są Innym, a innym być nie jest łatwo. Właśnie dlatego w „Poranku Marii” nie znajdziemy radosności, lekkości, kolorowości, ani miłości. Być może nieco wbrew temu, co mógłby sugerować tytuł. Poranek, zapewne większość z nas skojarzy z jasnością, zmianą, nowym dniem. Dla bohaterek książki nowy dzień rzeczywiście nastaje, ale często ten „nowy” okazuje się być takim samym, jak poprzednie. Co wtedy? Co, jeśli każdy kolejny dzień oznacza wyłącznie powtarzalność i nieuchronność czegoś złego, trudnego, nieprzyjemnego? Jeśli nie przynosi upragnionej zmiany? Ulgi? Jak żyć wtedy? Czy w ogóle warto...? To ostatnie pytanie, czy raczej jedne z możliwych na nie odpowiedzi, pojawiają się w książce. W dojrzałej, mocnej i przejmującej książce Julii Fiedorczuk.

 Julia Fiedorczuk, „Poranek Marii i inne opowiadania”, Biuro Literackie, 2010

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Projekt: książki , Blogger