stycznia 15, 2017

Nielegalne związki



W centrum „Nielegalnych związków”, na wskroś współczesnej powieści Grażyny Plebanek, w której wątki wielojęzycznej Brukseli, emigracji i kosmopolityzmu przeplątają się z kwestiami partnerstwa i redefinicji ról społecznych, znajdziemy dobrze znany trójkąt – on, ona i ona. A jednak znajomość geometrii w przypadku „Nielegalnych związków” może okazać się zawodna. Historia Jonathana, Megi i Andrei nie jest banalną historią miłosną. Nie jest zwykłym romansem, i nie można jej zredukować do płaskiej metki „literatury erotycznej”.  


Jonathan jest wykładowcą kursu twórczego pisania i autorem książek dedykowanych najmłodszym. Jest też ojcem dwójki dzieci i mężem Megi. Megi jest zatrudnioną w Komisji Europejskiej prawniczką. Prywatnie - żoną i matką. Oboje są inteligentnymi, ambitnymi i atrakcyjnymi połówkami pozornie idealnej całości. Pozornie idealnego związku - związku partnerskiego, pod którego podwaliny ufundowała przyjaźń. A gdzie wspomniane pozory? Tam, gdzie pojawia się „połówka” trzecia, gdzie wyparta zostaje szczerość i gdzie powstaje cała sieć kłamstw.

Andreę, czyli seksowną dziennikarkę, Jonathan poznał na jednym z przyjęć, na których pracownicy Komisji Europejskiej (w celach relaksacyjnych, ale i lanserskich) spędzają niemal całkowicie wolny od zawodowych obowiązków czas. Jak na ironię losu, na to przyjęcie zaciągnęła go żona. I na razie tylko tyle, jeśli chodzi o kobiety. Głównym bohaterem kolejnej bestsellerowej powieści autorki „Dziewczyn z Portofino” (W.A.B. 2005) jest przecież mężczyzna…

Nie chciałam pisać o miłości. Ale spotkałam mężczyznę, który opowiedział mi o swoich miłościach – do żony, do kochanki, i o tym, jak bardzo w tej całej zawierusze boi się o dzieci. Pomyślałam, że już czas uczynić mężczyznę głównym bohaterem romansu. Bo on kocha i cierpi – ale nie „za miliony”. Dzisiejszy mężczyzna trzyma ręce na brzuchu rodzącej kobiety, przewija noworodka, gotuje, pierze. A kiedy trafi go „nielegalne” uczucie, musi się zastanowić − co dziś znaczy być prawdziwym mężczyzną? – wyznaje Grażyna Plebanek. Jej bohater mierzy się jednak nie tylko z problemem męskości, ale również ojcostwa i partnerstwa. Co dziś oznacza bycie mężem? Jak powinien wyglądać międzypłciowy podział codziennych obowiązków? Jaki jest sekret udanego związku? I wreszcie: czym jest udany związek? Wzajemnym zaufaniem, bliskością, wspólnym doświadczeniem, przyjaźnią…? Czy raczej nigdy niegasnącym pożądaniem, nieskrępowanym seksem, niezaspokajalną tęsknotą ciała…? Czymś pomiędzy? A może idealny związek oznacza więcej niż jedną relację?  Także nad tym wszystkim musi zastanowić się Johnatan, a jego wątpliwości odsłaniają zachodzące we współczesnym świecie wielkie zmiany i drobne przesunięcia.

Współczesny świat jest światem otwartych granic. Otwarta jest Bruksela. - wielki gar z językami, gdzie członek jest rodzaju żeńskiego (une verge) a wagina rodzaju męskiego (un vagin), jak mówi Andrea. Obywatele otwartego świata są zawsze u siebie. Taki jest Johnatan – nowoczesny. I taka jest jego kochanka.

Byli podobni do siebie - znali języki, z łatwością odnajdywali się w kolejnych krajach, ich myślenia nie determinował narodowy kanon lektur. Nigdy nie mówili, jak Megi: "bo u nas" albo "patrz, jak oni..." Jonathan i Andrea wiedzieli, co to znaczy myśleć w dwóch lub trzech językach jednocześnie. Kreślony przez autorkę portret kochanków to także jeden z puzzli stanowiących element układanki, którą jest dzisiejsza emigracja, czy też bycie obywatelem/obywatelką świata.

Johnatana i Andreę przede wszystkim połączył seks. Ich związek był związkiem ciał, ale błędem byłoby przyznać tym ciałom władzę absolutną. Było między nimi coś na kształt porozumienia dusz - choć jeszcze nie w pełni sprecyzowanego, nie w pełni doświadczanego, będącego raczej w domyśle…

Oboje, w gronie komisyjno-europejskiego towarzystwa odstawali. W pewnym sensie oboje byli „innymi”. Po jakimś czasie ich inność zaczęła przybierać kształt jedności – w opuszczonych kościołach, na ulicach, placach i w parkach. Ze sfery prywatnej przeniosła się do sfery publicznej. Ze sfery publicznej do prywatnej – ucha żony.

Romans Johnatana nie był dla Megi faktem, z którym musiała się pogodzić. Był problemem, z którym postanowiła się zmierzyć, a także czymś w rodzaju wycieczki we własną przeszłość, w głąb własnych doświadczeń i uczuć. Oznaczał konieczność przemyślenia różnych spraw i podjęcia decyzji.

Skomplikowana relacja, jaka połączyła całą trójkę – Johnatana, Andreę i Megi – relacja, która nie ominęła także dzieci (jeśli ojciec wdaje się w romans nie przestaje przecież być ojcem), zostaje przez Grażynę Plebanek sportretowana z niesamowitą wręcz empatią i wrażliwością. Zaryzykuję stwierdzenie, że autorka nie tylko lubi swoich bohaterów, ale przede wszystkim stara się ich zrozumieć i dlatego tak daleka jest od ich oceniania, nie mówiąc już o krytyce, czy potępieniu. To sprawia, że i my ich lubimy. Niezależnie od tego, czy początkowo wydają się być jedynie krzywdzącym, czy krzywdzonym, w pewnym momencie stają się po prostu ludźmi. Nie idealnymi, a ciekawymi. Nie nieomylnymi, a prawdziwymi. Wielowymiarowymi.


„Nielegalne związki” to dobra powieść, która pod lekką kołderką romansu, seksu i miłości skrywa znacznie cięższe pytania o teraźniejszość i tożsamość. Szczerze muszę jednak przyznać, że wolę, gdy głównymi bohaterkami Grażyny Plebanek są kobiety…

Grażyna Plebanek, "Nielegalne związki", W.A.B. 2014

Recenzja ukazała się w magazynie "Zadra"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Projekt: książki , Blogger