Do przeczytania „Potępieńców
średniowiecznej Europy” zachęciło mnie magiczne słowo: „potępieńcy”. Kwestia
marginalizacji, wykluczania, odtrącania, czy wreszcie unicestwiania pewnych
osób lub całych grup społecznych czy narodowościowych, interesuje mnie od lat.
Proces, w wyniku, którego pewne jednostki uznają inne jednostki za gorsze, nie
godne uwagi, nie godne życia, czy nie godne zbawienia, to fascynujące choć
także i przerażające zjawisko, które wciąż z zaciekawieniem badam.
„Potępieńcy średniowiecznej
Europy”, to książka z zakresu historii społecznej, której tematem są m.in.
osobistości, które wywarły silny wpływ nie tylko na życie swoich współczesnych,
ale także nasze przyczyniając się np. do, jak twierdzi autor, nadmiernego
wpływu religii na życie świeckich. Osobistości te, zarówno świeckie jak i
duchowe, łączy jedno – upodobanie do radykalnych decyzji, które w konsekwencji
doprowadzały do śmierci tysięcy ludzi. Według Wrzesińskiego przyczyna tychże decyzji,
to obawa przed utratą władzy.
Pamiętać należy, iż Kościół
niemal u progu swego istnienia podjął się mozolnej pracy oddzielenia
grzeszników od bogobojnych członków religijnej wspólnoty – pisze Wrzesiński
we wstępie. Po początkowym wykluczaniu „czarnej owcy” ze stada z czasem
zaczęto stosować także uznawany za lżejszą formę ekskomuniki interdykt, a także
i samą ekskomunikę. Czarnymi owcami średniowiecznej Europy, uznawanymi za
wrogie grupami, którym autor książki poświęca kolejne rozdziały, byli: heretycy,
czarownice, rozbójnicy, piraci, Żydzi, prostytutki, spiskowcy i truciciele.
Mnie szczególnie zainteresował rozdział poświecony czarownicom.
Powstanie magii autor tłumaczy
dążeniem do zrozumienia pełnego tajemnic świata. Chęć tego zrozumienia pojawiła
się tysiące lat temu a jej ślady widoczne są nawet w epoce polodowcowej. Z
czasem, gdy w czarownikach zaczęto upatrywać najdoskonalszych doradców,
trudnienie się magią stało się także źródłem bogactwa. Wraz z pojawieniem się i
rozprzestrzenianiem się religii chrześcijańskiej sytuacja magów zaczęła ulegać
zmianie.
Na podstawie rozporządzeń
cesarza z lat 319-321, za wrogie uznano wszelkie rodzaje astrologii,
wróżbiarstwa i magii, z powodu rzekomego zagrożenia dla nowej, państwowej
religii – pisze Wrzesiński. I tu dochodzimy, do kluczowego dla całej
książki i wspólnego wszystkim jej rozdziałom elementu – potępiania określonych
grup społecznych. Jak wiadomo, wśród posądzanych o czynienie czarów dominowały
kobiety. Zawarty w Piśmie Świętym obraz kobiety, przez długie wieki
przedstawiał ją jako słabszą moralnie od mężczyzny, a tym samym bardziej
podatną na szatańską pokusę – tłumaczy autor.
Ogarniający Europę fanatyzm z
czasem przybierał na sile. Gdy widzisz kobietę, myśl, że to diabeł! Jest ona
rodzajem piekła! – mawiał Pius II. Brak tolerancji oświetlały stosy z
płonącymi ofiarami nienawiści, strachu i zabobonu. 5 grudnia 1484 roku powstał
dokument Pragnąc z największej pobożności, który prawnie usankcjonował
ścisły związek zachodzący między kataklizmami a czarami. Autorem dokumentu był
papież Innocenty VIII, noszący przydomek „Uczciwego” ojciec ośmiorga dzieci. W
1486 roku jego bulla została włączona do Młota na czarownice docierając
do nieporównywalnie większej liczny zainteresowanych, niż poprzednie dokumenty
papieskie.
Młot na wspólniczki szatana
podsumowywał średniowieczne poglądy na czary stanowiąc jednocześnie próbę
potwierdzenia osobistych więzi między oskarżoną a szatanem. Związek ten
stanowił podstawę każdego późnośredniowiecznego procesu o czary, w którym, o
ironio, najważniejsze nie było szkodzenie innym ludziom przy pomocy praktyk
magicznych, lecz oddawanie czci diabłu i udział w sabatach – twierdzi
Wrzesiński.
Historia polowań na czarownice, ale
także dzieje walk z pozostałymi wrogimi Kościołowi grupami, zostały opisane
niezwykle lekko i ciekawie. Książkę czytałam jadąc metrem, czekając w kolejce
na poczcie i w kawiarni popijając słodką kawę. Jej lektura była czystą
przyjemnością. Czystą, bowiem pozbawioną domieszki głębszej analizy i nie
zmieszaną trudnością postawienia pewnych pytań, które mogą pojawić się w umyśle
czytelnika, ale nie pojawiły się u autora. Gładkość podobnych przejść, jakimi
autor zabiera czytelnika wprost od pewnych zajść do wniosków, zawsze budziła
moją podejrzliwość. Mimo swej podejrzliwości, książkę polecam.
Szymon Wrzesiński, "Potępieńcy średniowiecznej Europy", Libron 2007
Recenzja opublikowana na Histmag.org
Recenzja opublikowana na Histmag.org
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz