Uwielbiam Zeruyę Shalev! Przeczytałam wszystkie jej
książki, a po skończeniu każdej z nich nie mogłam doczekać się następnej. Nie
znaczy to jednak, że ich lektura była łatwa, bo nie była. Emocje im towarzyszące
zwykle były trudne. Przede wszystkim smutek. Ale i ból, niemal fizyczny.
Dlatego tytuł jej najnowszej książki wydał mi się wręcz oczywisty. Tak cudownie
pasujący do jej pisarstwa.
Pod hasłem „ból” Iris – główna bohaterka najnowszej
książki Shalev, zapisuje w swoim telefonie numer dawnej miłości. Przypadkowe
spotkanie po trzydziestu latach jest dla niej niczym trzęsienie ziemi –
wszystko wywraca. Czy spotkanie Ejtana to cud? Druga i ostatnia szansa od
życia, której nie może zmarnować? A może to jakaś próba? Może właśnie teraz musi
wybrać, co tak naprawdę jest dla niej ważne – jej dzieci, córka Alma, czy dawna
miłość? Jeśli będzie musiała wybierać, jakiego wybory dokona?
Uwielbiam, gdy Shalev pisze o relacjach! Tyle w tych
relacjach konfliktów! Tyle rozterek, dramatów, wzniesień i upadków. Jej
bohaterki zwykle są zagubione. Chcą ale boją się, uciekają od podejmowania
decyzji lub rzucają się na głęboką wodę mimo obaw, niczym w jakimś szale lub
transie. Czasem, czytając o nich, myślałam sobie: nie, nie zrobi tego… Ale one
„to” robiły. Tak jak Iris.
Iris oprócz dawnej miłości i dzieci ma w swoim życiu
jeszcze męża - Mikiego. Tak bliskiego i tak odległego zarazem. Śpiącego w tym
samym mieszkaniu, ale na innym łóżku. Będącego tuż obok, a jednak nieobecnego -
pochłoniętego rozgrywanymi w wirtualnej rzeczywistości szachami. Czy jest
szansa by ci dwoje znów stali się sobie bliscy? By komórka rodzinna założona z
mężem okazała się ważniejsza od tej, która nigdy nie powstała?
Uwielbiam towarzystwo bohaterek Shalev, ale nigdy z
żadną z nich się nie utożsamiłam. Nie utożsamiłam się też z Iris. Trudno jest
mi uznać jej czyny za słuszne. Przede wszystkim w kontekście jej relacji z
córką. Iris jest super dyrektorką szkoły i opracowała super program nauczania.
Mimo, że ucierpiała w wyniku ataku terrorystycznego nie boi się Innych. Nie
zamyka się w swoich własnych lękach. Wychodzi do ludzi, uczy dzieci otwartości
i tolerancji. A jednak w relacji z własną córką już nie jest tak super. Chce
dobrze, ale jej umiejętności zdecydowanie zawodzą. Przegrywa, ale walczy dalej.
Stara się. Wszystkie główne bohaterki Shalev się starają. Chcą dobrze. I na
końcu zawsze jakoś się zmieniają.
Najbardziej interesujący wydaje mi się w książce
Shalev motyw przeszłości. To, jak bardzo wszystko to, co się kiedyś wydarzyło,
ale także to co się nie wydarzyło, wpływa na nas teraz. Jak nieprzepracowane
dawne pragnienia, zmieniają się w obecne tęsknoty. Jak ważne jest, by przed
rozpoczęciem nowego, kończyć stare. Żegnać się i przeżywać żałobę. Nie warto
uciekać, przeszłość może dogonić. Odezwać się w najmniej oczekiwanym momencie.
I wtedy już nie da się jej zamieść pod dywan, przydeptać i powiedzieć, że to
już nie ma znaczenia. Bo ma ogromne.
Uwielbiam Zeruyę Shalev i polecam wszystkie jej
książki. Także „Ból”, który jednak wydaje mi się nieco wtórny wobec jej
wcześniejszych dokonań. Dla mnie osobiście jest to chyba najsłabsza z jej
książek. Słyszałam jednak, że niektórym właśnie „Ból” podobał się najbardziej. Warto
więc sprawdzać. W końcu to Shalev!
Zeruya Shalev, „Ból”, W.A.B. 2016
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz