Maria Antonina, Austriaczka, która
poślubiła Ludwika XVI i została jedną z najsławniejszych królowych
wszechczasów, jest bardzo wdzięcznym tematem książek, filmów, pieśni, wierszy i
obrazów. Rozmaici autorzy skupiają się na przeróżnych aspektach jej życia –
rozrzutności, bujnym życiu towarzyskim, miłościach, czy skandalach. Książka "Maria
Antonina. Niebezpieczne związki królowej", w zasadzie traktuje o wszystkich
aspektach królewskiego życia.
"Maria Antonina. Niebezpieczne
związki królowej", to książka, którą czyta się niezwykle przyjemnie. Napisana w
beletrystycznym stylu historia życia królowej Francji prowadzi nas przez świat
małej Antonii, młodziutkiej Marii Antoniny, zakochanej Józefiny i wreszcie
więzionej wdowy Kapet. Podczas kiedy dzieciństwo arcyksiężniczki zostaje
jedynie naszkicowane, to jej młodości i dojrzałości nadane zostają nie tylko
barwy, ale także konkretne kształty i wymiary. Dwa największe i najważniejsze
tematy książki, to beztroskie życie Antoniny na francuskim dworze od jej
przyjazdu w 1770 roku, oraz jego opozycja, czyli życie tuż przed i w czasie
rewolucji francuskiej.
Autor książki, Michel de Decker,
urzekł mnie niezwykłą umiejętnością wprowadzenia czytelnika w czasy, w jakich
rozgrywają się opisane w publikacji wydarzenia. Czytając „Marię Antoninę”
momentami faktycznie czułam się niczym w osiemnastowiecznej Francji.
Obserwowałam wytworne życie królowej, widziałam piękne wnętrza, w jakich żyła,
luksusowe drobiazgi, których używała, ogród, który sobie wymarzyła i
niepowtarzalne stroje, w jakich się pojawiała. Zewsząd dobiegały do mnie także plotki dot. jej życia. Słyszałam
prześmiewcze wierszyki, paszkwile, wulgarne przyśpiewki. Widziałam
pornograficzne ryciny. To wszystko, czego od pewnego momentu tak dużo znalazło
się w książce, sprawiało, że owej Francji miałam już dosyć. Jednocześnie
jednak, właśnie to sprawiało także, że byłam w stanie znacznie lepiej zrozumieć
opisywaną epokę.
Każdy pyta się po cichu,
Czy król może, czy nie może?
Królowa z rozpaczy blada.
Nie ma wzwodu, ktoś powiada,
Ów, że wsunąć się nie daje,
Że fujarka w poprzek staje.
Na to rzecze mamcia Mouchi:
Nie stąd wzięły się kłopoty,
Ale z całkiem czystej wody.
Bardzo spodobały mi się pytania,
jakie autor sam sobie zadaje, ubiegając tym samym swoich czytelników. Nie
wszystkich odpowiedzi byłam ciekawa, ale niektóre pytania rzeczywiście pojawiły
się także w mojej głowie. Nie spodobało mi się ciągłe podkreślanie wdzięków
królowej. Momentami miałam wrażenie, że autor korzysta z niemal każdej okazji
ku temu, by podkreślić, że nawet pięta królowej była w jakiś szczególny sposób
niezwykła.
Dwadzieścia jeden z dwudziestu
dwóch rozdziałów książki czytało mi się wyśmienicie. Na czym polega
specyficzność rozdziału 22? Otóż rozdział ten zawiera opis pobytu Marii
Antoniny w niebie. Rozmowę ze św. Piotrem, ze zmarłym wcześniej mężem, a nawet
z Bogiem! Mało tego. Bóg nakazuje Antoninie, by w przypadku nawiedzania miejsc,
w których była dawniej szczęśliwa, robiła to dyskretnie. Dla uzasadnienia swej
prośby przytacza przykład dwóch Angielek, które swego czasu królowa
wystraszyła. Zapewne nasze dwie ladies wypiły zbyt dużo wina bordeaux,
spożywając obiad w którejś z dobrych wersalskich restauracji, i tak im się
tylko wydawało. – zdaje się tłumaczyć dziwaczną sytuację autor. Otóż nie. – już
w następnym zdaniu sam stanowczo odrzuca powyższe przypuszczenie, próbując
nawet przywołać pewne dowody na prawdziwość tez wysnuwanych przez owe panie.
Jeśli chodzi o wizytę Marii
Antoniny w niebie, jestem w stanie, choć z wielkim trudem, przełknąć,
kontrowersyjny moim zdaniem, zabieg. Rozumiem, że autor chciał w ten sposób
opowiedzieć o dalszych losach królowej, które poznajemy m.in. dzięki
pośmiertnej rozmowie Antoniny z mężem. Czy nie lepiej jednak byłoby napisać
postscriptum? Racjonalne, naukowe, historyczne continuum do wcześniejszych
wydarzeń. Moim zdaniem, znacznie lepiej. Co do nieszczęsnych Angielek i
dowodzenia istnienia duchów i innych zjawisk paranormalnych, to tego już
przełknąć nie mogę. Nie w książce historycznej. Taki zabieg, może dla wielu
podważyć wiarygodność autora. Ktoś mógłby zwątpić w rzetelne trzymanie się
faktów także w poprzednich rozdziałach. Ja wolę jednak myśleć, że rozdział 22,
to tylko dziwny wyjątek. Szkoda jednak, że psuje ogólnie bardzo dobre wrażenie
książki.
Michel de
Decker, „Maria Antonina. Niebezpieczne związki królowej”, Bellona 2008
Recenzja opublikowana w serwisie Histmag.org
Recenzja opublikowana w serwisie Histmag.org
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz