Homoerotyzm w
literaturze to wątek niezwykle już wiekowy, nie obcy klasyce i twórcom, których
dzieła zostały zaliczone w poczet kanonu. Niezależnie od wszystkich wielkich
nazwisk tych, których mogłybyśmy nazwać ojcami i matkami homoliteratury, warto
pamiętać o jej ciotce. To Witkowski, którego wciąż wznawiana powieść „Lubiewo”
doczekała się w latach 2005-2006 aż 5 wydań w Polsce i została przetłumaczona
na wiele języków, nadał współczesnemu, literackiemu homoerotyzmowi nowego
wymiaru i sprawił, że wątek ten z impetem zdobył scenę popularną stając się
niesamowicie modnym. Niestety, lata, podczas których w niemal każdej powieści
(zwłaszcza tej pisanej przez młodego pisarza czy pisarkę) musiał występować
przynajmniej jeden gej lub lesbijka zrodziły wiele kusząco wyglądających owoców,
z których jednak większość okazała się nadgniła i niejadalna. Tym, które nie
chciały narażać się na niestrawność pozostawały „sprawdzone marki” tak różne od
nie do końca jeszcze dojrzałego wina (taką „marką” jest np. znakomita Ewa
Schilling, która literackim powrotem „Codzienność” po raz kolejny obroniła
swoją pozycję w nurcie literatury lesbijskiej). Eksperymentowanie z nowościami
zdało się przynależeć jedynie do odważnych. Ponieważ jednak literacka wstrzemięźliwość
nie jest łatwa dla wszystkich, wiele z nas oddało się w końcu degustacji „Siedmiu szklanek”.
„Siedem
szklanek” Magdaleny Zych to debiut przełamujący złą passę młodych autorów i
autorek eksperymentujących z wątkami homoerotyzmu. Interesująca, wciągająca i
wartościowa powieść Zych porusza niezwykle istotny problem tożsamości, odwagi w
odkrywaniu własnego „ja” oraz eksponowania inności. Ciekawie ujęty zastaje w
niej także rozpychający się rękami i nogami (choć w głębi duszy może nieco niepewny,
może nieco wystraszony) świat heteronormatywny. Nie tak stały jak chcieliby ci,
którzy uznają jego hegemonię.
Głównymi
bohaterami książki są Kuba i Emil, którzy niczym woda i ogień zdają się już samym
swym istnieniem wzajemnie zagrażać swojej wolności. Czy tak od siebie różni będą
mogli zbliżyć się do siebie nie zmieniając przy tym swojej postaci. Nie gasnąc
i nie wyparowując... A może dla któregoś z nich zmiana „stanu” zapoczątkuje coś
bardziej adekwatnego, lepiej przylegającego do samoświadomości? Stanie się
początkiem „wolności od tożsamości” i „wolności do tożsamości”?
Magdalena Zych,
"Siedem szklanek", Wydawnictwo Prószyński i S-ka, 2011
Recenzja ukazała się w magazynie "Zadra"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz